Powered By Blogger

...Regulamin...

Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Proszę więc wszystkich homofobów, żeby kulturalnie opuścili tego bloga, a nie rozdrabniali się na temat jego treści. 
Pozostałych zapraszam do lektury.

czwartek, 3 września 2009

Niemoc - part 3 - Krwista noc


Dzisiaj ostatnia część tej podhistorii^^
Trzymajcie się za fotele bo jazda będzie ostra! >D

+++++

Niemoc - part 3

+++ Krwista noc +++

Słońce zaszło, całą okolicę spowił delikatny cień. Tylko na horyzoncie widniały resztki zaróżowionych chmur. Wszelkie dźwięki dnia powoli cichły. Na scenę wyszły sowy, nietoperze i inne nocne stworzenia,które rozpoczęły mroczny koncert pohukiwań, pisków oraz innych bliżej nieokreślonych nawoływań. Barwy kwiatów wyblakły podobnie jak zagasły świece w komnacie starszego z braci Uchiha.
Sarkofag stojący pośrodku mrocznego pokoju leniwie zanikał w ciemnościach. Gdy ostatnia świeca utraciła płomień wieko trumny otworzyło się bez najmniejszego szmeru.

- Sasuke.
- ...
- Sasuke.
- ... od...ej...dźźź... - wymamrotałem na wpół świadomie.
- Obudź się do cholery.
Ocknąłem się. Leżałem w trumience mojego brata, a on sam stał obok niej i pochylał się w moją stronę.
- Daj mi wreszcie spokój. - odwarknąłem.
- Mój głupiutki braciszku... Jeśli chcesz nadal mieć zdrowe i wyleczone ciało radzę ci nie mówić do mnie takim tonem.
Zakląłem pod nosem.
- Wyjdź stąd. - miał na myśli sarkofag.
- To może daj mi jakieś ubranie.
- Szybko,bo muszę dokończyć proces... - rzucił na mnie aksamitną płachtę w kolorze czarnym od zewnętrznej strony i czerwonym od środka.
Okryłem się peleryną i odsunąłem się od Itachiego, który w tym czasie zapalał nowe świece.
- To, co teraz zrobię będzie nieprzyjemne... - oznajmił cicho tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Zacisnąłem usta i czekałem na najgorsze. Czułem że w końcu do tego dojdzie.
Zbliżył się do mnie i chwycił moją twarz w dłonie. Poczułem ciepło przepływające z jego palców w moją twarz. To był miłe... w takim razie czemu mnie ostrzegał?
Nagle zrozumiałem o co chodziło z tym 'nieprzyjemnym' czynem.
- Itachi...! - wydałem z siebie zduszony okrzyk. Spróbowałem się odsunąć, lecz było już za późno.
Widziałem jedynie czarne wzory na karmazynowych oczach brata. Czułem jego obecność w sobie, w swoim umyśle i duszy, był wszędzie, w każdej cząstce mego ciała. Miałem wrażenie jakby wędrował po mnie w butach o kolczastej podeszwie. Bolało, ale nie fizycznie. Zadawał mi cierpienie psychiczne,które trwało godzinami.
- "Co on robi!? Wolałbym, żeby mnie bił niżeli maltretował od środka!" - panikowałem coraz bardziej.
W jednym momencie wróciłem do rzeczywistości i ujrzałem przed sobą Uchihę. Jego tęczówki ponownie miały naturalny kolor.
Zachwiałem się na nogach, a on mnie złapał za ramiona.
- Czemu... czemu mi... to zrobiłeś? - wyjęczałem zdyszany.
- By wyleczyć twe rany. Jesteś już 'czysty'.
Nic na to nie odparłem. Kręciło mi się jeszcze w głowie.
-Jak pewnie zauważyłeś nie goiły się tak szybko jak zwykle. Na dodatek spadła ci temperatura. Wdarło się zakażenie, które było wynikiem...
- Po co to zrobiłeś? I od kiedy się o mnie troszczysz, co? - przerwałem mu.
- Bo jesteś moim bratem... - odpowiedział szczerze.
- Daruj sobie takie gadki! - wyrwałem się z jego uścisku.
- Czyżbym nie mógł pomóc bratu? - postąpił krok do przodu.
-Odwal się! Sam o siebie zadbam! I niby od kiedy
jesteś taki kochany!? Nigdy mi nie pomagałeś, a teraz nagle! ni stąd ni zowąd przychodzisz i leczysz mi siniaki? - prychnąłem.
- To nie sińce. To były poważne...
- Wiem że obrażenia były poważne! A wiesz skąd to wiem!? - zdenerwowałem się.Czy on nie pamięta tego co zrobił mi i Naruto? - Bo gdy próbowałem ocalić mojego ukochanego... Ugh!!! - zostałem walnięty w brzuch z siłą, która poniosła mnie przez pięć metrów aż uderzyłem w ścianę za mymi plecami.
Osunąłem się na kolana i kurczowo chwyciłem za podbrzusze. Wyplułem trochę krwi.
Podszedł do mnie i ciągnąc za włosy podniósł mnie do pozycji stojącej.Oszołomiony patrzyłem w jego oczy, przepełnione wrogością.
- Mówiłem, abyś zważał na ton wypowiedzi. - zagroził mi.
- Od-pier... Aaa!!! - dostałem pięścią w policzek przez co z głuchym łoskotem upadłem na posadzkę.
- Mam-cie-bie-do-syć! - wrzasnąłem. - Jesz-cze-dziś-zamie-szkam-z-Naruto!
Nie wiem co on właściwie zrobił ale poczułem przeraźliwy ból na całym ciele. Tak jakbym miał gruchotane kości i jednocześnie podpalaną skórę.Z mojego gardła wydobył się nieludzki skowyt. Mało brakowało a straciłbym przytomność.
- Nigdy nie odejdziesz do tego robaka! - zagrzmiał Itachi. Dźwięk jego głosu zawibrował mi w głowie.
Nie byłem zdolny odpowiedzieć, gdyż zdarłem sobie gardło. Użyłem telepatii.
- "A co cię obchodzi że do niego pójdę!?" - starałem się dźwignąć do pozycji klęczącej.
-Ta gnida skaziła twoje ciało... - chciałem przerwać ale w mgnieniu oka znalazł się za mymi plecami i zasłonił mi usta dłonią. Był to znak żebym nawet w myślach nie stawiał oporu. - a ono należy do mnie.
Rozwarłem szeroko oczy.
- "Ja? Do niego? Co? Od kiedy niby? Odbiło mu?" - miałem mętlik w głowie.
-Gdy tylko cię dotknął wyczułem to. Potem, kiedy skosztowałeś Jego krwi doznałem uczucia obrzydzenia. On jest połączony z tobą jakąś więzią...Gdyby dwa czynniki nie przeszkadzały mi w waszym związku zostawiłbym was w spokoju.
- "Jakie czynniki" - zakasłałem wypluwając krople krwi z ust.
Klęczałem na zimnej podłodze z opuszczonymi rękoma. Nie miałem sił by odsunąć ramię brata. Oparł mnie o siebie.
- Pierwszy dotyczy tego robaka, Naruto. - zaczął z pogardą. - Nie wiem czy wiesz, ale w jego krwi jest coś więcej poza posoką zwykłego śmiertelnika. Krótko mówiąc jest potworem. - siedziałem bezsilnie słuchając jego wywodu. - Starałem się zbadać jego krew ale nam przeszkodziłeś.
- "Chciałeś go zgwałcić!" - posłałem mu piorunującą myśl.
- Bo ty pierwszy tego nie zrobiłeś. - zadrwił.
Zmarszczyłem gniewnie brwi.
- "Co jest drugim powodem?" - zapytałem zdenerwowany.
- Ty.

- "Jak to ja?" - odparłem zaskoczony.
- Hmy. - prychnął. - Jesteś mój od zawsze i nie oddam ciebie jakiemuś śmieciowi, chyba że...
- "Totalnie cię pojebało!!??" - gdy przesłałem tę myśl poczułem jego dłoń na mym brzuchu.
- Ależ braciszku. Skąd te nerwy?
- "Nie dotykaj mnie!"
- Już mi nie uciekniesz. Masz za mało sił. - szepnął mi do ucha, a następnie polizał mnie po policzku.
- "Kurwa!!!"
- To słowo mile kojarzy
się z jedną z mych ofiar. - oznajmił podnieconym głosem.
Zagryzłem wargi.
- Ona była mną oczarowana...
- "Raczej ty ją omamiłeś hipnozą..." - mruknąłem.
- Pamiętam co robiła, co razem robiliśmy. Taaak. - westchnął. - To była cudowna noc...
- "A gdzie ona jest? Nie zatrzymałeś jej?" - zapytałem od niechcenia.
- Zabiłem ją zaraz po seksie. Można by powiedzieć, że umarła od orgazmu. - uśmiechnął się drapieżnie. - Ale sama tego chciała.
- "Śmierci!?" - osłupiałem.
- Tak. Po tym co teraz z tobą zrobię też będziesz błagał o rychły zgon.
Nim wydałem z siebie choćby jeden jęk Itachi chwycił mnie w pasie i zaniósł do sarkofagu. Zostałem położony na pokrywie brzuchem do dołu. Moje nogi zwisały bezwładnie po obu stronach skrzyni, podobnie jak ręce. Z ledwością się poruszałem.
- "Co ty chcesz mi zrobić?" - wiem, że to pytanie było banalne, znałem na nie odpowiedź.
- Pokazać ci do kogo należysz, kochanie.
Zadrżałem ze strachu. Dreszcze wstrząsały mną ta jak silny wiatr potrząsa suchymi liśćmi.
W jego głosie usłyszałem coś dzikiego, tajemniczego. Coś co mnie przeraziło.
Bałem cię.

Bez najmniejszego ostrzeżenia, jakiejkolwiek podpowiedzi odsunął pelerynę z moich pleców i wszedł we mnie. Zrobił to tak gwałtownie, że wrzasnąłem dopiero po chwili, gdy fala bólu dotarła do mózgu.
Przez chwilę nie ruszał biodrami. Chwycił moje ramiona i nie puszczając położył wzdłuż mego tułowia. Zacisnął palce kawałek nad łokciami i oparł się na nich.Uniemożliwił mi tym sposobem wykonanie nawet najmniejszego ruchu. Jęknąłem z bólu.
Zaczął się poruszać. Nawet nie zdążyłem przywyknąć do jego obecności. Wbijał się we mnie tak agresywnie, że brakło mi oddechu. Dyszałem i sapałem na przemian, w myślach przeklinałem Itachiego. Napierał coraz mocniej. Ból stawał się coraz mocniejszy, na dodatek mój członek był przygnieciony naszym wspólnym ciężarem. Czułem jak boleśnie rośnie.
Nagle w moim wnętrzu pojawiła się ciepła substancja. Itachi opadł na mnie lekko zdyszany. Zwolnił uścisk dłoni dzięki czemu moje ręce opadły z powrotem w dół, na obie strony trumny.
- "I co? - sapałem - Teraz jesteś szczęśliwy?" - zapytałem z nieukrywaną odrazą.
Zachichotał.
-To był zaledwie początek. - wyszedł ze mnie przez co jęknąłem. -Ta kobieta, którą pieprzyłem też nie wierzyła, że to nie koniec. - ponownie zarechotał. - Wtedy zaczęły się jej błagania o śmierć... A jak będzie z tobą, braciszku?
- "Pierdol się..."
- Tylko z tobą. - uśmiechnął się i usiadł okrakiem na sarkofagu przede mną. Miałem teraz twarz na wysokości jego męskości.
- Jeśli zadraśniesz mnie choćby jednym ząbkiem... zabiję. - chłód w jego głosie zmroził mi krew w żyłach.
Zniecierpliwiony szarpnął mnie za włosy i zbliżył do siebie. Chcąc nie chcąc pochłonąłem ustami jego penisa. Poczułem resztki jego spermy. Zacząłem poruszać głową, ale zatrzymał mnie.
- Tylko językiem... - nakazał świdrując mnie spojrzeniem.
Wykonałem polecenie. Wodziłem językiem po trzonie jak po lodzie na patyku. Kręciłem kółeczka i ósemki na całej długości.
- Teraz ssij... - rozkazał.
Powoli podnosiłem głowę do góry. Zasysałem się jednocześnie na członku. Dotarłem do główki. Przy niej pozostałem dłużej. Ssałem tak mocno, że wydawało mi się iż w każdej chwili wciągnąć ustami całego Itachiego.
Moje wargi napuchły lekko i poczerwieniały.
Kolejnego polecenia nie wymówił na głos. Trzymając kosmyk włosów zaczął poruszać moją głową. Zaciskałem wargi na całej męskości tak by nie zahaczyć zębami o skórę.
Po chwili doszedł, z westchnieniem odchylił głowę do tyłu.
Odsunąłem twarz od jego penisa.
- "Nie połykaj ani nie wypluwaj." - upomniał mnie.
Skrzywiłem się na tę myśl. Miałem bowiem w ustach jego spermę.
Gdy już doszedł do siebie nachylił się do mnie i pocałował. Ten pocałunek chyba bardziej służył jego głodowi. Wylizał ze mnie swoją wydzielinę i połknął ją ze smakiem.
- "Jesteś pojebany." - mruknąłem.
Chciałem wstać ale powstrzymał mnie ból w kroczu. Popatrzyłem
na brata rozwścieczony. On zaś przypatrywał mi się.
- "Czemu się ZNOWU tak na mnie gapisz?"
- Podziwiam swoją dziwkę.
- CO!?!?!? - doznałem szoku "To o tym zawsze myślał gdy patrzył na mnie tym wzrokiem!?"
Zepchnął mnie na podłogę i otworzył trumnę. Następnie kazał mi uklęknąć przed jednym z jej końców i włożyć ręce do środka. Rozdygotany wykonałem ten rozkaz. Myślałem, że mi zatrzaśnie wieko na ramionach. Niestety myliłem się.
Pchnął mnie lekko. Zrozumiałem do czego dąży. Stałem na czworaka z kolanami na posadzce, a łokciami opierając się o dno sarkofagu. Wypięty do góry czułem się fatalnie.
Rozszerzył mi nogi i również bez ostrzeżenia wszedł we mnie. Wrzasnąłem z bólu. "Czemu on mi to robi!?!?"
Chwycił za moje pośladki i rozszerzał je przy każdym pchnięciu. Coś gorącego zaczęło spływać po moich udach. Modliłem się by nie byłą to krew. Jednak przypływ słabości potwierdził me obawy.
Nagle przestał. Wyszedł ze mnie i pochylił się. Wpił kły w mój kark i wyssał dawkę krwi. Potem znów wbił we mnie napęczniałego członka. W tej pozycji czułem jak mnie rozrywa od środka. Kujący ból wzmagał się. Jedną dłonią objął mego penisa i zaczął go obciągać.
Jęczałem i kwiliłem jak bity pies. Wbrew sobie doszedłem już po chwili. Itachi jednak pieprzył mnie dalej. Puścił moją męskość. Wbił pazury w moje plecy, aż pojawiły się kropelki szkarłatnej cieczy.
Zacząłem krzyczeć by przestał. On tylko się zaśmiał.
Wyszedł ze mnie. Myślałem, że to koniec. Znów byłem w błędzie. Wrzucił mnie do trumny na plecy. Uniósł moje nogi i położył je sobie na ramionach. Zagłębił we mnie penisa i ponownie zaczął się poruszać.
W tej pozycji zrobiło mi się jeszcze gorzej. Teraz moje nogi nie były rozszerzone tak jak wcześniej. Byłem 'ciaśniejszy' i Itachi o tym wiedział. Doskonale zdawał sobie sprawę, że czyni mi więcej bólu. Chociaż czy ja go rzeczywiście czułem?
Powoli czerniało mi przed oczyma.
Mój starszy brat nachylił się do przodu i ostatni raz wbił się we mnie.

Pamiętam tylko, że zanim straciłem przytomność widziałem jego czerwone źrenice oraz słyszałem jego zachrypnięty pogardliwy głos.
- Chyba za dużo krwi straciłeś, mój kochany, głupiutki braciszku...


+++ Koniec części czternastej +++



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Nooooooooooooooooooo.........................
Wreszcie napisałam hardkora >]
Generalnie następną notkę pisze Kushi^^ No chyba, że mam coś jeszcze dopisać ;P

Pozdrawiam fanów, gości, komentatorów i czytelników!!! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Regulamin:
1.Zero kopiowania.
2.Zero kopiowania obrazków(I tak wiemy że będziecie to robić xD)
3.Zero obrażania.
4.Jeżeli nie lubisz homoseksualizmu lepiej wyjdź.
5.Komentować.
6.Dobrej zabawy xD

AVATAR

AVATAR
By: Kushina