AUKCJA 2009r.
Gorąco zapraszamy Państwa w mury Gimnazjum nr 5 im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Mysłowicach na jubileuszową X Aukcję Prac Plastycznych wykonanych przez uczniów naszej szkoły. Dochód z imprezy tradycyjnie przekazany zostanie na rzecz Hospicjum „Cordis.” Wesprze także działalność Klubu Młodego Plastyka.
Zapraszamy 7 XII 2009 r. o godz. 17 .00 do Sali gimnastycznej naszej szkoły. Spotkanie umili Państwu występ szkolnego Koła PCK. Wierzymy, że los drugiego człowieka nie jest Państwu obojętny i zaszczycicie nas Swoją obecnością.
„To my mamy wyciągać z przepaści”
Społeczność Gimnazjum nr. 5.
********************************************************
Mnie też tam spotkacie:D:D Będę w kawiarence:)
...Regulamin...
Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Proszę więc wszystkich homofobów, żeby kulturalnie opuścili tego bloga, a nie rozdrabniali się na temat jego treści.
Pozostałych zapraszam do lektury.
Pozostałych zapraszam do lektury.
czwartek, 3 grudnia 2009
środa, 7 października 2009
Rozdział Dziętasty. - †††Krwista noc †††
Rozdział: Dziewiętnaście…
– Gdy sprawy zaczynają się komplikować… // Part Trzeci…†††Krwista noc †††
Nie odpowiedział mi. Nim wyskoczył wyszeptał chyba „przepraszam…” Ale nie jestem pewien.
Nie wiedziałem, że to pożegnanie…
Zasnąłem z wycieńczenia…
***Obudziłem się, dyszałem ciężko. Poczułem, że jestem sam. Szybko uniosłem się na rękach i stwierdziłem, że nie leże w sarkofagu. Tylko w łożu i to nie w moim łożu. Ciemno bordowe ściany, mahoniowe biurko, czarnowłosy mężczyzna siedzący na fotelu obok mojego łóżka.
- Sasuke… – Wyszeptałem a blond-włosy opadły mi na twarz. Chłopak spojrzał mi w oczy.
- On tu był… – Wysyczał. – Powiedz mi czym ty kurwa jesteś..? – Był zły. Zamknąłem oczy z trudem powstrzymując łzy.
- Ja… To było… To bolało…. Tam tego dnia. – Łzy zaczęły płynąć po mych policzkach.
- Gadaj..
- Sasuke USPOKÓJ SIĘ! – Krzyknął drugi wampir, przysiadając z drugiej strony łóżka. Zwróciłem w jego stronę swoją głowę. Z mych oczu płynęły łzy. – Powiesz nam? – Kiwnąłem powoli głową.
- D-dobrze… – Skryłem twarz w kolana i zacząłem opowiadać. – To był dwanaście lat temu. – Zamknąłem oczy a obrazy stanęły mi przed oczyma. – Mój tata.. To wszystko jego wina. Tam dnia.. To była zima. Byłem mały. Nie wszystko pamiętam… Tego dnia do naszego domu przyszła Yakuza.* – Załkałem, jak małe dziecko. – W tedy byłem sam z mamą i tatą. A potem były tylko strzały. Mama wzięła mnie na ręce i zaczęła uciekać, ale kula ją dosięgła. Zginęła na miejscu, chroniąc mnie. Pamiętam potem jeszcze… Kły, jak wasze, jak u wampira a potem pustka. Nicość… – Opowiadałem jeszcze długo. – (…) Po kilku latach na moim brzuchu pojawiła się pieczęć. – Wskazałem na brzuch i odsłoniłem go lekko. – Jestem demonem, wiem.. – Stwierdziłem cicho.
…******…
Zabijecie mnie wiem^^*.* Sorry, że takie krótkie, ale czasu nie mam xD...
_________________
Yakuza* – Mafia..

< Minato i malutki Naruciak xDDD..;**
czwartek, 24 września 2009
Rozdział: Osiemnaście… †††Krwista noc ††† //PART:2
Rozdział: Osiemnaście…
– Gdy sprawy zaczynają się komplikować… // Part drugi…
**ItaNaru**
†††Krwista noc †††
Szedłem ulicą Konohy. Czarnowłosy spał na moich plecach. Do domu nie mogłem wrócić. Bo w końcu minął miesiąc nie?– Gdy sprawy zaczynają się komplikować… // Part drugi…
**ItaNaru**
†††Krwista noc †††
- Madara, gdzie jesteś? – Wyszeptałem i zostałem pociągnięty w tył. I…
***
Wstałem z mokrej… eeeee… Mokrej wody? O.o . Ale co ja na wodzie robie? Wstałem z wody i poszedłem na ląd.
- Witaj Naruto… – Usłyszałem głos kobiety. Odwróciłem się i ujrzałem granatowo włosą.
- Witam Kami no Mizu… – Uśmiechnąłem się do niej i zapytałem. – Gdzie Sasuke?
- W zamku.. A tak właściwie co się stało?
- Możemy porozmawiać później? – Zapytałem.
- Dobrze Naruto-kun… – Powiedziała a ja pobiegłem w stronę zamku.
***
- Gdzie jest Sasuke!!!! – Wydarłem się na samym wejściu.
- Sasuke? A tak w komnacie panicza… – Pisnęła jedna z pokojówek, chyba Ino.
- Dzięki…!! – Krzyknąłem i pobiegłem w stronę mej komnaty.
***
Wpadłem do pokoju jak burza. W czarnym sarkofagu spał on.
- Sasuke… – Podbiegłem do trumienki(^^) i wszedłem do środka i wtuliłem się w chłopaka. Zasnąłem.
***
Obudziłem się. Uniosłem głowę i uderzyłem nią w pokrywę trumny.
- Auć… Cholera jasna nigdy się nie przyzwyczaję…! – Złapałem się za głowę. Moje oczy zlokalizowały otwarcie. Otworzyłem pokrywę po czym wyszedłem z łoża najmłodszego z klanu Uchiha. Właśnie Sasuke? Rozejrzałem się po pomieszczeniu i stwierdziłem, że to nie jest mój pokój. – Gdzie ja jestem? – Poczułem mocne pchnięcie, tak, że poleciałem na ścianę. – Kim jesteś, czego chcesz?
- Naruto-kun. – Usłyszałem głos. Znany mi głos. Nie pamiętam skąd go znałem.
- Kim jesteś? Czego chcesz? – Wrzasnąłem już rozeźlony.
- Wolisz nie wiedzieć kim jestem. – Zaśmiał się perfidnie a mi włoski dęba stanęły na szyi.
- Powiedź mi jak się nazywasz…
- Znasz mnie.. – Ujrzałem blask przydługich kłów. Była noc. – Jestem pewny. – Złapał mnie za dłonie i przycisnął ciałem do ściany komnaty. – Pragnę krwi. Twojej krwi.. – Szarpnąłem się kilkakrotnie.
- Jesteś szalony… Itachi. Przyszedłeś mnie zabić czy znowu mnie zgwałcisz? – Uśmiechnął się dwuznacznie i polizał mnie po ranie.
- Sasuke wkrótce odejdzie szukając zemsty… – Wyszeptał mi na ucho liżąc je. – …Zabiłem ich… – Zrobił pauzę i pocałował mnie. Oddałem mu. Chciałem by wsunął język w moje usta. W tedy mógł bym go ugryźć. Chyba przewidział moje plany, bo odsunął się ode mnie. – Wszystkich. Zostałem tylko ja, Sasuke i Madara. – Tym razem zaczął kąsać mą szyję.
- Co im zrobiłeś? I kogo zabiłeś. – Wyjęczałem mu w usta.
- Rodziców i całą resztę. – Stałem, jak przysłowiowa „kłoda”. Położył mnie do sarkofagu i zdjął ze mnie czarną koszulkę i czarne spodnie. Po ciele rozlała się fala chorego podniecenia. Nie mogę, nie chcę… Przed oczami stanął mi Sasuke. – Itachi… – Zajęczałem mu do ucha.
- Właśnie jęcz moje imię… – Zamknąłem oczy z trudem powstrzymując łzy. Pocałował mnie i zdjął mi bokserki. – Stań na czterech. – Rozkazał mi ujrzałem w jego oczach czerwień. – Już… – Syknął. Pokręciłem głową, że nie zrobię tego. – Dobrze więc.. – Rozchylił mi nogi i wszedł we mnie. Odchyliłem głowę w tył czując, jak penis Itachi’ego rozpycha mnie od wewnątrz. Z mych malinowych usteczek wydobył się przeciągły jęk. Jęk pełen bólu, goryczy. Pchnął mnie po chwili a ekstaza w moim ciele wymieszała się z bólem i cierpieniem. – Myślisz, że nie wiem, że jesteś demonem? – Zajęczałem głucho chyba potwierdzenie.
- Itachi… – Zajęczałem ponownie i objąłem go nogami w pasie, drżące ręce zaplotłem na jego szyi. W pewnym momencie Itachi pchnął mnie tak mocno, że omal nie doszedłem. Gwiazdki stanęły mi przed oczyma. Wygiąłem się w podniecający łuk gdy dwudziestodwulatek ponownie mnie tknął w to właśnie miejsce… W prostatę. Zacisnąłem mięśnie na jego członku. Doszliśmy w tym samym momencie. Poczułem, jak metaliczny zapach krwi roznosi się po pokoju. – Ugryzłeś mnie dlaczego? – Zapytałem cicho trzymając się za ramię.
- Muszę iść świt zaraz będzie… – Nie odpowiedział mi. Nim wyskoczył wyszeptał chyba „przepraszam…” Ale nie jestem pewien.
Nie wiedziałem, że to pożegnanie…
Zasnąłem z wycieńczenia.
…******…
Gomenasai, że tak długo nie było notek…
C.D.N > Piszę znowu ja^^ Cieszycie się nie?^^…
********************************************
< ItaNaru..
piątek, 4 września 2009
Rozdział: siedemnaście… – Gdy sprawy zaczynają się komplikować… // Part pierwszy.
Rozdział: siedemnaście…
– Gdy sprawy zaczynają się komplikować… // Part pierwszy.†††Krwista noc †††
Siedziałem na tronie. Dwoje dzieciaków co chwila się na mnie patrzyło. Zaczęło mnie to wkurwiać.- Co jest? – Syknąłem nie mile.
- Nic tylko… – Zaczął chłopak.
- Potrafisz latać? – Mruknęła dziewczyna mrużąc oczy.
- Taaa i…? – Lewą ręką zacząłem masować skronie.
- Pokaż Naruto-niisan – Spojrzałem na dzieciaki a na moich ustach pojawił się uśmiech. Rozwinąłem czarne, pierzaste skrzydła, nagłowie miałem coś na wzór lisich uszu, styłu zaś na biodrach miałem dziewięć lisich ogonów.
- Naruto.. – Warknął złowrogo mężczyzna o kruczoczarnych włosach i czerwonych niczym krew oczach.
- Tak panie? – Mruknąłem pod nosem.
- Słucham?
- Ile mam powtarzać, byś nie nadużywał tej „mocy”? – Dokonałem szybkich obliczeń i odpowiedziałem.
- Ze 105 proszę pana… – Wzdrygnąłem się gdy Wampir delikatnie opadł tuż za moimi plecami. Gdy się odwróciłem to mężczyzna pociągnął mnie za sobą. – Sorrka dzieciaki ale wasz wuj ma zły humor.. – Dzieciaki uśmiechnęły się i pobiegły w stronę okna.
- „Idiota.” – Usłyszałem w mojej głowie.
- O co chodzi panie? – Mruknąłem wtulając się w ramię mężczyzny.
- Idziesz ze mną Naruto. – Wyskoczył przez okno a ja zanim.
- O co chodzi? – Zmrużyłem oczy a mężczyzna spojrzał na mnie z uśmiechem.
- To koniec Naruto.. – Zdziwiłem się.
- Jak to „koniec”, czego koniec? – Pogładził mnie po policzku a do mojej reki wsunął mi srebrny sztylet.
- Zrób to. Zabij mnie… – Sztylet zadrżał mi w dłoni.
- CO TAKIEGO?!! – Wrzasnąłem a mój głos poniósł się echem po ogromnym podwórzu.
- Mam przeliterować? – Zapytał mnie. – Nie płacz.. – Po czułem, jak łzy zalewają mi oczy a po chwili spływają na moją rozpaloną od żalu i bólu twarz. A on uśmiechał się i jego usta spotkały moje. Delikatnie rozchylił mi usta językiem. – Zdałeś… – Szepnął i odsunął się. Otworzyłem szeroko oczy.
- Jak to zdałem.
- Tak. Nie poddałeś się mojej hipnozie. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – A teraz chodź muszę ci coś pokazać.. – Uśmiechnął się i wszedł w głąb lasu.
Narratorka
Blond włosy chłopak nigdy nie wchodził do tego lasu.. Wróć on nawet nie wychodził na podwórko. Las był gęsty, więc światło słońca nie docierało do wnętrza. Stanęli nagle. Przed nimi było duże jezioro.
- Co to? – Zapytał blondyn. – Jezioro? – Zdziwił się.
- Taa… – Przytaknął ruchem głowy a blondyn zrobił krok w stronę jeziora, które uniosło się a chłopakowi ukazała się kobieta? Raczej nie… To była bogini.
- Witaj Madara. – Kobieta uśmiechnęła się.
- Witaj… Kami no Mizu[Dosł. Bogini wody ^.^].
- Co was do mnie sprowadza? – Zapytała.
- Chcę żebyś nauczył mojego ucznia. – Tu popchnął niebieskookiego. – Wszystkich technik związanych z wodą i powietrzem. – Spojrzał na nią a ona uśmiechnęła się do mężczyzny. – Wrócę jutro do zobaczenia Naruto.
- Dowidzenia… – Uśmiechnął się szeroko do mężczyzny.
- Jak się nazywasz… – Kobieta spojrzała na chłopaka.
- Naruto. Naruto Uzumaki..
- Kłamiesz.. – Powiedziała a jej strój zawiał na wietrze.
- A dlaczego tak uważasz?
- Bo widzę moimi oczyma jak ktoś ma na imię i nazwisko i ty się nazywasz owszem Naruto ale nie Uzumaki a Namikaze. – Powiedziała po chwili. – Opowiem ci pewną Historie wioski Konoha Gakure. – Blondyn usiadł na ziemi, która była miękka niczym puch i począł słuchać…
***
Naruto
Słuchałem kobiety jak zaczarowany, gdy skończyła było rano.
- I co z treningiem? – Zapytałem.
- Podejdź do mnie… – Rozkazała a posłusznie wykonałem polecenie. Podszedłem do niej a ona dotknęła mnie w czoło. Poczułem siłę o jakiej nigdy nie śniłem. – Wystaw dłoń powiedziała po chwili a ja wyciągnąłem lewą dłoń w stronę kobiety. – Teraz trochę zaboli. – Poczułem jak wielki ból przeszywa moją dłoń.
- Aaaaaa! – Pisnąłem cienko.
- Spokojnie. – Uśmiechnęła się szeroko a ja spojrzałem na dłoń na której była wielka litera „N”
- Dlaczego mam na ręce „N”? – Zapytałem.
- To zaraz zniknie. – Lekki uśmiech wpłynął na mą twarz.
- Uhm… – Po chwili ta dziwna litera zniknęła a ja poczułem jak ogarnia mnie ciemność. Zemdlałem.
***
- Pomocy! – Usłyszałem cichy szloch jakiegoś… Dziecka? Spojrzałem na małą, skuloną postać czarnowłosego. Natychmiast go rozpoznałem.
- Sasuke…?!! – Krzyknąłem do chłopca ale ten nawet na mnie nie spojrzał. Za jego plecami stanął jego starszy brat. – Itachi!! – Wrzasnąłem. Ten wbił kły w jego mleczno-białą skórę. Spazm jaki przeżyłem był cholernie bolesny. Po czułem, że osuwam się w nicość.
***
Obudziłem się. Spałem w łóżku. Po moich policzkach spływały łzy.
- Naruto? – Usłyszałem i spojrzałem na mężczyznę stojącego w drzwiach. – Dlaczego masz… – Spojrzał na mnie z przerażeniem i z… głodem? Chyba tak. Nie przeraziłem się tym nie raz miał takie napady a ja cóż mogłem zrobić oddawałem mu (się^3^) moją słodką, delikatną krew. Usiadł za mną okrakiem i zlizał krew z rany którą miałem na szyi. Gdy to zrobił spojrzał na dwie dziurki i odskoczył.
- Huh? Co się stało? – Spojrzałem w stronę mężczyzny, który z przerażenie patrzył w moje oczy.
- Nie nic… Tylko czemu twoja krew smakuję jak… Jak… od wampira.. I to do tego jak od… Sasuke…? – Złapałem się za głowę, która zaczęła pulsować mi nie miłosiernie. – Wracaj do niego on ma kłopoty. Żegnaj Naruto…. – I mówiąc to pchnął mnie mocno do czarnej dziury, która nie wiem kiedy się utworzyła.
***
Obudziłem się na lekko zroszonej trawie. Wstałem szybko i pobiegłem stronę zamku. Wpadłem do środka i stanąłem jak przysłowiowy słup soli. Przede mną leżało ciało, które lekko drżało. Szybko podbiegłem.
- Sasuke!! – Krzyknąłem. Czarny płaszcz w czerwone chmury mignął mi przed oczami. Uniosłem głowę ale tam nikogo nie było. – Itachi!! – Wrzasnąłem ale odpowiedziała mi cisza. – ITACHI!! – Tym razem ryknąłem. Ale i tym razem nikt nie przyszedł. Byłem naprawdę w ściekły skupiłem moją „moc” w dłoni. Po chwili uderzyłem z całej siły w klatkę piersiową bruneta. – Spokojnie teraz będzie dobrze. – Zamknąłem oczy a gdy je otworzyłem na ciele chłopaka nie było ani jednej sinej smugi. Ale i tak się bałem. Bałem się o jego psychikę. – Nie wiem co tu się stało.. Ale.. Źle mi to wygląda. – Wstałem z ziemi, chłopaka przerzuciłem przez ramię i zniknąłem w ciemności nocy..
…******…
Ehh… Kolejny Rozdział *Radocha xDD*
Foty xD:
Kami no Mizu:
Kami no Mizu:
Madara
czwartek, 3 września 2009
Niemoc - part 3 - Krwista noc
Dzisiaj ostatnia część tej podhistorii^^
Trzymajcie się za fotele bo jazda będzie ostra! >D
+++++
Niemoc - part 3
+++ Krwista noc +++
Słońce zaszło, całą okolicę spowił delikatny cień. Tylko na horyzoncie widniały resztki zaróżowionych chmur. Wszelkie dźwięki dnia powoli cichły. Na scenę wyszły sowy, nietoperze i inne nocne stworzenia,które rozpoczęły mroczny koncert pohukiwań, pisków oraz innych bliżej nieokreślonych nawoływań. Barwy kwiatów wyblakły podobnie jak zagasły świece w komnacie starszego z braci Uchiha.Niemoc - part 3
+++ Krwista noc +++
Sarkofag stojący pośrodku mrocznego pokoju leniwie zanikał w ciemnościach. Gdy ostatnia świeca utraciła płomień wieko trumny otworzyło się bez najmniejszego szmeru.
- Sasuke.
- ...
- Sasuke.
- ... od...ej...dźźź... - wymamrotałem na wpół świadomie.
- Obudź się do cholery.
Ocknąłem się. Leżałem w trumience mojego brata, a on sam stał obok niej i pochylał się w moją stronę.
- Daj mi wreszcie spokój. - odwarknąłem.
- Mój głupiutki braciszku... Jeśli chcesz nadal mieć zdrowe i wyleczone ciało radzę ci nie mówić do mnie takim tonem.
Zakląłem pod nosem.
- Wyjdź stąd. - miał na myśli sarkofag.
- To może daj mi jakieś ubranie.
- Szybko,bo muszę dokończyć proces... - rzucił na mnie aksamitną płachtę w kolorze czarnym od zewnętrznej strony i czerwonym od środka.
Okryłem się peleryną i odsunąłem się od Itachiego, który w tym czasie zapalał nowe świece.
- To, co teraz zrobię będzie nieprzyjemne... - oznajmił cicho tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Zacisnąłem usta i czekałem na najgorsze. Czułem że w końcu do tego dojdzie.
Zbliżył się do mnie i chwycił moją twarz w dłonie. Poczułem ciepło przepływające z jego palców w moją twarz. To był miłe... w takim razie czemu mnie ostrzegał?
Nagle zrozumiałem o co chodziło z tym 'nieprzyjemnym' czynem.
- Itachi...! - wydałem z siebie zduszony okrzyk. Spróbowałem się odsunąć, lecz było już za późno.
Widziałem jedynie czarne wzory na karmazynowych oczach brata. Czułem jego obecność w sobie, w swoim umyśle i duszy, był wszędzie, w każdej cząstce mego ciała. Miałem wrażenie jakby wędrował po mnie w butach o kolczastej podeszwie. Bolało, ale nie fizycznie. Zadawał mi cierpienie psychiczne,które trwało godzinami.
- "Co on robi!? Wolałbym, żeby mnie bił niżeli maltretował od środka!" - panikowałem coraz bardziej.
W jednym momencie wróciłem do rzeczywistości i ujrzałem przed sobą Uchihę. Jego tęczówki ponownie miały naturalny kolor.
Zachwiałem się na nogach, a on mnie złapał za ramiona.
- Czemu... czemu mi... to zrobiłeś? - wyjęczałem zdyszany.
- By wyleczyć twe rany. Jesteś już 'czysty'.
Nic na to nie odparłem. Kręciło mi się jeszcze w głowie.
-Jak pewnie zauważyłeś nie goiły się tak szybko jak zwykle. Na dodatek spadła ci temperatura. Wdarło się zakażenie, które było wynikiem...
- Po co to zrobiłeś? I od kiedy się o mnie troszczysz, co? - przerwałem mu.
- Bo jesteś moim bratem... - odpowiedział szczerze.
- Daruj sobie takie gadki! - wyrwałem się z jego uścisku.
- Czyżbym nie mógł pomóc bratu? - postąpił krok do przodu.
-Odwal się! Sam o siebie zadbam! I niby od kiedy jesteś taki kochany!? Nigdy mi nie pomagałeś, a teraz nagle! ni stąd ni zowąd przychodzisz i leczysz mi siniaki? - prychnąłem.
- To nie sińce. To były poważne...
- Wiem że obrażenia były poważne! A wiesz skąd to wiem!? - zdenerwowałem się.Czy on nie pamięta tego co zrobił mi i Naruto? - Bo gdy próbowałem ocalić mojego ukochanego... Ugh!!! - zostałem walnięty w brzuch z siłą, która poniosła mnie przez pięć metrów aż uderzyłem w ścianę za mymi plecami.
Osunąłem się na kolana i kurczowo chwyciłem za podbrzusze. Wyplułem trochę krwi.
Podszedł do mnie i ciągnąc za włosy podniósł mnie do pozycji stojącej.Oszołomiony patrzyłem w jego oczy, przepełnione wrogością.
- Mówiłem, abyś zważał na ton wypowiedzi. - zagroził mi.
- Od-pier... Aaa!!! - dostałem pięścią w policzek przez co z głuchym łoskotem upadłem na posadzkę.
- Mam-cie-bie-do-syć! - wrzasnąłem. - Jesz-cze-dziś-zamie-szkam-z-Naruto!
Nie wiem co on właściwie zrobił ale poczułem przeraźliwy ból na całym ciele. Tak jakbym miał gruchotane kości i jednocześnie podpalaną skórę.Z mojego gardła wydobył się nieludzki skowyt. Mało brakowało a straciłbym przytomność.
- Nigdy nie odejdziesz do tego robaka! - zagrzmiał Itachi. Dźwięk jego głosu zawibrował mi w głowie.
Nie byłem zdolny odpowiedzieć, gdyż zdarłem sobie gardło. Użyłem telepatii.
- "A co cię obchodzi że do niego pójdę!?" - starałem się dźwignąć do pozycji klęczącej.
-Ta gnida skaziła twoje ciało... - chciałem przerwać ale w mgnieniu oka znalazł się za mymi plecami i zasłonił mi usta dłonią. Był to znak żebym nawet w myślach nie stawiał oporu. - a ono należy do mnie.
Rozwarłem szeroko oczy.
- "Ja? Do niego? Co? Od kiedy niby? Odbiło mu?" - miałem mętlik w głowie.
-Gdy tylko cię dotknął wyczułem to. Potem, kiedy skosztowałeś Jego krwi doznałem uczucia obrzydzenia. On jest połączony z tobą jakąś więzią...Gdyby dwa czynniki nie przeszkadzały mi w waszym związku zostawiłbym was w spokoju.
- "Jakie czynniki" - zakasłałem wypluwając krople krwi z ust.
Klęczałem na zimnej podłodze z opuszczonymi rękoma. Nie miałem sił by odsunąć ramię brata. Oparł mnie o siebie.
- Pierwszy dotyczy tego robaka, Naruto. - zaczął z pogardą. - Nie wiem czy wiesz, ale w jego krwi jest coś więcej poza posoką zwykłego śmiertelnika. Krótko mówiąc jest potworem. - siedziałem bezsilnie słuchając jego wywodu. - Starałem się zbadać jego krew ale nam przeszkodziłeś.
- "Chciałeś go zgwałcić!" - posłałem mu piorunującą myśl.
- Bo ty pierwszy tego nie zrobiłeś. - zadrwił.
Zmarszczyłem gniewnie brwi.
- "Co jest drugim powodem?" - zapytałem zdenerwowany.
- Ty.
- "Jak to ja?" - odparłem zaskoczony.
- Hmy. - prychnął. - Jesteś mój od zawsze i nie oddam ciebie jakiemuś śmieciowi, chyba że...
- "Totalnie cię pojebało!!??" - gdy przesłałem tę myśl poczułem jego dłoń na mym brzuchu.
- Ależ braciszku. Skąd te nerwy?
- "Nie dotykaj mnie!"
- Już mi nie uciekniesz. Masz za mało sił. - szepnął mi do ucha, a następnie polizał mnie po policzku.
- "Kurwa!!!"
- To słowo mile kojarzy się z jedną z mych ofiar. - oznajmił podnieconym głosem.
Zagryzłem wargi.
- Ona była mną oczarowana...
- "Raczej ty ją omamiłeś hipnozą..." - mruknąłem.
- Pamiętam co robiła, co razem robiliśmy. Taaak. - westchnął. - To była cudowna noc...
- "A gdzie ona jest? Nie zatrzymałeś jej?" - zapytałem od niechcenia.
- Zabiłem ją zaraz po seksie. Można by powiedzieć, że umarła od orgazmu. - uśmiechnął się drapieżnie. - Ale sama tego chciała.
- "Śmierci!?" - osłupiałem.
- Tak. Po tym co teraz z tobą zrobię też będziesz błagał o rychły zgon.
Nim wydałem z siebie choćby jeden jęk Itachi chwycił mnie w pasie i zaniósł do sarkofagu. Zostałem położony na pokrywie brzuchem do dołu. Moje nogi zwisały bezwładnie po obu stronach skrzyni, podobnie jak ręce. Z ledwością się poruszałem.
- "Co ty chcesz mi zrobić?" - wiem, że to pytanie było banalne, znałem na nie odpowiedź.
- Pokazać ci do kogo należysz, kochanie.
Zadrżałem ze strachu. Dreszcze wstrząsały mną ta jak silny wiatr potrząsa suchymi liśćmi.
W jego głosie usłyszałem coś dzikiego, tajemniczego. Coś co mnie przeraziło.
Bałem cię.
Bez najmniejszego ostrzeżenia, jakiejkolwiek podpowiedzi odsunął pelerynę z moich pleców i wszedł we mnie. Zrobił to tak gwałtownie, że wrzasnąłem dopiero po chwili, gdy fala bólu dotarła do mózgu.
Przez chwilę nie ruszał biodrami. Chwycił moje ramiona i nie puszczając położył wzdłuż mego tułowia. Zacisnął palce kawałek nad łokciami i oparł się na nich.Uniemożliwił mi tym sposobem wykonanie nawet najmniejszego ruchu. Jęknąłem z bólu.
Zaczął się poruszać. Nawet nie zdążyłem przywyknąć do jego obecności. Wbijał się we mnie tak agresywnie, że brakło mi oddechu. Dyszałem i sapałem na przemian, w myślach przeklinałem Itachiego. Napierał coraz mocniej. Ból stawał się coraz mocniejszy, na dodatek mój członek był przygnieciony naszym wspólnym ciężarem. Czułem jak boleśnie rośnie.
Nagle w moim wnętrzu pojawiła się ciepła substancja. Itachi opadł na mnie lekko zdyszany. Zwolnił uścisk dłoni dzięki czemu moje ręce opadły z powrotem w dół, na obie strony trumny.
- "I co? - sapałem - Teraz jesteś szczęśliwy?" - zapytałem z nieukrywaną odrazą.
Zachichotał.
-To był zaledwie początek. - wyszedł ze mnie przez co jęknąłem. -Ta kobieta, którą pieprzyłem też nie wierzyła, że to nie koniec. - ponownie zarechotał. - Wtedy zaczęły się jej błagania o śmierć... A jak będzie z tobą, braciszku?
- "Pierdol się..."
- Tylko z tobą. - uśmiechnął się i usiadł okrakiem na sarkofagu przede mną. Miałem teraz twarz na wysokości jego męskości.
- Jeśli zadraśniesz mnie choćby jednym ząbkiem... zabiję. - chłód w jego głosie zmroził mi krew w żyłach.
Zniecierpliwiony szarpnął mnie za włosy i zbliżył do siebie. Chcąc nie chcąc pochłonąłem ustami jego penisa. Poczułem resztki jego spermy. Zacząłem poruszać głową, ale zatrzymał mnie.
- Tylko językiem... - nakazał świdrując mnie spojrzeniem.
Wykonałem polecenie. Wodziłem językiem po trzonie jak po lodzie na patyku. Kręciłem kółeczka i ósemki na całej długości.
- Teraz ssij... - rozkazał.
Powoli podnosiłem głowę do góry. Zasysałem się jednocześnie na członku. Dotarłem do główki. Przy niej pozostałem dłużej. Ssałem tak mocno, że wydawało mi się iż w każdej chwili wciągnąć ustami całego Itachiego.
Moje wargi napuchły lekko i poczerwieniały.
Kolejnego polecenia nie wymówił na głos. Trzymając kosmyk włosów zaczął poruszać moją głową. Zaciskałem wargi na całej męskości tak by nie zahaczyć zębami o skórę.
Po chwili doszedł, z westchnieniem odchylił głowę do tyłu.
Odsunąłem twarz od jego penisa.
- "Nie połykaj ani nie wypluwaj." - upomniał mnie.
Skrzywiłem się na tę myśl. Miałem bowiem w ustach jego spermę.
Gdy już doszedł do siebie nachylił się do mnie i pocałował. Ten pocałunek chyba bardziej służył jego głodowi. Wylizał ze mnie swoją wydzielinę i połknął ją ze smakiem.
- "Jesteś pojebany." - mruknąłem.
Chciałem wstać ale powstrzymał mnie ból w kroczu. Popatrzyłem na brata rozwścieczony. On zaś przypatrywał mi się.
- "Czemu się ZNOWU tak na mnie gapisz?"
- Podziwiam swoją dziwkę.
- CO!?!?!? - doznałem szoku "To o tym zawsze myślał gdy patrzył na mnie tym wzrokiem!?"
Zepchnął mnie na podłogę i otworzył trumnę. Następnie kazał mi uklęknąć przed jednym z jej końców i włożyć ręce do środka. Rozdygotany wykonałem ten rozkaz. Myślałem, że mi zatrzaśnie wieko na ramionach. Niestety myliłem się.
Pchnął mnie lekko. Zrozumiałem do czego dąży. Stałem na czworaka z kolanami na posadzce, a łokciami opierając się o dno sarkofagu. Wypięty do góry czułem się fatalnie.
Rozszerzył mi nogi i również bez ostrzeżenia wszedł we mnie. Wrzasnąłem z bólu. "Czemu on mi to robi!?!?"
Chwycił za moje pośladki i rozszerzał je przy każdym pchnięciu. Coś gorącego zaczęło spływać po moich udach. Modliłem się by nie byłą to krew. Jednak przypływ słabości potwierdził me obawy.
Nagle przestał. Wyszedł ze mnie i pochylił się. Wpił kły w mój kark i wyssał dawkę krwi. Potem znów wbił we mnie napęczniałego członka. W tej pozycji czułem jak mnie rozrywa od środka. Kujący ból wzmagał się. Jedną dłonią objął mego penisa i zaczął go obciągać.
Jęczałem i kwiliłem jak bity pies. Wbrew sobie doszedłem już po chwili. Itachi jednak pieprzył mnie dalej. Puścił moją męskość. Wbił pazury w moje plecy, aż pojawiły się kropelki szkarłatnej cieczy.
Zacząłem krzyczeć by przestał. On tylko się zaśmiał.
Wyszedł ze mnie. Myślałem, że to koniec. Znów byłem w błędzie. Wrzucił mnie do trumny na plecy. Uniósł moje nogi i położył je sobie na ramionach. Zagłębił we mnie penisa i ponownie zaczął się poruszać.
W tej pozycji zrobiło mi się jeszcze gorzej. Teraz moje nogi nie były rozszerzone tak jak wcześniej. Byłem 'ciaśniejszy' i Itachi o tym wiedział. Doskonale zdawał sobie sprawę, że czyni mi więcej bólu. Chociaż czy ja go rzeczywiście czułem?
Powoli czerniało mi przed oczyma.
Mój starszy brat nachylił się do przodu i ostatni raz wbił się we mnie.
Pamiętam tylko, że zanim straciłem przytomność widziałem jego czerwone źrenice oraz słyszałem jego zachrypnięty pogardliwy głos.
- Chyba za dużo krwi straciłeś, mój kochany, głupiutki braciszku...
+++ Koniec części czternastej +++

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Nooooooooooooooooooo.........................
Wreszcie napisałam hardkora >]
Generalnie następną notkę pisze Kushi^^ No chyba, że mam coś jeszcze dopisać ;P
Pozdrawiam fanów, gości, komentatorów i czytelników!!! :*
środa, 2 września 2009
Rozdział Przeniesione.. z http://wampiry-w-konoha-sasunaru.blog.onet.pl
Prolog - Krwista noc
Powoli zbliżała się jesień.
Panowała ponura noc. W każdą najmniejszą szczelinę wciskał się lodowaty wyjący wiatr. Na ulicach całej Konochy nie było żywej duszy.
Żywej nie, za to wąskie zacienione alejki przemierzali ci, co nie byli ani żywi, ani umarli...
***
Wysoka jak na swój wiek postać, w czarnych szatach poruszała się bezszelestnie. Kroczyła majestatycznie po grzbiecie jednego z dachów. Na twarz miała zasunięty kaptur.
Srebrny księżyc oświetlał jedynie podbródek i usta młodzieńca. Blada skóra udekorowana była dwoma strumyczkami karmazynowej krwi...
- „Aniki? Gdzieś ty się podziewał?” - zastanawiałem się, gdy ujrzałem nagle mroczną postać. Bez wydania najmniejszego szmeru pojawiłem się obok mojego brata. Byłem również w pelerynie z naciągniętym na głowę kapturem. Miałem około dziesięciu lat, a on trochę ponad trzynaście.
- Głód. - szepnął z spokojnie, lecz ja wyczułem jego pasję i żądzę.
- „Czy on zawsze tyle je w nowych miejscach?” - zdziwiłem się.
- Tak. Nowe miejsce, nowa krew. Staliśmy w milczeniu wpatrując się w zalane poświatą księżyca miasto.
- „Wracajmy. Rodzice czekają..” - wypowiedziałem w myślach.
Ostatni raz rzuciliśmy okiem na srebrną tarczę, po czym rozpłynęliśmy się w powietrzu... Poszukiwałem ofiary. Nie byłem jednak tak głodny by atakować pierwszą lepszą osobę. Moje włosy falowały w zimnym powietrzu uderzającym mnie w twarz. Leciałem powoli, bez jakiegokolwiek pośpiechu. Moje czarne błoniaste skrzydła uderzały bezdźwięcznie, unosiły mnie coraz wyżej.
- „Nie rozumiem mojego brata. On zawsze tak agresywnie podchodzi do Uczty. Przed rodzicami też się tłumaczy jak jakiś palant... Ale często mi mówi, że jak znajdę odpowiednią ofiarę, to też obudzi się we mnie prawdziwa natura. Brednie! Ja nie będę taki jak on!” – Powoli zniżałem lot. W końcu przemieszczałem się tuż nad samymi dachami.
- „Nikogo tu nie ma? Myślałem, że w każdym mieście chociaż część ludzi żyje 24h.” – Nagle zobaczyłem upragniony widok.
- „Wreszcie!” - ucieszyłem się. Wylądowałem niezauważony w ciemnym zaułku. obserwowałem dwoje ludzi.
- „Zaraz! To jakieś dzieci! Ale mam szczęście! Świeżutki i soczysty posiłek!” – Już miałem wyjść gdy dziewczyna uderzyła partnera i odbiegła krzycząc jakieś wyzwiska.
Chłopak stał jak słup soli.
- „Chyba jest w moim wieku. Echhh.... Najpierw dziewczyna, on chyba będzie tu tak stał całą noc...” – Wzbiłem się w powietrze i dorwałem nastolatkę gdy sięgała po klamkę do drzwi od swego mieszkania.
- „Dziewica... ale jakiś nieprzyjemny smak…” - wróciłem do chłopca.
Już go nie było. Przykucnąłem w miejscu gdzie stał przed chwilą. Powąchałem ślady w piasku. Z początku nic ciekawego, jednak poczułem interesującą woń. Ów dzieciak poruszał się smętnie. Jego powłóczyste kroki rozbawiły mnie.
- „I co teraz?” - wysłałem mu telepatycznie pytanie.
- Hę? K-ktoś tu jest? - stanął jak wryty.
- „Naruuutooo...”
- K-kim ty jesteś!? - wystraszył się.
- „Pewnie się zastanawiasz skąd znam Twoje imię...”
- Nie ukrywaj się! - pisnął.
- „Nie ukrywam.”
- To się pokaż! - Krzyknął przerażony.
- „Odwróć się.” – Zlękniony wykonał polecenie. Gdy spojrzałem w jego duże błękitne oczy... coś we mnie pękło.
- "Co się ze mną dzieje!?" - widząc jego strach i.. i coś jeszcze... ta głębia... miał coś w sobie... coś co mnie zszokowało. Czując nagły przypływ nieznanego mi dotąd uczucia odechciało mi się krwi. Uciekłem wzbijając się w górę.
Rozdział: Pierwszy…
Przeprowadzka.
+ + + Krwista noc + + +
Była jesień. Liście opadają jeden po drugim na brukową ulicę.
- Sakura-chan! – Powiedziałem cicho, spokojnie. – Podobasz mi się – Dodałem. Na policzku poczułem uderzenie.
- Ty sukinsynie! Spadaj stąd.. – Pobiegła do domu. Patrzyłem za nią przez chwilę. Po chwili odwróciłem się napięcie i powlokłem się smętnie uliczką Tokio w stronę domu. Miałem siedem lat.
- "I co teraz?" – Usłyszałem cichy głos w mojej głowie.
- Hę? K-ktoś tu jest? - stanąłem jak wryty.
- "Naruuutooo..." – Znowu ten głos..
- K-kim ty jesteś!? – wystraszyłem się.
- "Pewnie się zastanawiasz skąd znam Twoje imię..."
- Nie ukrywaj się! – Pisnąłem.
- "Nie ukrywam."
- To się pokaż! – Krzyknąłem.
- "Odwróć się." – Z przerażeniem w oczach wykonałem polecenie. Widziałem młodego chłopaka z kapturem na głowie. Był chyba starszy. Po chwili odwrócił się i odleciał? Jak to odleciał? A może to moja wyobraźnia? Tak, na pewno.. Pobiegłem do domu.
***
W kuchni siedziała moja mama wraz z tatą. Rozmawiają o czymś.
- Cześć… – Krzyknąłem przebiegając obok kuchni która była w kolorze jasnego beżu.
- Naruto poczekaj. – Powiedział do mnie ojciec.
- Słucham? – Zapytałem cicho wchodząc do kuchni.
- Mam coś dla ciebie.
- Coo?! – Pisnąłem cicho.
- Proszę… – Tata podał mi czarnego, słodkiego kociaka.
- Wow! Arigato! – Krzyknąłem.
- Jak mu dasz na imię? – Zapytała mama.
- Hmm… Sasuke… – Odparłem po chwili zastanowienia.
***
Od aut.: Chłopcy dorastali. Sasuke wyrósł na wysokiego pięknego dziewiętnastolatka. Zaś Naruto… Cóż tu się nic nie zmieniło…
N. Ej! Bez przesady.
Od aut.: Naruto żartuje^^. Zaś Naruto zmienił się. Był ładnym szesnastoletnim chłopakiem. Był też najbardziej dziewczęcy w szkole. Duże lazurowe oczęta, długie rzęsy, biodra też dziewczęce. Brakowało mu tylko piersi i dłuższych blond włosów.
N.
Szedłem uliczką Tokio z książką w dłoni. Książka nosiła tytuł „Wampiry z Morganville. Bal umarłych”.
- „Znów noc zapada nad Morganville... Wkrótce ulice miasta zaroją się od zła spragnionego świeżej krwi... Siedemnastoletnia Klaudia coraz lepiej radziła sobie w Morganville - mieście, którym rządzą wampiry. Coraz lepiej dogaduje się ze współlokatorami - chociaż nie są całkiem żywi…” – Czytanie przerwało mi mocne pacnięcie w głowę. – O… Cześć Kushi cześć Huurre^^ – Uśmiechnąłem się do moich dwóch przyjaciółek.
- Ohayo… – Burknęły.
- O co chodzi. „Czyżby się po kłóciły…?!”
- Nic… Naruto!^^ – Krzyknęły po chwili.
- Po prostu mamy sprawę. – Uśmiechnęły się.
***
Weszliśmy do domu.
- Mamo tato… Jestem… – Z pełnym uzębieniem wparowałem do kuchni. Kuchnia była pusta. – Chyba jeszcze nie wrócili.
-Więc o co chodzi..? – Zapytałem siedząc i kiwając się na krześle w tył i w przód.
- Bo-bo! Eeee… – Zaczęła Huurre.
- Jesteśmy razem… – Powiedziała Kushina. Krzesło na którym siedziałem zachwiało się niebezpiecznie. Po chwili runąłem na ziemię jak długi.
- Że coo?! – Zdziwiłem się. – Od kiedy? – Zapytałem leżąc na podłodze.
- Od soboty.. – Odparła Kushina. Huurre podała mi rękę, żebym mógł wstać. Gdy wstałem poczułem w kieszeni moich pomarańczowych jeansów(Są takie O.O)wibrację telefonu komórkowego. Wyjąłem telefon w i spojrzałem na wyświetlacz..
- To mama… – Powiedziałem cicho. – Słucham? Tak, tak, co takiego?! Przeprowadzka?! Znowu! – Jęknąłem. – …Ale do kąt?! Do Konohy?! Ale mamoooo!! – Rozłączyła się…
- O co chodzi? – Zapytała Huurre.
- Przeprowadzam się..
- Znowu! – Powiedziała Kushina.
- Hai, hai… Mamy mieszkać na obrzeżach Konoha…
- Uuu… – Zapiała Huurre.
- Jedziemy z tobą… – Krzyknęła Kushina.
- Kushi? – Huurre spojrzała na czarnowłosą zimno.
- Please x) – Zrobiła maślane oczęta.
- Możecie jechać… – Powiedziałem. – Huurre masz mnie odwieść. No i zostaniecie nie?
- Taaaaaaaaaak! – Wrzasnęła Kushi.
- Chodźcie pomożecie mi się spakować… – Uśmiechnąłem się swym pełnym U uzębieniem.
…******…
Rozdział: 2…
Remont
+++ Krwista noc +++
Sasuke spacerował w głębokim zamyśleniu. Przemierzał długie i aż duszące ciemnością korytarze. Uwielbiał miejsca jak to, gdzie zwykły człowiek czuł się przytłoczony a jego zmysły szargane były w strzępki. Miejsca, w których wiedział, że jest władcą strachu.
Kręty korytarz, w zamku którego się znajdował, oblepiony był pajęczynami. Każdy podgryziony przez mole gobelin, każdy spleśniały dywan wydzielały wiązkę nieprzyjemnej woni, jaka panowała w całym pałacu. Wilgoć strawiła wszystko. Począwszy od drewnianych sufitów w najwyższej wierzy, kończąc na kamiennej podłodze w najgłębszym lochu. Posiadłość od wielu, wielu lat była gniazdem szczurów, nietoperzy oraz wszelakiego robactwa.
Tak było do niedawna. Widok gnijącego zamczyska pozostał niezmieniony z zewnątrz.
W momencie gdy do ruiny wprowadziła się pewna rodzina, pałac nabierał blasku dawnej świetności. Prace remontowe (w stu procentach nie przypominające takich jakie widzimy na co dzień w domach) rozpoczęto w lochach. Doprowadzano kolejne pomieszczenia do ładu, by były sprawne i przydatne. Tylko nieliczne upiększano poprzez wnoszenie mebli i bibelotów.
Nie każdy był też wyposażany w świece, które były jedynymi źródłami światła. Młodemu Uchiha znudził się mozolny spacer wzdłuż arrasów. Postanowił zwiedzić najwyższe konstrukcje zamczyska.
Doszedł do jednej z okiennic i wyskoczył. Na jego plecach pojawiły się skrzydła. Z pozoru ciężkie kończyny obleczone czarniejszymi od nocy błonami w rzeczywistości były lżejsze od ptasich skrzydeł.
Szybując w mroku i obserwując gwieździste niebo dotarł do jednej z czterech wieżyczek. Doleciał do kamiennej wnęki i uczepił się muru wokół okna jak prawdziwy nietoperz. Wślizgnął się do środka i przyjrzał z bliska zakurzonemu pomieszczeniu. Po jego czarnych kończynach nie zostało śladu.
[czemu bez śladu? dowiecie się później, w innej notce]
W komnacie znajdowało się kilka porośniętych grzybami mebli i parę wytartych książek. Znudzony wrócił do swojego pokoju, w północnej części pałacu.
Zdegustowany całą tą sytuacją przeprowadzki usiadł na krwisto czerwonym kobiercu, na którym spoczywała ego trumna. Oparł o nią plecy i głowę. Trzymając niezgrabnie kieliszek wypełniony do połowy krwią upił łyk. Dopiero wtedy wróciły do niego wspomnienia sprzed kilku tygodni.
Najpierw ujrzał w wyobraźni oczy błękitne niczym rześki poranek, którego nigdy nie mógł ujrzeć. Po paru minutach wpatrywania się w ów obraz przyłapał się na tym, że nie może się doczekać kolejnego spotkania z...
- Naruto. - odezwał się po raz pierwszy od przeprowadzki.
+
Kilka lat później, kiedy Sasuke wyrósł na przystojnego dziewiętnastolatka, siedziba jego rodziny przerastała swym wdziękiem dawny wystrój. Tylko nieliczni mieszkań Konohy, którzy zapuszczali się w gdzie czy w nocy do tego zamku odkrywali jego prawdziwe piękno. Niestety żaden z tych poszukiwaczy nie zdołał powrócić żywo, by o tym opowiedzieć
+
Rodzice Itachiego i Sasuke byli już wiekowymi wampirami. Tylko oni sami wiedzieli, jak długo stąpają po tej ziemi. Coraz częściej schodzili do swej komnaty w lochach i zasypiali w kamiennych trumnach na miesiące. Budzili się nawet raz na pół roku by napoić się świeżą krwią. W przeciwieństwie do nich, starszy syn wychodził niemal co noc na łowy. Bezwzględny mężczyzna pomimo starań jakie czynił zabijał po kilka ofiar tygodniowo. Z każdym powrotem dostawał naganę od Sasuke. Młodszy z braci co wieczór wmawiał mu, że ostatnio musieli się przeprowadzić właśnie przez jego niepohamowany głód. Chłopak kazał Itachiemu silić się w lesie, zwierzyną. On sam tak robił. Jako jedyny z rodziny nie odczuwał takiego pragnienia krwi. Przynajmniej przez dwadzieścia osiem dni w miesiącu, bo. Kiedy nadchodziła pełnia. Wyostrzały się zmysły. Oczy zalewała żądza. Serce łomotało tak szybko, że nie było go słychać. Zaczynało się polowanie.
+++ Koniec części trzeciej +++
Rozdział: Trzeci… – Cześć: pierwsza…
„Pełnia – Czemu księżyc jest czerwony?”
+ + + Krwista noc + + +
Minęło sześć i półgodziny. Huurre prowadziła. Momentami było śmiesznie. Ale…
- A opowiadałam wam historie tak straszną, że sama się jej boje? – Zapytała Kushina chichotając głupio.
- Nieee…! – Pisnąłem. Kushina umie opowiadać straszne historie.
- No skoro tak mówisz… Zaczynam. No więc… W starym zamku gdzieś w północnej Japonii żyła rodzina. Miała dwójkę ładnych dzieci… – Huurre zachichotała. – (…)w tym samym momencie drzwi otworzyły się z hukiem ukazując zmokniętą i przygarbioną postać, a gdy weszła do środka zostawiła na podłodze ślady krwi.
- Nie chce! – Pisnąłem
-Ale o co ci chodzi? Opowieści o duchach są fantastyczne, a ci ludzie zostali zmasakrowani. Wiecie, że po tej zbrodni jeszcze przez dłuższy czas leżały tam ich flaki. Wszędzie było pełno krwi, a ich dusze nigdy nie zaznały spokoju. Najbardziej mścił się młody chłopak, którego zabito ze szczególnym okrucieństwem, najpierw gwałcąc przez kilkanaście dni. Wracał tam cały we krwi, ociekający wodą.. – Kushina uśmiechała się złowieszczo opowiadając z niesłychanym zacięciem. Opowiadanie przerwała.
- Dojechaliśmy… – I rzeczywiście. Ogromny, stary zamek, do okoła piętrzył się las, zaś w tle zachód słońca. Stara zamek była piękna.
- Kto pierwszy w domu zajmuję największy pokój! – Krzyknęła Kushi i już jej nie było.
- Ej to niesprawiedliwee! – Krzyknąłem. Słońce zaszło całkowicie. Wbiegłem jako pierwszy.
***
- Chodźcie pewnie twoich rodziców tu jeszcze niema. – Powiedziała wchodząca do domu Huurre.
- To niesprawiedliwe… – Warknęła Kushi. – Chodźmy poszukać pokoi – Uśmiechnąłem się.
-Uhm…
- Tu za dwadzieścia minut… – Bardziej stwierdziła niż zapytała Huurre. Rozeszliśmy się. W tym willi było mrocznie na ścianach wisiały pajęczyny, na dużych obrazach widniał kurz. Kichnąłem po chwili czując za duże skupisko kurzu. Wszedłem do czyjejś komnaty. Była pusta.
- To będzie idealne miejsce dla Kushiny i Huurre… – Uśmiechnąłem się do siebie. Wyszedłem z komnaty i skierowałem się obok. Ten pokój był za to strasznie ciemny. Wszedłem do środka mając przeczucie przerażenia. Dobrze, że miałem świece. Jako, tako oświetliłem sobie cały pokój. Był pusty? Nie.. Nie był pusty na środku dużego pomieszczenia stała… O boże! Trumna. Podszedłem do niej. Otworzyłem niepewnie wieko i… – Pusta! Ufff… – Westchnąłem ciężko. Nie chcąc czekać bezsensownie wyszedłem z pokoju zamykając drzwi i skierowałem się do pokoju obok. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zapaliłem pozostałe dwie świeczki w pokoju. Zrobiło się jasno. Zobaczyłem dużej wielkości czerwone łoże, dwie szafeczki, zielony, nieco przybrudzony dywan, kilka półeczek, zabrudzona szafa na ubrania. – Ten pokój jest mój… – Powiedziałem entuzjastycznie. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do holu.
***
- Jestem…! – Krzyknąłem.
- Świetnie… Chodźmy coś zjeść… – Rzekła czarnowłosa i kocio oka kierując się domniemanej kuchni.
- A gdzie ona jest… – Zapytała ciemnowłosa blondynka.
- Ja pokaże. – Powiedziała Kushina.
***
Weszliśmy do jadalni. Było to dość duże pomieszczenie. Długi stół, dwadzieścia cztery krzesła. A co najdziwniejsze to, to, że stół był przyszykowany.
- Ktoś tu mieszka? – Zapytałem przestraszony.
- Co ty gadasz? To ja przyrządziłam… – Zapiała radośnie Kushina.
- No to siadajmy ^^ – Uśmiechnąłem się.
***
Po zjedzonej kolacji poszliśmy do naszych pokoi.
- Naruto? – Zapytała Huurre idąc za mną do ich pokoju.
- Hm…? – Burknąłem pod nosem.
- Gdzie masz pokój? – Zadała to pytanie czarnowłosa.
- Drugi po prawej… – Uśmiechnąłem się.
***
Opadłem na poduszki. Przykryłem się kołdrą po uszy i zasnąłem..
***
Obudził mnie jakiś dziwny zapach. Dziwnie znajomy, ale nie na tyle intensywny by móc go rozpoznać. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie jestem w swoim łóżku, a nawet nie w swoim domu. Ogarnął mnie dziwny niepokój. Otworzyłem oczy. Błądząc nimi w ciemnościach, próbowałem cokolwiek dojrzeć, ale ogarniający go mrok był jak bardzo gęsta mgła. Przesłaniał wzrok, nie pozwalając na jakikolwiek ruch i napawał przeszywającym strachem. Po macka podszedłem do śpiących dziewcząt. Upewniwszy się, że wszystko z nimi w porządku, usiadłem w fotelu. Wiedziałem co się stanie. Wiedziałem, że jest to jeden z moich koszmarów. Poznałem od razu. W nocy nigdy nie jest tak ciemno i jeszcze ten zapach. Tak znajomy, a jednocześnie tak dziwny. Czekałem. Minuty mijały niepewnie. Powoli zacząłem wątpić w swoją intuicję. A może jednak się obudziłem? Nie, coś mu nie pasowało. Ta cisza. Było zdecydowanie za cicho. Nagle poczułem coś zimnego przy swoim gardle. Zimnego i metalowego. Wzdrygnąłem się. Mój ruch spowodował przecięcie skóry i kropelka czerwonej cieczy spłynęła leniwie po mojej szyi. Ten zapach. Teraz dopiero go poznałem, zapach świeżej krwi. Usłyszałem za swoimi plecami ledwo dosłyszalny chichot, który powoli przeradzał się w głośny, szyderczy śmiech. Gdy śmiech ustał, cały pokój rozbłysnął białym, rażącym, światłem, które zupełnie oślepiło i zdezorientowało mnie. Próbowałem otworzyć oczy, które z trudem znosiły taki nadmiar światła, jednak na nic. I znów ten śmiech. Światło powoli zmniejszało swe natężenie pozwalając ujrzeć co się dzieje. Nagle moje serce zamarło. Źrenice zmniejszyły się karmione strachem. Z trudem przełknąłem ślinę. Ujrzałem jakiegoś młodego, czarnowłosego chłopaka, który niebezpiecznie bawił się sztyletem nad ciałem dziewczyn. Jeden nieostrożny ruch i po czarnowłosej i blondynce. Chociaż wiedziałem, że to tylko sen wydawałem się niesamowicie realny. Nie mogłem nic zrobić, bo sam miałem nóż przy gardle. Spojrzał na chłopaka. W jego oczach troska mieszała się z nienawiścią.
- Narutoooo…
- Aaaaaaaaaa!! – Wrzasnąłem
***
- Aaaaaaaaa!! – Obudziły mnie dziewczyny.
- CO CI JEST NARUTO?!!! – Wrzasnęła mi na ucho Kushina.
- C-Coś chciało mnie zabić… A raczej ktoś chciał mnie zabić… – Wypowiedziałem. Kushina stuknęła mnie w czoło. – Ite… – Szepnąłem. – Ty się jednak nie zmienisz… – Zachichotałem.
- Obudziłeś mnie… – Warknęła zło wrogo Huurre. – …A miałam taaki piękny seen… – Przeciągnęła się.
- No dobrze… My już nie uśniemy nie? – Westchnęła Kushina. Spojrzałem w księżyc. Pełnia.
- „Ale czemu księżyc jest czerwony?”
******
Rozdział: 4…
Wstręt – Czemu księżyc jest czerwony?
+++ Krwista noc +++
- "Itachi! Nie zbliżaj się do nich! Rozumiesz! Zostaw ich w spokoju!" - wrzeszczałem w myślach na starszego brata.
-"Niby czemu?" - zaśmiał się upiornie. - "Sami tu przyszli. Zapewne słuchali opowieści o tajemniczych zniknięciach w tym zamku..."
- "Ty debilu! A może nie wiedzieli o nich!" - nie ustępowałem.
Kłóciłem się z nim od momentu pojawienia się tu trójki przybyszy. Wśród nich wyczułem tego blondyna.
- "To nie zmienia faktu, że kolacja przyszła sama" - odparł lodowato.
- "Nie rozumiesz? Nie możesz ich wyssać! ..."
- "To daj mi chociaż jeden powód, który odwiedzie mnie od takiej uczty! Świeżutka krew. Przecież tam jest prawiczek i dziew...!"
Zagryzłem wargi.
- "Ten blondyn należy do mnie!" - ryknąłem.
Odepchnąłem wstrząśniętego brata od drzwi i nim je za sobą zatrzasnąłem dodałem:
- "I nie waż się jego tknąć. Bo zabiję."
Odnalazłem Naruto w moim pokoju. "Jak mam nie wykorzystać takiej sytuacji?" -jęknąłem mentalnie. On mnie nie widział, a stałem nieopodal niego w zacienionym kącie pomieszczenia. Niestety nim się ruszyłem on z grymasem na twarzy omiótł wnętrze pokoju i wyszedł mrucząc coś pod nosem.
- "O co mu chodzi? Przecież moja sypialnia jest najlepsza w tej dziurze!"
Chłopak wszedł do pokoju obok. Wyraźnie usatysfakcjonowany powiedział do siebie:
- Ten jest mój! - po czym wyszedł.
Postanowiłem uśpić czujność jego towarzyszek. Omamiłem jedną z nich, aby twierdziła, iż kolacja którą zastali w jadalni była jej wytworem. Tak naprawdę ja, ją zrobiłem. Miałem nadzieję, że szybko zasną od mikstury, którą dodałem do kilku potraw.
Udało się.
Za pomocą telepatii wkradłem się do umysłu śpiącego blondyna. Zasiałem w nim ziarna bardzo realistycznego snu. Koszmar miał wywołać nie tylko strach...
- Narutoooo... - zasyczałem na koniec męki jaką mu sprezentowałem.
Wrzasnął.
Uśmiechnąłem się. Przyczajony w największym mroku pomieszczenia zacząłem się powoli zbliżać do ofiary. Nic jednak nie wyszło z mojej gry. Do sypialni wbiegły te dwie parszywe dziewuchy. Chowając się przed nimi zrozumiałem, że Mój Wybraniec musi być sam, bez tej paskudnej eskorty.
Na domiar złego wyczułem straszną bliskość mojego brata.
- "Kurwa!" - zakląłem i wymknąłem się na korytarz. Ta trójka i tak była zbytnio zajęta lamentami.
-"ITACHI!!! Wyraźnie ci powiedziałem, że nie masz się zbliżać do mojej zwierzyny!" - przecież nie mogłem mu powiedzieć, że ta zwierzyna, przyciąga mnie do siebie niczym kochanka nawołująca swego oblubieńca. Rozprowadziłem groźbę po zamku z takim impetem, że aż mury się zatrzęsły w posadach.
Wywęszyłem braciszka w odległości dwustu metrów na zachód.
Pobiegłem do niego. Chciałem go powstrzymać przed zbliżeniem się, lub co gorsza zaatakowaniem obecnych gości. Już z odległości pięćdziesięciu metrów zauważyłem, że Itachi jest w transie.
- "Nie jest dobrze - jęknąłem. - jest fatalnie!"
Jeśli mój braciszek miał wypełnione iskrzącą czernią oczy, twarz bledszą i bardziej zmatowiałą od kości, zamiast paznokci zaostrzone szpony, na wpół sformowane skrzydła oraz przede wszystkim kły wydłużone i gotowe do wyssania ofierze krwi, oznaczało to, że jest w najwyższej fazie Głodu. Mógł zaatakować każdą nieśmiertelną istotę, którą napotka na swej drodze.
Tak wyglądał teraz.
- "Narutoooo!"
- O nie! Znowu to słyszę! Dziewczyny! Pomóżcie! Błagam...!
- "Jeśli chcesz żyć uciekaj z tymi wstrętnymi dziewkami z tego zamku, i nigdy nie wracaj!"
- Naturo! Co ci się stało? - krzyknęła brunetka szarpiąc białego jak kartka papieru blondyna.
- On... On każe nam uciekać...
- Jaki on!? - wystraszyła się brązowooka klęcząca tuż obok przyjaciółki.
- Czy to ważne!? - skarciła ją ta pierwsza i pospiesznie dodała. - Dlaczego nam każe uciekać?
"Jakież one głupie i naiwne!" - jęknąłem podczas walki z Itachim. Nie miałem już wiele sił by go powstrzymać przez jego własną żądzą.
- Bo zginiecie jeśli tego nie zrobicie! - przemówiłem ustami blondynka. - I lepiej się pospieszcie, jeśli wam życie odległe od bólu i tortur miłe...!
- Na... - pisnęła jedna z nastolatek i zatkała sobie buzie dłońmi.
- Kushina! Musimy uciekać! Naruto! ... NARUTO! budź się z tego transu! - jako pierwsza ocknęła się Huurre.
Wszyscy troje zabierając bagaże wybiegli z pałacu by szybko wsiąść do samochodu...
Uzumaki ponownie spojrzał na niebo - "Czerwony księżyc... nadal nie wiem dlaczego jest taki, ale chyba to czuję, gdzieś głęboko, jakby w sercu..."
+++ koniec części pierwszej +++
+ koniec: Czemu księżyc jest czerwony? +
I jak, podobało się :D
Mam nadzieje, że nie narobiłam zbytnio błędów ;)
Kolejna nota by Kushi^^
Rozdział: piąty…
Kim jesteś?
+ + + Krwista noc + + +
- Co to było? – Warczała Kushina. No właśnie Kushi była jakaś inna. – Idę spać – Stwierdziła po chwili. Spojrzałem w niebo.
- „Jutro muszę iść do tego zamku.” – Dojechaliśmy do dużej, białej rezydencji z basenem. Poszedłem do domu, poczym zadzwoniłem w drzwi. Otworzyła mi kuzynka mojej mamy… – komban wa.. – Powiedziałem na przywitanie.
***
Siedziałem w moim pokoju. Pomarańczowe ściany, łóżko, szafa, lustro, okno w nim jakiś młody mężczyzna, biurko, kompu… Zaraz, zaraz mężczyzna? Spojrzałem na okno. Nikogo niebyło.
- Kurczę mam jakieś omamy. – Powiedziałem cicho w myślach.
- „Hahaha… Nie, nie masz omamów…” – Usłyszałem głos.
- Aaaaa…!!! – Wrzasnąłem.
- „Nie drzyj się”
- Kim jesteś…? – Zapytałem.
- Obiecaj mi, że nie będziesz krzyczał. – Pokiwałem głową.
- „Zasłoń zasłony” – Powiedział. Stałem z łóżka, podszedłem do okna, stara, gruba, czerwona zasłona zasłoniła wstające słońce. – „Dobrze od wródź się…” – Dodał.
- Gdzie ty jesteś? – Zapytałem. Jakimś cudem Dotarłem do łóżka. Wszedłem na nie.
- „Właśnie na mnie siedzisz” – Warknął złowrogo w moich myślach.
- Sorry nie chciałem. – Zarumieniłem się. – Jest za cie… – Urwałem, czując nagłe przewrócenie. – mno… Czego chcesz? – Zapytałem. Odpowiedziała mi cisza. – Nie ważne… Mogę cię dotknąć…? – Zapytałem ponownie i nie wyobrażalnie cicho myśląc, że nie usłyszy. Pomyliłem się jednak.
- „Tak” – Wyciągnąłem dłoń i musnąłem delikatnie policzek młodego mężczyzny. Był, był idealnie gładki.
- Czy mogę zapalić światło? – Zapytałem.
- „A masz świecę?” – Odparł pytaniem na pytanie.
- Uhm… – Kiwnąłem głową. Wstałem z łóżka, podszedłem do szafki i wyjąłem świecę. – Gdy chciałem ją zapalić ona zapaliła się sama. – Gdzie jesteś? – Zapytałem.
- „Za tobą” – Warknął. Ujrzałem go. Biała, wręcz alabastrowa skóra, czarne oczy czarne buty…
- Nie umiesz mówić? – Zapytałem.
- Umiem ale wole używać telepatii. – Zachichotał.
- Kim jesteś? – Zapytałem podchodząc do czarnowłosego mężczyzny. Stałem krok od niego.
- Naruto… – Do pokoju zapukała moja mama.
- O co chodzi? – Zapytałem.
- Śniadanie…
- Mamoo… nie jem śniadań – Powiedziałem cicho. Musnąłem opuszkami palców policzek wyższego mężczyzny. Nie wiem co mnie do tego skłoniło. Jakaś. siła, aura? Nie wiem. Przejechałem opuszkiem palca po jego ustach. Otworzyłem mu usta. Uśmiech nie schodził mu z gęby. Wręcz przeciwnie gdy wykonałem ten ruch jego uśmiech poszerzył się. Dotknąłem delikatnie jego nieco dłuższych niż u przeciętnego człowieka kłów. – Co to? – Zapytałem. Nacisnąłem delikatnie na kieł. Pociekła stróżka czerwonej cieczy. Czarnowłosy zassał się na moim palcu.
- Słodki… – Powiedział do mnie mrugając oczami. – To była hipnoza… – Uśmiechnął się delikatnie. – Muszę iść… – Westchnął.
- Twoje ramię… Ono krwawi..
- Zagoi się…
- Nie po czekaj tu. nie uciekaj.– Wszedłem do łazienki by po chwili muc wyjść z opatrunkami..
- Ale naprawdę się…
- Ohh… zamknij się… – Byłem zły. Wyjąłem bandaże, wodę utlenioną i gazę. Nie wiem dlaczego mu pomogłem. Zacząłem delikatnie przemywać ranę. – To cię nie boli? – Pokręcił przecząco głową. – To wygląda jak by cię demon jakiś zaatakował… – Tak naprawdę nie wierzyłem w duchy, wampiry czy nawet w wilkołaki. Spojrzał na mnie mógł bym przysiąc, że przez kilka sekund widziałem błysk czerwieni w oczach mężczyzny.
- „Wolisz nie wiedzieć kim ja jestem Naruto…” – Powiedział znowu w myślach.
- „Skąd on zna moje imię?” – Zapytałem w myślach.
- „Znam twoje myśli…” – Powiedział. A ja się wzdrygnąłem.
- Jesteś jakimś demonem? – Zapytałem.
- A widzisz u mnie uszy lub ogony? – Zapytał. – Która godzina? – Zmienił temat.
- Yyy… 18:15… – Odparłem patrząc na zegar.
- To znaczmy, że siedziałem tu przez dziewięć godzin? – Zapytał. Ja sam wstałem około: 10: 29- Muszę znikać – Dodał jakby od niechcenia gdy skończyłem mu bandażować ramię. – Jestem Sasuke, Sasuke Uchiha. – Powiedział . Zanim zdążyłem zareagować czarnowłosy wyskoczył przez otwarte okno. Zawiał zimny, porywisty wiatr. – Do zobaczenia… – Dodał tylko.
-Sasuke! Zabijesz się…! – Krzyknąłem za nim ale jego już nie było. Podbiegłem do okna. Była wczesna zima. Więc dni były coraz krótsze a noce coraz dłuższe. – Cholerny Sasu… – Urwałem gdy zobaczyłem coś na niebie. Przetarłem oczy. – To nie możliwe. – Pisnąłem przestraszony widząc czarnookie biegnącego po jednym z dachów. Odwróciłem się na pięcie i zacząłem się zastanawiać kim jest ten cały „Sasuke”. Wziąłem książkę położyłem się na łóżku. Zacząłem czytać.
„Rozdział: 2. – Strona: 17.
To był bardzo długi dzień. Klaudia* wreszcie wyciągnęła się z jednej strony łóżka a zaś Eve z drugiej strony, każda otulona swoim kokonem rozpaczy i zniechęcenia. Nie rozmawiały zbyt wiele. Wydawało by się, że w sadzie nie bardzo jest o czym rozmawiać.
Było już prawie ciemno, kiedy gałka w drzwiach się poruszyła Klaudia wpadła w panikę i podeszła do drzwi.”**
Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Czułem, że coś się stanie.
…******…
Jezus!! To jest takie sztuczne.. Jestem nie zadowolona X_X.
Uwagi:
*Klaudia… – Cholerny Microsoft Office Word 2007 przez cały czas z zmieniał z „C l a i r e” na „Klaudia”.
** Fragment wzięty z książki. – „Wampiry z Morganville – Bal umarłych dziewcząt.” – Rachel’a Calin’a…
Obudził mnie chichot xD
Zwątpienie
+++ Krwista noc +++
Przez całą drogę powrotną myśli kłębiły mi się w głowie i stwarzały nieprzyjemny zamęt niczym rozwścieczone stado os zamknięte w słoju. Musiałem się spieszyć by zdążyć przed pojawieniem się pierwszych promieni słonecznych. Wylądowałem w okiennicy pokoju, w której gościł niedawno Naruto. Dziwnie zmęczony dotarłem do swej sypialni, do mojej jedynej bezpiecznej kryjówki - do trumny. Zanim do niej wszedłem wypiłem jedną działkę krwi. Uspokoiwszy rozszalałem myśli położyłem się leniwie w moim wygodnym, wykładanym atłasem legowisku. Nie zamykałem wieka, jeszcze nie teraz. Najpierw musiałem przemyśleć jeszcze raz ostatnie wydarzenia jakie zaszły w moim życiu.
Najbardziej gnębiło mnie poczucie bezsilności. Kiedy starałem się powstrzymać Itachiego przed zaatakowaniem blondyna i tych dwóch dziewcząt ledwie mi się udało. Stoczyłem mało przyjemną walkę. Najgorsze było to, że gdy mój brat jest Głodny, a jego pożądanie przybiera najwyższą formę mało kto potrafi go wtedy utrzymać z dala od ofiary.
Rodzice uczyli nas jak wstrzymywać najmocniejsze pragnienie krwi, z moim braciszkiem zawsze mieli kłopoty. Tym razem ja również się o tym przekonałem. Itachi nie wyglądał tak jak zwykle. Jego ciało może i było jego, ale tylko częściowo. Zamiast paznokci wyrosły mu szpony, włosy zdawały się lśnić i lekko poruszać niczym zaspane węże, kły które zatapiał w szyi ofiary wydłużyły się i czekały na kontakt ze skórą. Najgorsze były jego oczy. W jego przypadku źrenice się zniekształciły i uformowały w czarną figurę podobną do trójkąta. Reszta ka zaszkliła się od czerwieni.
Wzdrygnąłem się na to spojrzenie, uniosłem dłonie przed oczy i dokładnie się nim przyjrzałem.
- "Czemu nie umiałem go powstrzymać tak jak rodzice? On jest za silny"
Powiodłem wzrokiem po ramieniu i zapatrzyłem się na opatrunek.
- Naruto...
Ponownie skierowałem uwagę na dłonie. Uśmiechnąłem się lekko.
- "Ciekawe czy dane mi będzie dotknąć nimi mojego blondynka. Ale nie tak jak do tej pory... tak bardziej..."
Zamilkłem. Nie potrafiłem nawet ułożyć, a co dopiero wypowiedzieć myśli, które nasuwały się z każdą minutą.
- "Co się ze mną dzieje? Czemu drżę? Takie miłe mrowienie w palcach, na nadgarstkach."
Nie wiedziałem co to oznacza, ale byłem pewny tego, że działo się tak za każdym razem gdy myślałem o Uzumakim. Czułem się jakbym czuł jego obecność, jakby jego ciepłe ciało wtulało się we mnie...
- "On jest taki ciepły... A ja taki zimny. Ja mam tak bladą skórę że nie sposób odróżnić jej od kartki papieru, ale on? Naruto jest opalony na taki miły dla oka kolor...
Zamknąłem pokrywę od trumny by powoli poddać się snowi.
Następnej nocy wyszedłem na polowanie. Miałem zamiar napić się świeżej, nieskażonej krwi dziewicy. Chociaż nie, ostatnio zauważyłem, że lepiej mi smakuje krew męska lecz musi być to osocze z prawiczka.
Lecąc pod zachmurzonym niebem wypatrywałem ofiary.
- "Jak trudno w tej okolicy znaleźć niewinnego chłopca..." - zacząłem marudzić. - "Przecież nie jest jeszcze tak późno, żeby te wszystkie nastolatki kładły się do łóżeczek! Nie mam zamiaru włamywać się do ich dusznych i zabrudzonych domów!"
Po paru minutach bezsensownego kołowania nad miasteczkiem wylądowałem na jednym z dachów. Bez najmniejszego zachwiania się kroczyłem po wąskim grzbiecie dachu i rozglądałem się otoczeniu. W końcu wyczułem tę subtelną woń. Podążyłem za nią.
Był to na oko siedemnastolatek. Miał krótkie brązowe włosy i równie brązowe oczy. Nawet przystojny, i do tego nieco wyższy był ode mnie. Był co prawda w jakimś mieszkaniu ale co z tego.
- "Aż dziw że jeszcze jest... Kurwa!"
Przygryzłem wargi.
- "Ten koleś nie jest w ubraniach! A obok niego jest jakaś babka! Nie mówcie mi że oni...!"
Stało się. Dwójka kochanków rozpoczęła 'taniec miłości'. Zrezygnowany zostawiłem ich w spokoju i ruszyłem na dalsze poszukiwania. Nie miałem bowiem zamiaru bawić się w rozdzieranie zakochanych i wysłuchiwanie pisków i wrzasków tej dziewczyny.
- "Jaki niefart!"
Widziałem jeszcze po drodze jakiegoś rudzielca, również 'czystego' ale nie miałem ochoty na jego krew.
Wędrowałem po dachach, czasem tylko zeskakiwałem na zaciemnione alejki by w ciszy i spokoju rozmyślać.
- " Co się ze mną dzieje? Od niedawna mam ochotę tylko na chłopców! Fakt faktem że zawsze uwielbiałem dziewiczą krew ale teraz!? Chłopcy!? Co ze mną jest?"
Zastanawiałem się nad tym dość długo by odczuć niemiłe ssanie, pragnienie. Głód.
Zrozumiałem wtedy, że nie szukam zwykłych nastolatków. Ja szukałem każdego, kto miał jasne włosy i w najlepszym przypadku niebieskie oczy.
Dopiero tej nocy dotarło do mnie, iż jedyną ofiarą jakiej naprawdę pragnę jest Uzumaki Naruto.
Zatrzymałem się i zamknąłem oczy.
Już po chwili przemierzałem ulice w pędzie niepozwalającym mnie dostrzec zwykłym ludziom.
W kilku sekundach znalazłem się pod przed domem mojego blondyna.
Uaktywniłem mój czuły na każdy zapach nos i odszukałem chłopaka. Był w swojej sypialni, tam gdzie ostatnio z nim przebywałem.
Moje oczy stały się czerwone jak lawa i pałały złowrogą aurą.
- "Te jego dwie koleżaneczki mają szczęście, że ich tu nie ma. Przynajmniej ocalą życie... - jednym wymierzonym skokiem znalazłem się na parapecie od okna do pokoju Młotka. - Skoro on jest mój, to czemu mam się przejmować jego krzywdą?" - szeptał mi jakiś głos w głowie. - Ale ja nie chcę go skrzywdzić! - moje oczy na moment zajaśniały wróciły barwą do pierwotnego stanu. - Ależ oczywiście! Tylko napijesz się jego krrrwi..." - zapewnił mnie ten głos, należący do Głodu. Moje oczy ponownie się zaczerwieniły, a po gotowych do Uczty kłach spływała ślina.
+++ Koniec części szóstej +++
Rozdział: Siódmy..
Sen…
†††Krwista noc ††††
Kuurrwa…!!! Miałam C A Ł Ą notkę… I naglę *jeb* „Z przykrością musimy stwierdzić iż program Microsoft Wort 2007. nie został z aktualizowany”
Kurwaaaaaa!! Myślałam, że mnie krew zaleję!!
Dedykacja:
Dla mojej nie powtarzalnej bety(Która sprawdziła mi opowiadanie xD)
Nayaki-nin-chan…
,
Naomi – która obiecała, że przeczyta^^
i…
Cloud’a – Nie pytaj czemu tak se po prostu xD xD
…******…
Siedziałem na komputerze. Klikając coś na nim. Nie zauważyłem postaci, która bacznie mi się przyglądała. Chciałem iść po sok. Wstałem, kierując się do kuchni. Poczułem mocne pchnięcie na ścianę. Syknąłem cicho. Otoczyła mnie ciemność. Kami-sama czyja umarłem.
***
Obudziłem się. Po chwili stwierdziłem, że nie jestem w swoim pokoju. Ba… ja na wet nie byłem u siebie w domu.
- Witaj… – Zabrzmiał czyjś potężny, męski głos.
- Kim jesteś…? – Zapytałem. Mężczyzna wyszedł zza jednej z bardziej zaciemnionych ścian. – Gdzie jestem? – Dodałem po chwili milczenia.
- Hmm… – Udał, że się zamyślił. – Na to drugie pytanie ci odpowiem… – Powiedział po chwili podchodząc. – Znajdujesz się w lochach zamku na obrzeżach Konoha… A co do mojej tożsamości … – Zamilkł na chwile. – To będzie moją słodką tajemnicą… – Uśmiechnął się obnażając swoje nie naturalnie długie kły.
- Czym ty jesteś…? – Pisnąłem przestraszony.
- Na razie nie odpowiem ci na to pytanie… – Mężczyzna podszedł do mnie i szepnął. – Teraz cię skosztuję… – Szepcąc to odchylił mi rękaw bluzy poczym wgryzł mi się w ramię. A czy ja mówiłem, że byłem przyszpilony łańcuchami do ściany? Nie? To teraz mówię.
- Przeeeeeeeestań!! – Ryknąłem z bólu. Tętno mi przyśpieszyło.
- OHHH… NIE! PANIE MADARA! – Pisnęła jakaś panienka w czerwonej bluzeczce w… eeeee… O boże czarnej spódniczce. – Wie panicz przecież, że tak nie można co by powiedziała pańska żona? bratankami by się panicz zajął Sa… – Więcej kłótni nie usłyszałem. Zemdlałem.
(…******…
Żartuję… xDD)
***
Obudziłem się usiadłem na czystej, białej, satynowej pościeli.
- Gdzie ja jestem? – Zapytałem łapiąc się za ramię.
- Witaj… Jestem Haruki Amea i jestem sprzątaczką w zamku… – Spojrzała na słońce. – Nie patrz tak… – Spojrzałem na dziewczynę wzrokiem mówiącym „Co tu się kurwa dzieję?” – Możesz mi nie wierzyć ale jesteś drugą osobą której się udało przeżyć ugryzienie Madary Uchihy.. Mało to masz bardzo dobrą aurę…– Kobieta uśmiechnęła się.
- Ugryzienie? – Zrobiłem minę ala zdziwienie.
- On jest Wampirem…
- W-wampirem?! – Pisnąłem cicho. – Ale wampiry nie istnieją prawda?! – Zacząłem histeryzować. – Czyli ja… on… To nie możliwe… – Dziewczyna wstała i wyszła z komnaty. – Ejjj a ty dokąd! Nie zostawiaj mnie z tymi krwiopijcami. – Pisnąłem.
- Uspokój się… Chyba, że chcesz by Książę cię znalazł Zaraz przyjdę… – Powiedziała uśmiechnięta Haruki.
- Dobrze…
- Nie wychodź stąd.. – Pogroziła mi palcem przed nosem..
- Dobrze… – Westchnąłem. Wyszła. Wstałem z łóżka podbiegłem do okna. – Cholera jasna… Za wysoko. – Warknąłem.
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJĘ…?! – Zamarłem.
- „Czy to…? Nie… to nie możliwe…”
- Jasna cholera… Zabił bym się… – Drugi praktycznie identyczny ale nieco bardziej męski głos wydobył się z korytarza.
- Hahaha… No brawo aniki… – Teraz byłem pewien, że to był…
- Sasuke… – Powiedziałem. Zatkałem usta ręką. Jeszcze to do mnie nie dotarło.
- Słyszałeś to braciszku?
- Tak…
- Zabawimy się?
- Sam się nim zajmę…
- Ejj…
- Nie martw się zostawię ci trochę… – Klamka zadygotała niebezpiecznie.
- „I co ja mam robić…” – Zamknąłem oczy w panice.
- Naruto…
***
Otworzyłem oczy.
- „Boże to tylko sen…” – Pomyślałem było około pierwszej w nocy. Wstałem z łóżka, włączyłem komputer, wszedłem na mój komunikator, włączyłem przeglądarkę „Opera”(Ja mam^^). Pojawił się wielki, rudy lisek(Nie wiem czy jest taka skórka. Osobiście mam smoka xDDD… Odbiegam od tematu^^.) i wszedłem na Google, po czym wpisałem słowo „Wampir” – Kurwa więcej się nie dało? – Zapytałem samego siebie widząc ilość stron dokładna ilość: 43100 stron. – Kurwa zajmie mi to ze sto lat… – Warknąłem do siebie. – No dobra bierzemy się do roboty… – Otworzyłem pierwszą lepszą stronę… Którą okazała się być Wikipedia. Zacząłem czytać…:
„Wampir:
fantastyczna istota, najczęściej żywiąca się ludzką krwią, prawie nieśmiertelna, o ludzkiej postaci i charakterystycznych wydłużonych kłach. Zależnie od źródła, wampirom przypisywane są liczne zdolności paranormalne, m.in. regeneracja, czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości, lewitacja czy telekineza.
Według niektórych źródeł:
nie mogą się ukazywać ludziom; są nieludzko szybkie, silne i mają wiecznie zimne, blade i twarde ciało, mają idealne rysy, są nieziemsko piękne; unikają słońca, gdyż pod wpływem promieni słonecznych giną w wyniku spalenia. Cechy wampira posiadają:
*Spanie w trumnach. Ale nie koniecznie.
*Spanie w dzień.
*Latanie.
*Panika przed światłem słonecznym. Chociaż nie zawsze.
*Latanie
* itp. Itd.
Etymologia…
(…)Współczesna forma słowa wampir jest późną pożyczką z języka serbskiego do języków Europy Zachodniej, a stamtąd do języków Europy Środkowowschodniej, w tym do języka polskiego.(…)
Odmiany wampirów we współczesnej kulturze:
Często występują w wielu odmianach. W Nocnym Patrolu oraz kontynuacjach (Nocny Patrol – Dzienny Patrol – Patrol Zmroku – Ostatni Patrol) poza zwykłymi wampirami występują wampiry wyższe.
Wyróżniamy kategorie wampirów:
wampir wyższy, Alp, karakan, mula, bruxa, nosferat, fleder i ekimma. W Ani słowa prawdy – wampir czarny kostropaty, wampir brunatny krwiopijca, wymarły wampir siny, królewski i niezwykle rzadki wampir cesarski. W Mrocznej Wieży – wampiry pierwsze.( …)
Wampir:
Mityczna istota, mieszaniec, wampir półkrwi, rodzący się ze związku ludzkiej matki i wampirycznego ojca.(…)
Co posiadają wampiry?:
Wampir po ojcu dziedziczy pewne zdolności właściwe tylko wampirom. Mogą być one różne, indywidualne dla każdego Wampira, np. jeden wampir może przebywać na świetle słonecznym, musi za to pić krew, inny nie może przebywać na słońcu, ale nie musi pić krwi, jeszcze inny może przebywać na słońcu i nie pić krwi. Może także się zdarzyć, że wampir zaaklimatyzuje się do otaczającego go świata i będzie mógł funkcjonować niemal jak człowiek. Po matce-człowieku wampir dziedziczą przeważnie ludzkie słabości i uczucia, jak np. miłość, strach, nienawiść.
Jakie są wampiry?:
Wampiry często stają po stronie dobra, walcząc z prawdziwymi wampirami.
Najważniejsze klany:
Najsilniejszy klan jak i najważniejszy w ich hierarchii był to klan Uchiha - zdziwiłem się ale… czytałem dalej - , który podbijał inne państwa i zyskiwał szacunek innych istot, lecz władzę i tak sprawował Władca Wampirów. Ale po kilku latach osiedlania się i rozmnażania, Król zniknął i nigdy się nie pojawił. Nikt nie wie, co się z nim stało, a inne Wampiry, chcąc objąć władze zaczęły walczyć ze sobą. Zginęło tysiące Wampirów, lecz każdy mówił, że Wampiry są nieśmiertelne i nie da rady ich zniszczyć, lecz klan Uchiha wiedział jak pozbyć się zbędnego balastu i swoją magiczną mocą zniszczył braci, lecz niektóre Wampiry uszły z życiem i uciekły. Po tym wszystkim znów zapanował porządek, lecz z czasem zapomniano o Wampirach i nie wierzono w nie, lecz zawsze Wampiry będą istnieć i żywić się krwią innymi istotami.(…)
Przestałem czytać poczułem, że atmosfera w pokoju się zmieniła. Stała się ciężka…
- Uchiha… Prawda? – Zapytałem marszcząc brwi.
- Taaa… – Odparł.
- Czemu mi nie powiedziałeś? Kurwa wyłaś, nie chowaj się.. – Byłem zły.
- Jesteś zły… – Zabrzmiało to jak stwierdzenie.
…******…
Rozdział: 8..
Pomiędzy Mną a Głodem
+++ Krwista noc +++
Wpatrywałem się w czytającego blondyna. Wyglądał na bardzo zaciekawionego swoją lekturą. Gdy skończył zapytał od niechcenia:
- Uchiha… Prawda?
- Taaa… – wyszeptałem, lecz mój głos brzmiał dość głośno w panującej wokół ciszy..
- Czemu mi nie powiedziałeś? Kurwa wyłaź, nie chowaj się..
- Jesteś zły… – Stwierdziłem.
On odwrócił się i mrużąc oczy omiótł całe pomieszczenie. W ciemności jaką roztoczyłem w pokoju nie mógł mnie zobaczyć. Denerwowała go ta bezsilność.
- Jesteś bardzo zły... - zasyczałem tuż za jego plecami. Obejrzał się lecz mnie już nie było.
- Pokaż się debilu!
- "Czyżby Młotek zaczął się także lękać? Wydaje mi się, że głos mu zadrżał." - zastanawiałem się.
- No wyłaź! - ryknął i stanął na środku sypialni.
- Dobra! - chuchnąłem w jego policzek i nim pojawiła się nań gęsia skórka rzuciłem go na łóżko.
- Co ty wyprawiasz!? - krzyknął.
- Czytałeś teraz o wampirach. - pytanie brzmiało bardziej podanie faktu. - I myślisz, że te informacje są prawdziwe?
- Ta. - burknął.
- To zademonstruje ci kilka z nich oraz dołożę starań byś poznał w jak najmniejszym stopniu co potrafimy my, Panowie Nocy.
- Jak to w najmniejszym?
- Bo tylko w tym istnieje możliwość, że przeżyjesz...
- Co!?
Wskoczyłem na łóżko i przygniotłem go moim ciałem, nadgarstki niebieskookiego chwyciłem w mocnym uścisku i oparłem się na nich po obu stronach żółtej czupryny.
- C-co ty robisz!? - wystraszył się. Jego przerażenie urosło gdy zbliżyłem swoją twarz do jego. - Czemu masz takie dziwne oczy? - wyjąkał.
- Moje oczy są normalne. - polizałem jego policzek i nos.
Wzdrygnął się, a na jego twarzy zagościł grymas. Uśmiechnąłem się i oblizałem mu brodę, szyję po czym dotarłem do ucha.
- Będzie fajna zabawa. - mój głos także się zmienił. Nie był już taki przyjemnie głęboki i czysty jak zazwyczaj. By teraz o oktawę niższy i chropowaty, ale mnie to nie interesowało, dla mnie to była naturalna rzecz.
Zahaczyłem językiem o płatek ucha i wślizgnąłem się nim do środka.
- Ależ ty wrażliwy... - zakpiłem gdy wstrząsnął nim dreszcz.
Zdarłem z niego ubrania niczym drapieżna bestia rozszarpująca ofiarę. Nawet nie miał szans na protesty czy wyrywanie się.
- Wiesz, przygotuję sobie pyszną ucztę.
- O czym ty...!?
Uciszyłem go agresywnym pocałunkiem. Uważałem jednak aby nie zranić go kłami. W trakcie tej czynności wyjąłem pasek ze spodni i związałem jego ręce. Był otumaniony - "jak tak dalej pójdzie to zemdleje mi przed finałem!". Im dłużej zabawiałem się jego sutkami, masowaniem ud i pośladków potwierdzały się moje obawy.
Zagryzłem wargi - "On jest za delikatny!" - odezwał się jakiś łagodny i strwożony głos w mojej głowie. To był głos mojego prawdziwego JA.
Niestety Głód szybko się 'mnie' pozbył by moje ciało powróciło do gnębienia Uzumakiego.
- Sasuke! Przestań! - zaskomlał gdy moja dłoń bez ostrzeżenia zacisnęła się na jego męskości.
- Skoro tak? To przejdę do kolejnego etapu. - wzruszyłem ramionami. On tylko wybałuszył na mnie zaszklone oczy.
Było po nim widać, że jest wstrząśnięty całą tą sytuacją. Bał się mnie i ...
... było coś jeszcze. Jakoś mało mnie to obchodziło w obecnej chwili.
Wstałem z łóżka i cofnąłem się w ciemność. Z zza czarnej bariery obserwowałem nagiego, do bólu pięknego chłopaka. Dyszał i nerwowo rozglądał się na boki.
- Narutooo.... - szepnąłem, a ten dźwięk popłynął w powietrzy rozcinając je jak nóż.
- G-gdzie ty jesteś!? - trząsł się.
Usiadł na środku posłania. Próbował zębami odpiąć pasek krępujący jego ręce i stale błądził wystraszonym wzrokiem po otoczeniu. Zaśmiałem się jak psychopata a on aż zesztywniał na mój chichot.
Nagle wynurzyłem się z mroku i ponownie powaliłem niebieskookiego na łóżko. Chyba zauważył, że jestem nagi, ponieważ w jego oczach odbijał się nieziemski strach. Uśmiechnąłem się szyderczo.
- No więc... - położyłem palec na jego ustach gdyż próbował coś powiedzieć. - N a r u t o. Nie chciałeś bym ci ulżył w naszej cudownej zabawie. Lubię gdy ktoś dąży do celu bez zważania na poboczne wątki... - przełknął ślinę. Powoli zjeżdżałem palcem w dół zostawiając czerwony ślad od pazura na opalonej skórze. - ...ale skoro nie chcesz mojej pomocy...
Rozstawiłem jego nogi i ulokowałem się między nimi.
- Jakiej pomocy!? Teme! - zapiszczał.
- Teraz to już nie ma znaczenia.
Wymierzyłem swoim penisem i wszedłem gwałtownie w blondyna.
Nawet nie przypuszczałem, że Uzumaki potrafi tak głośno krzyczeć. Zaśmiałem się z mojego odkrycia i zacząłem wchodzić i wychodzić z niego agresywnymi ruchami.
Wił się i błagał o zakończenie tej tortury.
- Och... nie płacz mój maleńki. Nie chciałeś bym cię przygotował więc teraz milcz.
- A-ale... ja... w ogóle... nie chce... tego!
- Czego skarrrbie? - zatrzymałem się na moment. Pochyliłem się tak że jęknął z powodu zmiany pewnej pozycji.
- Żebyś to... robił... - płakał jak małe dziecko.
- Możemy i temu zaradzić.
W jego oczach dostrzegłem mieszaninę cierpienia i ulgi. Wykrzywiłem wargi w chciwy uśmiech. Wyjąłem z niego członka i zbliżyłem się tak, że połączył nas nieodwracalny kontakt wzrokowy.
- Ja tego nie zrobię... - wyszeptałem i sprawiłem, iż moje tęczówki zaczęły pulsować na przemian czernią i czerwienią. - "Jak łatwo ciebie zahipnotyzować, Naruto"
- A teraz zrób TO ty. - wysłałem mu kilka wizji, co by mu było łatwiej wykonywać robotę.
- Co się ze mną dzieje!? - zapiszczał.
Naruto wstał z łóżka i poczekał aż ja się wygodnie położę. Wpełzł z powrotem po czym objął dłonią mojego penisa.
- Czemu ja to robię? - skomlał.
- Ponieważ nie chciałeś abym to ja... - zamilkłem. - Masz czego chciałeś... twoje ciało jest zahipnotyzowane a mózg nie.
- Czemu nie? - wybełkotał zszokowany.
- Abyś pamiętał tę Krwistą Noc. - pstryknąłem palcami co zmusiło Uzumakiego do roboty.
Wbrew własnej woli zaczął ssać główkę mego członka. Zaciskał co rusz palce na trzonie i przesuwał nimi w górę i w dół. Wolną dłoń poślinił szybko i wsadził sobie w odbyt. Jęcząc i skomląc dokładał kolejne palce. Nagle zaprzestał wszystkich czynności i usiadł na mnie okrakiem. Ze strachem w oczach uniósł się lekko i nabił na moją męskość.
Chwyciłem go za biodra. Zaczął się poruszać jakby wcale tego nie chciał. W istocie tak było.
Podnosił się i opadał coraz szybciej. Nagle rozkazałem mu:
- Zwolnij.
Zaprzeczając sobie wykonał polecenie. Gdy unosił biodra do góry robił to bardzo wolno. Za to gdy nabijał się, miałem wrażenie, że za każdym razem wchodzę w niego głębiej.
Wystarczyło kilka takich męczących pchnięć byśmy oboje doszli.
Ja cicho westchnąłem, Naruto krzyknął lecz nie przestawał się nabijać.
Pstryknąłem w palce by zakończyć rozchodzenie się gorących iskier po naszych ciałach.
Opadł na mnie. Był wyczerpany i zrezygnowany.
Skorzystałem z tego i obróciłem nas tak, że teraz ja leżałem na nim.
- Co...? - wyszeptał lecz nie zdołał wydusić nic więcej.
Odchyliłem mu głowę w lewo i wbiłem kły w jego szyję.
Eksplozja smaku.
Oderwałem się po dłuższej chwili.
NA jego oczach oblizałem wargi.
- Itachi miał rację. Krew najlepiej smakuje po seksie z prawiczkiem...
+++ Koniec części ósmej +++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Mam nadzieję, że się spodobało^^
Rozdział: dziewięć…
Itachi
†††Krwista noc ††††
Byłem wyczerpany i zrezygnowany. Skorzystał z tego i obrócił nas tak, że teraz ja leżałem pod nim.
- Co...? – wyszeptałem lecz nie zdołałem wydusić nic więcej. Odchylił mi głowę w lewo i wbił kły w moją szyję. Oderwał się ode mnie po dłuższej chwili. Poczułem, że wysuwam się z jego rąk. Kami-sama czy ja umarłem?
***
Obudziłem się rano. Spojrzałem na zegar była godzina 6:15. Spojrzałem instynktownie na okno. Tyłek mnie bolał, ramię pulsowało boleśnie. Odkryłem materiał koszuli, którą zapewne on mi założył. Wampir patrzył na mnie. Czułem to. Widziałem dwie czarne kropki na moim ramieniu.
- Czemu to zrobiłeś? – Zapytałem drżąco. W oczach zebrały mi się łzy. Wampir nic nie powiedział. – Czemu! Kurwa! Czemu to zrobiłeś?!! – To nie był płacz. To była histeria.
- Bo tak… – Szybka, chłodna, stanowcza odpowiedź wytrąciła mnie z równowagi.
- Ty taki nie je…
- CO TY KURWA MOŻESZ OMNIE WIEDZIEĆ?! – Wrzasnął. Był wściekły. Czułem to. – Wy zwykli śmiertelnicy… nie mącie pojęcia o nocnym trybie życia. Nie chciał byś widzieć mnie w pełnej „przemianie”. – Westchnął i usiadł na pościeli obok mnie. Skuliłem nogi pod siebie patrząc na chłopaka jak na wariata. – Widzę, że nie rozumiesz. – Pokiwałem delikatnie głową. – Postaram ci się to wytłumaczyć…
Wampir cesarski lub klan Uchiha. Klan ten istniał już zanim bóg stworzył pierwszą kobietę i pierwszego mężczyznę. Byliśmy nietoperzami. Gdy szatan skusił Adama i Ewę do zjedzenia jabłka. Diabeł, Adam i Ewa zostali wyrzuceni z Raju. Niestety jeden z nietoperzy także poleciał za nimi. Po kilku latach Adamowi i Ewie urodziła się córka i kilku synów. Nietoperz za to poszedł za szatanem. Szatan obdarzył zwierze ludzkim ciałem. Niebiańsko pięknym a wręcz idealnym. Miał iść i zrobić dziecko z córką Adama i Ewy. – Chłopak zbliżył się nie bezpiecznie do mnie kontynuując. – Gdy córka Adama i Ewy spłodziła syna, któremu dano na imię: Uchiha, Uchiha Madara, po Uchiwa, który oznacza wachlarz. – Chłopak pochylił się nade mną i pocałował mnie. – Wszystko układało się dobrze. Uchiha Madara szybko dorósł i stał się niezwykle potężnym wampirem. Odziedziczył uczucia po matce, ale dzięki krwi nietoperza, która płynęła w jego żyłach, stał się najgroźniejszym wampirem na ziemi. Tak, jak jego ojciec, Madara odziedziczył pewne magiczne zdolności. Potrafił używać telepatii do wkradania się do ludzkich umysłów, a nawet potrafił się teleportować na krótkich dystansach. Opracował trzy magiczne zdolności: Tsukiyomi Do kontrolowania ludzkich umysłów i doprowadzania ich do szaleństwa, Amaterasu. Do teleportacji obiektów w inne miejsca i tworzenia ciemnych płomieni oraz Susanoo by stworzyć sztorm, zupełnie jak ten tworzony przez wachlarz Tengu. – Odsunął się i dodał. – Muszę iść… – Westchnął i wyskoczył przez okno. Przymknąłem oczy chciałem zasnąć. Jednakże, niedane mi to było.
~~**ŁUP, ŁUP! **~~
- Wejść… – Powiedziałem.
- Najuto-niichan – Pisnęła mała, blondynka.
- Co się stało Naruko? – Zapytałem młodszej siostry.
- Bo nie umiem spać… – Pisnęła cichutko.
- Wchodź… – Odsłoniłem róg Kodury a mała wskoczyła. Zasnęliśmy.
***
Gdy się obudziłem małej nie było. Rozglądałem się po pokoju i…
- Puść ją!! – Młody mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się perfidnie. W jego oczach dawało się zauważyć żądze krwi. – Puść ją!!! – Powtórzyłem.
- Oddaj mi się… A ona… – Wskazał palcem na blondynkę. – Będzie wolna.. – Stałem jak wryty.
- Co takie… – Nie skończyłem już stał za mną. Lizał miejsce pogryzieniu Sasuke. Moja siostra zniknęła. – Gdzie ona jest? – Wyszeptałem.
- W swoim pokoju… – Powiedział. Poczułem, że kły mężczyzny delikatnie i powoli wbiją się w moją szyję.
- Aaaaa! – Z mojego gardła wydobył się pisk. – Wy… wystarczy… – Powiedziałem starając się wyrwać. Młodzieniec trzymał mnie za szyję, jego lewa noga wsunęła się pomiędzy moje uda. – Proszę… – Mężczyzna był zdziwiony.
- Itachi puść go… – Warknął czarnooki stojąc w oknie.
- Sa… Sasuke.. – Szepnąłem i zemdlałem.
…******…
************
…Huurre jedzie na tydzień do dziadków. Moje słoneczkooo! *Płacze* TT)__(TT… Ja chcę moje słoneczko TT__TT!
Witam, witam i o zdrowie pytam!
Wreszcie wróciłam do domku i przeczytałam nocię kushi XD
Ejj! Kushina!! Fajna notka była^^ spodobała mi się, nie jestem na ciebie zła! Nawet wpadłam na pewien pomysł co do mojego rozdziału ;D
A teraz zapraszam do czytania, a następnie do komentowania 8D
+++++
Cząstka mnie
+++ Krwista noc +++
Wdrodze do domu nie myślałem o niczym innym jak o swojej winie. Byłem asiebie wściekły za to c o zrobiłem Naruto. Przeklinałem swoją wampirząnaturę, gdyby nie Głód... Nieposłuszna łza spłynęła po moim policzku.
-"Muszę mu wyjaśnić wszystko, całą prawdę. Naru musi wiedzieć, że jeśliodczuwam Pragnienie to nie umiem się powstrzymać. - westchnąłem - I zcałą pewnością nie wybaczy mi tego... a ja go tak bardzo... kocham.Nawet nie wiem od kiedy! Kami! Jak teraz przypominają mi się te rzeczy,które kazałem mu robić! Jak wspominam te co ja mu zrobiłem! Jak mogłembyć tak zaślepiony! Dlaczego nie umiem walczyć z Głodem!? Dlaczego!? Tomoja wina, że Naruto teraz cierpi... a wydawał się taki spokojny gdyodchodziłem... CO JA MU ZROBIŁEM!!?? JESTEM POTWOREM! JUŻ NIGDY MI NIEWYBACZY! NARU....! Ugh! - zatrzymałem się i chwyciłem za głowę, któraaż pulsowała z bólu. - Co się stało!? - spanikowałem. Przez moimioczyma pojawiła się rozmyta wizja. Zaparło mi dech w piersiach. -Naturo, nie! Itachi!
Już z daleka usłyszałem błagania mojego blondyna.
– Proszę… – błagał Uzumaki.
Zatrzymałem się na parapecie. W pierwszej chili doznałem szoku. Nie pierwszy raz widziałem jak mój brat zabawia się ofiarami, ale to, że teraz dobierał się do Naruto! ...
- Zostaw go Itachi! - rozkazałem zdenerwowany.
- Sa… Sasuke.. – Szepnął Uzumaki po czym zemdlał.
- Ojej, jaki słabiutki. - zdziwił się brat. - Z resztą nie dziwię się, zwłaszcza po tym jak go zgwałciłeś.
Ta prawda przebiła mi serce rozżarzonym mieczem. Itachi miał racje, ja go skrzywdziłem. Nie potrafiłem się opanować.
- Skoro ty się już zabawiłeś - ciągnął dalej. - to może teraz ja przetestuję tego pięknisi, hmy?
Nie ruszyłem się, nawet nie drgnąłem.
Mój brat jednym szarpnięciem zdarł koszulę nocną z Młotka i podniósł go za szyję do góry. Rzucił na mnie okiem i wykrzywił wargi w wredny uśmiech. Oparł blondyna o ścianę i uniósł jeszcze wyżej. Polizał brzuch niebieskookiego i przez krótką chwilę wodził językiem po tatuażu Uzumakiego.
- "Dlaczego ja nie mogę się ruszać!?" - panikowałem.
Nie spodobał mi się błysk w oku Itachiego. Pewnie usłyszał moje myśli.
Wolną dłonią zahaczył o spodnie od piżamy i powoli zaczął je ściągać. Jego kły urosły i niebezpiecznie drażniły delikatną opaloną skórę.
- Przestań. - wydusiłem z siebie.
- Nie miałeś nic przeciwko...
- Ale teraz mam! Zostaw go! - starałem się poruszyć.
- Jakiś ty słaby, braciszku. Kiedy ty nauczysz się walczyć z moją hipnozą? Jesteś dla mnie niczym.
- Zamknij się!
- W sumie, czemu nie? Będzie mi łatwiej bawić się w ciszy.
Po tych słowach zatopił kły w odsłoniętym odzie blondyna. Wydałem zduszony okrzyk. Nie wiem dlaczego poczułem w tym samym momencie ból na swojej nodze. Naruto zamruczał coś i zmarszczył brwi.
- Naruto! - wrzasnąłem. - Itachi zostaw go!
Mój brat nie słuchał. Odsunął twarz od świeżo zadanej rany i przyjrzał się dwóm malutkim strużką krwi spływającym po udzie niebieskookiego. Zlizał ją i popatrzył mi w oczy. Nie było w nich złośliwości ani radości, było czyste zaciekawienie. Rzucił niedbale chłopaka na łóżko i podszedł do mnie.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Naruto? - dobiegł nas stłumiony głos kobiety, to była matka Uzumakiego.
- Co ty planujesz? - warknąłem na brata.
Uśmiechnął się i podszedł do drzwi by je otworzyć.
Pani domu oniemiała na widok dorosłego młodzieńca, o bladej cerze i śladom krwi na wargach oraz brodzie.
Itachi zrobił coś (nie ujrzałem co gdyż stał do mnie plecami) co sprawiło, że blondynka odeszła.
- Ją też zahipnotyzowałeś!?
Wzruszył ramionami.
- Powoli drażnią mnie śmiertelnicy którzy mi przeszkadzają.
- Ty draniu!
Itachi podszedł do mnie i ponownie używając swojej wampirzej siły rozebrał mnie po czym rzucił na łóżko obok Naruto.
- Co ty robisz!?
- Eksperyment.
- CO!? - spanikowałem. - "O no mu chodzi? Przecież nigdy nie robił mi krzywdy! Czemu mnie rozebrał? On chyba nie...!
Moje gorączkowe rozmyślania przerwał trzask zamykanych drzwi i okiennic. Zapadł mrok. Już po chwili zapaliło się kilka świec.
- Sasuke... - wychrypiał Młotek.
- Naruto! Możesz się ruszać?
Rozległ się okrutny śmiech. Oboje z przerażeniem popatrzyliśmy na mojego brata. Stał w nogach łóżka i zanosił się szaleńczym chichotem.
Przestraszyłem się.
- Widzisz mój drobi braciszku. - zaczął. - Mam wrażenie, że dzięki waszym słodkim igraszką nocnym, a zwłaszcza dzięki temu, że napiłeś się jego krwiiii połączyła was pewna więź.
- O czym ty pieprzysz!?
Czułem jak leżący po mojej prawej stronie chłopak drży ze strachu.
- Jaszcze nie wiem co jest powodem tego połączenia, ale wiem, że gdy go zakosztowałeś przejąłeś część jego duszy. - ponieważ nic nie odparłem mówił dalej. - Mam wrażenie, iż łączy was szczególna więź... muszę jednak zrobić kilka testów by się upewnić.
- Jakich testów!? - zesztywniałem.
- Och spokojnie, przekonasz się.
Zbliżył się do Uzumakiego iponownie ugryzł kły w jego udzie, tylko że tym razem bardzo bliskokrocza. Ku ogólnemu zdziwieniu ja również jęknąłem z bólu.
Okazało się, że kolejne rany zadawane przez mojego brata wywoływały nieprzyjemny efekt zarówno na mnie jak i na Naruto.
-"Czyli to jest ta więź?" - nie mogłem patrzeć na to jak blondyn płacze,z resztą ja też powoli nie byłem w stanie powstrzymać łez. Gdybym tylkozdołał przełamać barierę mnie otaczającą!
Itachi zmieniał powolitaktykę. Zamiast sączyć krew z blondyna przeszedł na mnie. Zawisnąłnade mną i wlepił we mnie świdrujący wzrok. Pochylił się i wbił się wmoje usta. Przy jego gwałtownym i agresywnym pocałunku nawet nie miałemszans by się przeciwstawić. Zacisnąłem powieki aż mi poczerniało przedoczyma. Nagle poczułem co innego. Zszokowany otworzyłem szeroko oczy.Aniki ściskał mojego penisa.
Coś we mnie pękło, łzy się potoczyły. Teraz to ja byłem ofiarą.
Nawet nie wiem kiedy Itachi wszedł we mnie. Wiem tylko tyle, że Naruto również krzczał z bólu.
- Na-ru-to... - szepnąłem z zaciśniętymi zębami.
Zdobyłem się i popatrzyłem w jego zamroczone skatowane. Był naznaczony małymi rankami od kłów mojego przeklętego brata. Gdzieniegdzie krew się nie skrzepła i spływała maleńkimi strużkami. Nie wiem czemu też czułem te urazy.
Starałem się nie myśleć o tym jak rozrywający ból doprowadza mnie do szaleństwa. Na domiar złego Itachi postarał się o to by dodatkowo pieścić mojego członka.
Wyciągnąłem dłoń do blondyna. Chwycił ją i w tym samym momencie krzyknęliśmy.
Aniki doszedł we mnie.
My też.
- Czy... czy wy-ba-czysz mi? - wychrypiałem zrozpaczony.
+++ Koniec części dziesiątej +++
Rozdział: jedenasty…
W nadziei na leprze jutro…
†††Krwista noc †††
Leżałem jak sparaliżowany. Wdech. Wydech. Itachi ponownie wgryzł się w szyję Sasuke. A ja ryknąłem z bólu. Byłem pewny, że ktoś nam pomoże. Pomyliłem się jednak. Miałem ochotę umrzeć. Moja życiodajna posoka płynęła z moich ran niczym potok. Rany miałem wszędzie. W końcu Itachi zniknął z cichym „puf”.
- Cz-czemu.. – Rozpłakałem się kuląc się na łóżku.
- Nie wiem.. – Westchnął czarnowłosy.
- Nienawidzisz mnie? – Spojrzał na mnie już całkowicie ubrany.
- Śpij… – Powiedział.
- Sasuke… – Szepnąłem.
- Śpij… – Powtórzył i pchnął mnie na łóżko. – Śpij.. – Rozkazał. Zamknąłem oczy. Zasnąłem.
***
Następnej nocy Sasuke nie zjawił się. Zacząłem się naprawdę bać o niego.
- „Co się zemną dzieję?” – Pomyślałem chodząc po szkole teraz mieliśmy Język Japoński z Kakashi’m Sensei’em. Gościu ma dwadzieścia lat a zachowuję się jak by miał pięć. Cały czas tylko się spóźnia.. – Ehh… – Poczułem jak ktoś mnie pchnął na ścianę a potem ciągnie do siebie. Syknąłem z bólu. – Cholera… Cze… – Urwałem widząc czwórkę chłopaków. Gaara, Neji, Kiba i Shikamaru.
- Ten? – Zapytał kucykowaty.
- Ten się nada… – Prychnął wściekle zielonooki.
- „Nada”? – Powtórzyłem jak Matrę.
- Tak.. Blondasku nadasz się… – Zielonooki spojrzał na mnie świdrująco. W pewnej chwili poczułem nie wyobrażalną moc. Poczułem, że kły wydłużają mi się, z pleców zaczynało coś wyrastać. I to boleśnie syknąłem. Zobaczyłem czarne pierze.
- Cholera! Co, co jest…?! – Miałem dziką ochotę zabić kogoś i o boże! Miałem ochotę na krew. Chłopaki dali dyla. Złapałem się za głowę. – Kurwa, kurwa! – Wrzeszczałem. Po chwili po czułem ostry bólu z tyłu głowy. Zemdlałem.
***
Gdy się obudziłem nie byłem w domu. Poczułem ból w okolicach pleców. Automatycznie złapałem się za to miejsce. Ujrzałem czarne pierze a później cichy chichot.
- No proszę, proszę witaj Naruto…
- Kim jesteś…? – Zmarszczyłem brwi.
- Ja? A czy to ważne? – Spojrzałem na postać. – Wolisz nie wiedzieć. Ale ci powiem… – To było dziwne.
- Czego chcesz? Kim jesteś? I do cholery! Skąd znasz moje imię?! – Podniosłem głos.
- Na bo… twu! Eeee A zresztą…! Na boga uspokój się… – Widać było, że był zniesmaczony. – Ehh… Nie ważne… – Westchnął ciężko. – Jestem Madara. Madara Uchiha. – Wyszedł zza moich pleców. – Chcę… Hmm… – Udał za myślenie. – Chcę cię… – Zrobił pauzę. – szkolić. – Zaśmiał się. – Nie bój się nie ma „haczyka” – Zarechotał. – Chociaż nie… Mam jeden.. – Zaśmiał się szatańsko.
- Jaki? – Zapytałem dziwiąc się samemu sobie za spokój we własnym tonie.
- Kushina Zimoch i jej przyjaciółka Huurre… – Zaśmiał się szyderczo.
- CO IM ZROBIŁEŚ?! – Byłem zły.
- Jesteś zmuszony byś u mnie trenował… Bo twoje przyjaciółki zginął… – Stałem ja wryty. To zamykając to otwierając buzie. – Pokaż kły… Albo nie wiesz sam zobaczę… – Zaśmiał się. Znalazł się przede mną. Po chwili uśmiechnął się i zapytał. – Chcesz krwi. Co nie? – Pokiwałem głową. – Chodź… Nauczę cię prawdziwego kunkrztu zabijania.
***
Dni mijały. Siedziałem otulony ciepłym kocem popijając krew z wybornego kieliszka. Mój mistrz uznał, że na razie mam pić krew tylko co pełnie. Miałem ochotę wyjść na podwórko i pobawić się. Nareścię nadeszła zima. Płatki delikatnie opadały na parapet pięknego, czystego parapetu. Przymknąłem oczy wyczuwając kogoś.
- Dwie osoby…? Dziewczynka i chłopak? Hmm… – Otworzyłem oczy.
***
- Aris? – Zapytał chłopak o zielonych włosach i pomarańczowych oczach.
- Co jest Daisuke…? Chyba się nie boisz nie? – Zapytała dziewczyna chichocząc.
***
Usłyszałem śmiech. Zamknąłem oczy wyszukując źródła dźwięku. Znalazłem.
- 30m., 20m., 10m., 5m, 0m., – Stanąłem. – Ehh.. To tylko jakieś bachory.. – Westchnąłem.
- Chodź zobaczyć czy ktoś tu mieszka… – Rozkazała dziewczyna. Mieli po około 7 i 6lat. Westchnąłem.
- Ohh… Będę miał ubaw.. – Uśmiechnąłem się i oblizałem spierzchłe wargi. Wróciłem do sypialni. Heh jest środek dnia a ja spać… Oj szefunio nie będzie zadowolony.. – Zaśmiałem się a mój głos poniósł się echem po pustych korytarzach. – „Ale przynajmniej będę mógł te dzieciaki postraszyć w nocy…” – Z tymi myślami poszedłem do mojej sypialni by iść spać…
***
- …Aris wiesz, że tu nas nie powinno być prawda? – Zaczął niepewnie chłopak rozglądając się po kolejnym pomieszczeniu… – A poza tym… – Dziewczyna przerwała chłopakowi.
- A poza tym zamknij się. – Warknęła dziewczyna. Weszli do kolejnej komnaty. W tej komnacie była ciemność. Dzieciaki złaknione ciekowością weszły do środka i zapaliły świece. Szybko tego pożałowały widząc mnie, siedzącego na parapecie i wpatrującego się w gwiazdy.
- „No dzieciaki czas zacząć się „Bawić”.”. – Zaśmiałem się w duszy. – Nie jesteście tu mile widziani. – Zacząłem. – Ale… – Zrobiłem pauzę. – Dopóki ja tu jestem wy stąd nie uciekniecie… Jesteś cie głodni? – Spojrzałem na nich z czymś co miało wzbudzić w nich totalne przerażenie. Totalnie mnie wryło, gdy usłyszałem słowa dziewczynki.
- Jesteś wampirem?
- Aris… To nie ładnie.. A tak właściwie to jestem Daisuke Uchino a to moja siostra Aris Uchino.
- Witajcie ja jestem Naruto. Jak dla was mogę być panem nocy.. Lub ciemności. – Zaśmiałem się – „Świetna zabawa hahaha!” – Zacząłem się śmiać w duchu. – Tak jestem wampirem.
…******…
Niemoc - part 1
+++ Krwista noc +++
Itachi zniknął.
- Cz-czemu.. – Naruto skulił się na łóżku i zapłakał.
- Nie wiem.. – Westchnąłem i zacząłem się ubierać.
- Nienawidzisz mnie?
- Śpij… – Nakazałem..
- Sasuke… – Szepnął.
- Śpij… – Powtórzyłem i pchnąłem go na łóżko. – Śpij.. – Wydałem ostatnie polecenie.
Tym razem posłuchał i zamknął oczy. Ja również pełen ran i najróżniejszych uszkodzeń po ...tej nocy... musiałem szybko wracać do mojej trumny.
-"Wybacz Naruto, że cię teraz zostawiam - spojrzałem na śpiącego blondyna - mam złe przeczucia związane z twoją osobą... teraz... jak to wszystko się wydarzyło... ten Itachi i my... mam wrażenie jakby coś się skończyło..."
Starałem się nie myśleć o bólu jaki odczuwałem gdy szybko wracałem do domu. Miałem dodatkowo mało czasu do świtu.
-"Szkoda, że rodzice są w stanie hibernacji... pewnie obudzą się dopiero- dokonałem szybkich obliczeń - za siedemnaście miesięcy i dwa tygodnie." westchnąłem.
Zmęczony i obolały dotarłem do swego pokoju.
- GDZIE MOJA TRUMNA?!?!? - wrzasnąłem zszokowany.
Stałem jak wryty i wpatrywałem się w puste miejsce gdzie od samego początku stała moja 'przenośna' sypialnia, skrytka, bezpieczne miejsce.
W pierwszej chwili poczułem zdziwienie, potem strach.
- "Kto zabrał moją trumnę? I gdzie!?" - spanikowałem.
Chwilowo opuściły mnie siły i zachwiałem się na nogach. Na szczęście w porę opadłem się o framugę drzwi. Mój stan z każdą chwilą się pogarszał a ja sam nie byłem w stanie przetrwać dnia bez regenerującego snu!
- Itachi. - zacząłem chłodno gdy wyczułem obecność brata.
- Chodź za mną. - nakazał i odwrócił się na pięcie.
- Niby czemu? To ty mnie tak okradłeś!?
Mężczyzna nawet nie raczył się odwrócić, szedł dalej. Nie miałem wyboru i z dużymi oporami podążyłem za nim.
- "Nawet jeśli mnie ponownie skrzywdzi, to i tak gorzej czuł się nie będę..."
Doszliśmy do apartamentu mojego brata. On sam zatrzymał się obok drzwi i poczekał aż wejdę do środka. Zanim nacisnąłem klamkę spiorunowałem go wzrokiem.Chciałem aby wiedział, iż go nienawidzę.
Wszedłem jako pierwszy do pomieszczenia. Było tam tak ciemno, iż nawet mój wampirzy wyostrzony wzrok zawodził. Dopiero gdy Itachi zamknął za nami drzwi i zaczął zapalać świece mogłem się przyjrzeć otoczeniu. Czarne, grube kotary osłaniały szczelnie każde okno. Na środku podłogi stał sarkofag z białego marmuru, i był to jedyny przedmiot poza świecami w pokoju.
- Rozbierz się i wejdź do mego łoża. - nakazał mi.
- ... - przygryzłem wargę. Nie miałem szans na ucieczkę z takimi obrażeniami, nie wspomnę nawet o walce z Nim. To byłoby czyste samobójstwo.
Wykonałem jego zachciankę i kilkoma ruchami zrzuciłem ubrania. Całą odzież wylądowała na czarnym dywanie, a ja ruszyłem do trumny. Była ona bardzo duża jak na jedną osobę. Powoli zacząłem się obawiać tego co nieuniknione.
Nim dotknąłem łoża brat chwycił mnie za rękę.
- Znowu mnie zjebiesz?! - warknąłem wyrywając się z uchwytu. Nie chciałem by ucierpiała także moja duma. Nie mogłem tak po prostu się poddać, nie tym razem.
- ... - w odpowiedzi zajrzał mi głęboko w oczy.
Coś we mnie pękło ponieważ już od dawna nie widziałem tego spojrzenia, coś w nim było nie tak, to nie był ten sam starszy braciszek. W pierwszej chwili nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.
+++ Koniec części dwunastej +++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Nie pytam się czy notka była fajna czy nie... nie miałam wyboru (a przynajmniej nie nasunęło mi się nic innego na pomysł).
Do zob!
P.S. już wkrótce pojawi się druga część tej notki - Niemoc - part 2.
P.S.2. A tak w ogóle co słychać? Jak tam wakacje? Wreszcie się kończą, co nie? ;P
Ach jak pięknie!
Dziś pierwszy września a ja jeszcze miech wakacji mam :3
Ale nie mówię że to tak dobrze! W sumie wróciłabym do budy... nawet do klasy maturalnej^^
Notka start!!
+++++
Niemoc - part 2
+++ Krwista noc +++
- Czemu tak na mnie patrzysz? - strwożyłem się. Tak dawno nie patrzył na mnie w ten sposób...
W odpowiedzi uniósł lekko kąciki warg w nikły uśmiech. Jego oczy rozbłysły jeszcze bardziej.
- Czemu?
Tym razem zamarłem w oczekiwaniu na jakąś bardziej twórczą odpowiedź. Niestety Itachi lubił się ze mną drażnić od zawsze i tym razem również umyślnie wprowadzał mnie w zakłopotanie. Na mojej twarzy zakwitł rumieniec, te jego oczy mnie świdrowały! nie dawały sposobności do ucieczki!
- Itachi...! - jęknąłem. - "Pierdolić dumę!!!"
- Braciszku... - zaczął powoli. Delektował się każdą sylabą, a słodycz z jaką wypowiedział to słowo przeraziła mnie nie na żarty. - Chyba nie chcesz zabrudzić krwią mego łoża, chmy? - Przyciągnął mnie do siebie i objął drugą ręką w pasie.
Patrzył na mnie pytająco więc gdy w końcu udało mi się odwrócić wzrok odparłem:
- Nie.
Chwycił mnie za podbródek i przysunął swe usta do moich. Zamknąłem oczy. Poczułem się jakoś swobodniej. Wiedziałem, że zaraz zrobi to co wcześniej ze mną i z Naruto. Martwiłem się tylko o to, że Młotek również dozna tego bólu, przeze mnie...
Musnął moje wargi, jakby chciał sprawdzić ich miękkość. Moje ciało wbrew mojej woli podnieciło się. Zakląłem w duchu i czekałem na ciąg dalszy.
Ponownie złożył pocałunek na mych ustach, równie delikatny i łagodny. Następnie pogładził nosem mój policzek, dosłownie jak mały szczeniaczek, po czym szepnął mi do ucha bym zaczekał tu i nigdzie nie odchodził.
Otwarłem oczy a jego już nie było. Wiedziałem, że nawet jak wybiegnę z zamku to on mnie odszuka.
Od niechcenia przyjrzałem się kilku raną na ramionach. Syknąłem na ten widok. Pierwszy raz widziałem takie dziwne obrażenia na mojej skórze. Zawsze, jako wampir, miałem zdolności szybkiej regeneracji. Tym razem z ran ciągle sączyła się krew i na dodatek w kolorze czerni.
Podobne szramy zdobiły resztę mego ciała. Poczułem jak powoli tracę energię z powodu utraty krwi.
Czas się dłużył, a ja stałem jak kołek i coraz bardziej opadałem z sił.
- "A może zostawił mnie bym się wykrwawił na śmierć? I teraz czeka w ukryciu podglądając mnie bezczelnie?" - zastanawiałem się.
- I to niby jest miłość braterska? - usłyszałem za sobą pytanie Itachiego. Miał jednocześnie pogardliwy i urażony głos.
- Rozumiem że przejawem miłości w twoim mniemaniu jest gwałt i tortury. - odwarknąłem nie odwracając się.
- To nie było skierowane na ciebie. - ucichł.
- Oooo!!! Czyli okazałeś mi łaskę jak byłem u Naru...
- Zamilcz!
Nie krzyknął, nie wrzasnął. Wypowiedział to spokojnie, jednak nawet najodważniejsza osoba na świecie poczułaby dreszcze i zimny pot na plecach ze strachu. Tak właśnie się czułem.
Pewien głos w głowie zbuntował się i nakazał mi mówić dalej.
- Niby czemu!? - odwróciłem się i spojrzałem w jego czarne oczy.
Puff!!
Urwał mi się film.
Ocknąłem się prawdopodobnie kilka kwadransów później.
Wszędzie było ciemno.
Leżałem na plecach. Jedyne co mnie zdziwiło to ciepło. Przecież nigdy nie czułem takiego miłego uczucia będąc w swej trumnie... Zaraz! Wyciągnąłem dłoń przed siebie i przejechałem opuszkami po 'suficie' sarkofagu. Materiał, którym był obity był mniej miękki od mojego!
Coś mnie ugodziło w żebra. Nie zabolało ale zrozumiałem wtedy, że to 'coś' było dłonią.
Wymacałem ją i odkryłem na palcu przedmiot, który zdradził wszystko.
Pierścień Itachiego?
Podążyłem wzdłuż ramienia, które było równie nagie jak moje ciało. Dotarłem do obojczyka, następnie szyi, policzka.
- Znudził ci się sen? - cichy szept i wzmocnienie uścisku w talii potwierdziło me obawy.
- Co ja tu robię? - zabrałem dłoń.
- Zobaczysz wieczorem. Teraz śpij.
- Ale czemu...?
- Cii... Spij, pogadamy gdy słońce zajdzie.
Zacisnąłem wargi.
Itachi podniósł się i pochylił nade mną. Teraz widziałem jego oczy. Dwie błyszczące czarne tęczówki na czarnym matowym tle.
Zbliżały się do mnie.
Zatrzymał się gdy nasze twarze dzieliły milimetry. Dokładnie czułem jego ciepły oddech oraz gorąc bijące od jego skóry. Nie dotykał mnie wargami, ale miałem wrażenie, że nasze usta się muskają. Zrobiło mi się strasznie upalnie.
Wpatrywał się we mnie.
Coraz mniej wytrzymywałem to napięcie. Czułem jak jego ciepło przelewa się we mnie. To było podobne do uniesienia...
Całe to uczucie prawie całkowicie wyparowało gdy mój brat z powrotem się położył obok mnie i zasnął.
Ja leżałem wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą widziałem jego oczy.
Po długim czasie również usnąłem.
+++ Koniec części trzynastej +++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Darujcie, że tak krótko ale jutro już się postaram o coś, co sprawi, że zrobi się wam nieprzeciętnie gorąco >]
Powoli zbliżała się jesień.
Panowała ponura noc. W każdą najmniejszą szczelinę wciskał się lodowaty wyjący wiatr. Na ulicach całej Konochy nie było żywej duszy.
Żywej nie, za to wąskie zacienione alejki przemierzali ci, co nie byli ani żywi, ani umarli...
***
Wysoka jak na swój wiek postać, w czarnych szatach poruszała się bezszelestnie. Kroczyła majestatycznie po grzbiecie jednego z dachów. Na twarz miała zasunięty kaptur.
Srebrny księżyc oświetlał jedynie podbródek i usta młodzieńca. Blada skóra udekorowana była dwoma strumyczkami karmazynowej krwi...
- „Aniki? Gdzieś ty się podziewał?” - zastanawiałem się, gdy ujrzałem nagle mroczną postać. Bez wydania najmniejszego szmeru pojawiłem się obok mojego brata. Byłem również w pelerynie z naciągniętym na głowę kapturem. Miałem około dziesięciu lat, a on trochę ponad trzynaście.
- Głód. - szepnął z spokojnie, lecz ja wyczułem jego pasję i żądzę.
- „Czy on zawsze tyle je w nowych miejscach?” - zdziwiłem się.
- Tak. Nowe miejsce, nowa krew. Staliśmy w milczeniu wpatrując się w zalane poświatą księżyca miasto.
- „Wracajmy. Rodzice czekają..” - wypowiedziałem w myślach.
Ostatni raz rzuciliśmy okiem na srebrną tarczę, po czym rozpłynęliśmy się w powietrzu... Poszukiwałem ofiary. Nie byłem jednak tak głodny by atakować pierwszą lepszą osobę. Moje włosy falowały w zimnym powietrzu uderzającym mnie w twarz. Leciałem powoli, bez jakiegokolwiek pośpiechu. Moje czarne błoniaste skrzydła uderzały bezdźwięcznie, unosiły mnie coraz wyżej.
- „Nie rozumiem mojego brata. On zawsze tak agresywnie podchodzi do Uczty. Przed rodzicami też się tłumaczy jak jakiś palant... Ale często mi mówi, że jak znajdę odpowiednią ofiarę, to też obudzi się we mnie prawdziwa natura. Brednie! Ja nie będę taki jak on!” – Powoli zniżałem lot. W końcu przemieszczałem się tuż nad samymi dachami.
- „Nikogo tu nie ma? Myślałem, że w każdym mieście chociaż część ludzi żyje 24h.” – Nagle zobaczyłem upragniony widok.
- „Wreszcie!” - ucieszyłem się. Wylądowałem niezauważony w ciemnym zaułku. obserwowałem dwoje ludzi.
- „Zaraz! To jakieś dzieci! Ale mam szczęście! Świeżutki i soczysty posiłek!” – Już miałem wyjść gdy dziewczyna uderzyła partnera i odbiegła krzycząc jakieś wyzwiska.
Chłopak stał jak słup soli.
- „Chyba jest w moim wieku. Echhh.... Najpierw dziewczyna, on chyba będzie tu tak stał całą noc...” – Wzbiłem się w powietrze i dorwałem nastolatkę gdy sięgała po klamkę do drzwi od swego mieszkania.
- „Dziewica... ale jakiś nieprzyjemny smak…” - wróciłem do chłopca.
Już go nie było. Przykucnąłem w miejscu gdzie stał przed chwilą. Powąchałem ślady w piasku. Z początku nic ciekawego, jednak poczułem interesującą woń. Ów dzieciak poruszał się smętnie. Jego powłóczyste kroki rozbawiły mnie.
- „I co teraz?” - wysłałem mu telepatycznie pytanie.
- Hę? K-ktoś tu jest? - stanął jak wryty.
- „Naruuutooo...”
- K-kim ty jesteś!? - wystraszył się.
- „Pewnie się zastanawiasz skąd znam Twoje imię...”
- Nie ukrywaj się! - pisnął.
- „Nie ukrywam.”
- To się pokaż! - Krzyknął przerażony.
- „Odwróć się.” – Zlękniony wykonał polecenie. Gdy spojrzałem w jego duże błękitne oczy... coś we mnie pękło.
- "Co się ze mną dzieje!?" - widząc jego strach i.. i coś jeszcze... ta głębia... miał coś w sobie... coś co mnie zszokowało. Czując nagły przypływ nieznanego mi dotąd uczucia odechciało mi się krwi. Uciekłem wzbijając się w górę.
Rozdział: Pierwszy…
Przeprowadzka.
+ + + Krwista noc + + +
Była jesień. Liście opadają jeden po drugim na brukową ulicę.
- Sakura-chan! – Powiedziałem cicho, spokojnie. – Podobasz mi się – Dodałem. Na policzku poczułem uderzenie.
- Ty sukinsynie! Spadaj stąd.. – Pobiegła do domu. Patrzyłem za nią przez chwilę. Po chwili odwróciłem się napięcie i powlokłem się smętnie uliczką Tokio w stronę domu. Miałem siedem lat.
- "I co teraz?" – Usłyszałem cichy głos w mojej głowie.
- Hę? K-ktoś tu jest? - stanąłem jak wryty.
- "Naruuutooo..." – Znowu ten głos..
- K-kim ty jesteś!? – wystraszyłem się.
- "Pewnie się zastanawiasz skąd znam Twoje imię..."
- Nie ukrywaj się! – Pisnąłem.
- "Nie ukrywam."
- To się pokaż! – Krzyknąłem.
- "Odwróć się." – Z przerażeniem w oczach wykonałem polecenie. Widziałem młodego chłopaka z kapturem na głowie. Był chyba starszy. Po chwili odwrócił się i odleciał? Jak to odleciał? A może to moja wyobraźnia? Tak, na pewno.. Pobiegłem do domu.
***
W kuchni siedziała moja mama wraz z tatą. Rozmawiają o czymś.
- Cześć… – Krzyknąłem przebiegając obok kuchni która była w kolorze jasnego beżu.
- Naruto poczekaj. – Powiedział do mnie ojciec.
- Słucham? – Zapytałem cicho wchodząc do kuchni.
- Mam coś dla ciebie.
- Coo?! – Pisnąłem cicho.
- Proszę… – Tata podał mi czarnego, słodkiego kociaka.
- Wow! Arigato! – Krzyknąłem.
- Jak mu dasz na imię? – Zapytała mama.
- Hmm… Sasuke… – Odparłem po chwili zastanowienia.
***
Od aut.: Chłopcy dorastali. Sasuke wyrósł na wysokiego pięknego dziewiętnastolatka. Zaś Naruto… Cóż tu się nic nie zmieniło…
N. Ej! Bez przesady.
Od aut.: Naruto żartuje^^. Zaś Naruto zmienił się. Był ładnym szesnastoletnim chłopakiem. Był też najbardziej dziewczęcy w szkole. Duże lazurowe oczęta, długie rzęsy, biodra też dziewczęce. Brakowało mu tylko piersi i dłuższych blond włosów.
N.
Szedłem uliczką Tokio z książką w dłoni. Książka nosiła tytuł „Wampiry z Morganville. Bal umarłych”.
- „Znów noc zapada nad Morganville... Wkrótce ulice miasta zaroją się od zła spragnionego świeżej krwi... Siedemnastoletnia Klaudia coraz lepiej radziła sobie w Morganville - mieście, którym rządzą wampiry. Coraz lepiej dogaduje się ze współlokatorami - chociaż nie są całkiem żywi…” – Czytanie przerwało mi mocne pacnięcie w głowę. – O… Cześć Kushi cześć Huurre^^ – Uśmiechnąłem się do moich dwóch przyjaciółek.
- Ohayo… – Burknęły.
- O co chodzi. „Czyżby się po kłóciły…?!”
- Nic… Naruto!^^ – Krzyknęły po chwili.
- Po prostu mamy sprawę. – Uśmiechnęły się.
***
Weszliśmy do domu.
- Mamo tato… Jestem… – Z pełnym uzębieniem wparowałem do kuchni. Kuchnia była pusta. – Chyba jeszcze nie wrócili.
-Więc o co chodzi..? – Zapytałem siedząc i kiwając się na krześle w tył i w przód.
- Bo-bo! Eeee… – Zaczęła Huurre.
- Jesteśmy razem… – Powiedziała Kushina. Krzesło na którym siedziałem zachwiało się niebezpiecznie. Po chwili runąłem na ziemię jak długi.
- Że coo?! – Zdziwiłem się. – Od kiedy? – Zapytałem leżąc na podłodze.
- Od soboty.. – Odparła Kushina. Huurre podała mi rękę, żebym mógł wstać. Gdy wstałem poczułem w kieszeni moich pomarańczowych jeansów(Są takie O.O)wibrację telefonu komórkowego. Wyjąłem telefon w i spojrzałem na wyświetlacz..
- To mama… – Powiedziałem cicho. – Słucham? Tak, tak, co takiego?! Przeprowadzka?! Znowu! – Jęknąłem. – …Ale do kąt?! Do Konohy?! Ale mamoooo!! – Rozłączyła się…
- O co chodzi? – Zapytała Huurre.
- Przeprowadzam się..
- Znowu! – Powiedziała Kushina.
- Hai, hai… Mamy mieszkać na obrzeżach Konoha…
- Uuu… – Zapiała Huurre.
- Jedziemy z tobą… – Krzyknęła Kushina.
- Kushi? – Huurre spojrzała na czarnowłosą zimno.
- Please x) – Zrobiła maślane oczęta.
- Możecie jechać… – Powiedziałem. – Huurre masz mnie odwieść. No i zostaniecie nie?
- Taaaaaaaaaak! – Wrzasnęła Kushi.
- Chodźcie pomożecie mi się spakować… – Uśmiechnąłem się swym pełnym U uzębieniem.
…******…
Rozdział: 2…
Remont
+++ Krwista noc +++
Sasuke spacerował w głębokim zamyśleniu. Przemierzał długie i aż duszące ciemnością korytarze. Uwielbiał miejsca jak to, gdzie zwykły człowiek czuł się przytłoczony a jego zmysły szargane były w strzępki. Miejsca, w których wiedział, że jest władcą strachu.
Kręty korytarz, w zamku którego się znajdował, oblepiony był pajęczynami. Każdy podgryziony przez mole gobelin, każdy spleśniały dywan wydzielały wiązkę nieprzyjemnej woni, jaka panowała w całym pałacu. Wilgoć strawiła wszystko. Począwszy od drewnianych sufitów w najwyższej wierzy, kończąc na kamiennej podłodze w najgłębszym lochu. Posiadłość od wielu, wielu lat była gniazdem szczurów, nietoperzy oraz wszelakiego robactwa.
Tak było do niedawna. Widok gnijącego zamczyska pozostał niezmieniony z zewnątrz.
W momencie gdy do ruiny wprowadziła się pewna rodzina, pałac nabierał blasku dawnej świetności. Prace remontowe (w stu procentach nie przypominające takich jakie widzimy na co dzień w domach) rozpoczęto w lochach. Doprowadzano kolejne pomieszczenia do ładu, by były sprawne i przydatne. Tylko nieliczne upiększano poprzez wnoszenie mebli i bibelotów.
Nie każdy był też wyposażany w świece, które były jedynymi źródłami światła. Młodemu Uchiha znudził się mozolny spacer wzdłuż arrasów. Postanowił zwiedzić najwyższe konstrukcje zamczyska.
Doszedł do jednej z okiennic i wyskoczył. Na jego plecach pojawiły się skrzydła. Z pozoru ciężkie kończyny obleczone czarniejszymi od nocy błonami w rzeczywistości były lżejsze od ptasich skrzydeł.
Szybując w mroku i obserwując gwieździste niebo dotarł do jednej z czterech wieżyczek. Doleciał do kamiennej wnęki i uczepił się muru wokół okna jak prawdziwy nietoperz. Wślizgnął się do środka i przyjrzał z bliska zakurzonemu pomieszczeniu. Po jego czarnych kończynach nie zostało śladu.
[czemu bez śladu? dowiecie się później, w innej notce]
W komnacie znajdowało się kilka porośniętych grzybami mebli i parę wytartych książek. Znudzony wrócił do swojego pokoju, w północnej części pałacu.
Zdegustowany całą tą sytuacją przeprowadzki usiadł na krwisto czerwonym kobiercu, na którym spoczywała ego trumna. Oparł o nią plecy i głowę. Trzymając niezgrabnie kieliszek wypełniony do połowy krwią upił łyk. Dopiero wtedy wróciły do niego wspomnienia sprzed kilku tygodni.
Najpierw ujrzał w wyobraźni oczy błękitne niczym rześki poranek, którego nigdy nie mógł ujrzeć. Po paru minutach wpatrywania się w ów obraz przyłapał się na tym, że nie może się doczekać kolejnego spotkania z...
- Naruto. - odezwał się po raz pierwszy od przeprowadzki.
+
Kilka lat później, kiedy Sasuke wyrósł na przystojnego dziewiętnastolatka, siedziba jego rodziny przerastała swym wdziękiem dawny wystrój. Tylko nieliczni mieszkań Konohy, którzy zapuszczali się w gdzie czy w nocy do tego zamku odkrywali jego prawdziwe piękno. Niestety żaden z tych poszukiwaczy nie zdołał powrócić żywo, by o tym opowiedzieć
+
Rodzice Itachiego i Sasuke byli już wiekowymi wampirami. Tylko oni sami wiedzieli, jak długo stąpają po tej ziemi. Coraz częściej schodzili do swej komnaty w lochach i zasypiali w kamiennych trumnach na miesiące. Budzili się nawet raz na pół roku by napoić się świeżą krwią. W przeciwieństwie do nich, starszy syn wychodził niemal co noc na łowy. Bezwzględny mężczyzna pomimo starań jakie czynił zabijał po kilka ofiar tygodniowo. Z każdym powrotem dostawał naganę od Sasuke. Młodszy z braci co wieczór wmawiał mu, że ostatnio musieli się przeprowadzić właśnie przez jego niepohamowany głód. Chłopak kazał Itachiemu silić się w lesie, zwierzyną. On sam tak robił. Jako jedyny z rodziny nie odczuwał takiego pragnienia krwi. Przynajmniej przez dwadzieścia osiem dni w miesiącu, bo. Kiedy nadchodziła pełnia. Wyostrzały się zmysły. Oczy zalewała żądza. Serce łomotało tak szybko, że nie było go słychać. Zaczynało się polowanie.
+++ Koniec części trzeciej +++
Rozdział: Trzeci… – Cześć: pierwsza…
„Pełnia – Czemu księżyc jest czerwony?”
+ + + Krwista noc + + +
Minęło sześć i półgodziny. Huurre prowadziła. Momentami było śmiesznie. Ale…
- A opowiadałam wam historie tak straszną, że sama się jej boje? – Zapytała Kushina chichotając głupio.
- Nieee…! – Pisnąłem. Kushina umie opowiadać straszne historie.
- No skoro tak mówisz… Zaczynam. No więc… W starym zamku gdzieś w północnej Japonii żyła rodzina. Miała dwójkę ładnych dzieci… – Huurre zachichotała. – (…)w tym samym momencie drzwi otworzyły się z hukiem ukazując zmokniętą i przygarbioną postać, a gdy weszła do środka zostawiła na podłodze ślady krwi.
- Nie chce! – Pisnąłem
-Ale o co ci chodzi? Opowieści o duchach są fantastyczne, a ci ludzie zostali zmasakrowani. Wiecie, że po tej zbrodni jeszcze przez dłuższy czas leżały tam ich flaki. Wszędzie było pełno krwi, a ich dusze nigdy nie zaznały spokoju. Najbardziej mścił się młody chłopak, którego zabito ze szczególnym okrucieństwem, najpierw gwałcąc przez kilkanaście dni. Wracał tam cały we krwi, ociekający wodą.. – Kushina uśmiechała się złowieszczo opowiadając z niesłychanym zacięciem. Opowiadanie przerwała.
- Dojechaliśmy… – I rzeczywiście. Ogromny, stary zamek, do okoła piętrzył się las, zaś w tle zachód słońca. Stara zamek była piękna.
- Kto pierwszy w domu zajmuję największy pokój! – Krzyknęła Kushi i już jej nie było.
- Ej to niesprawiedliwee! – Krzyknąłem. Słońce zaszło całkowicie. Wbiegłem jako pierwszy.
***
- Chodźcie pewnie twoich rodziców tu jeszcze niema. – Powiedziała wchodząca do domu Huurre.
- To niesprawiedliwe… – Warknęła Kushi. – Chodźmy poszukać pokoi – Uśmiechnąłem się.
-Uhm…
- Tu za dwadzieścia minut… – Bardziej stwierdziła niż zapytała Huurre. Rozeszliśmy się. W tym willi było mrocznie na ścianach wisiały pajęczyny, na dużych obrazach widniał kurz. Kichnąłem po chwili czując za duże skupisko kurzu. Wszedłem do czyjejś komnaty. Była pusta.
- To będzie idealne miejsce dla Kushiny i Huurre… – Uśmiechnąłem się do siebie. Wyszedłem z komnaty i skierowałem się obok. Ten pokój był za to strasznie ciemny. Wszedłem do środka mając przeczucie przerażenia. Dobrze, że miałem świece. Jako, tako oświetliłem sobie cały pokój. Był pusty? Nie.. Nie był pusty na środku dużego pomieszczenia stała… O boże! Trumna. Podszedłem do niej. Otworzyłem niepewnie wieko i… – Pusta! Ufff… – Westchnąłem ciężko. Nie chcąc czekać bezsensownie wyszedłem z pokoju zamykając drzwi i skierowałem się do pokoju obok. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zapaliłem pozostałe dwie świeczki w pokoju. Zrobiło się jasno. Zobaczyłem dużej wielkości czerwone łoże, dwie szafeczki, zielony, nieco przybrudzony dywan, kilka półeczek, zabrudzona szafa na ubrania. – Ten pokój jest mój… – Powiedziałem entuzjastycznie. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do holu.
***
- Jestem…! – Krzyknąłem.
- Świetnie… Chodźmy coś zjeść… – Rzekła czarnowłosa i kocio oka kierując się domniemanej kuchni.
- A gdzie ona jest… – Zapytała ciemnowłosa blondynka.
- Ja pokaże. – Powiedziała Kushina.
***
Weszliśmy do jadalni. Było to dość duże pomieszczenie. Długi stół, dwadzieścia cztery krzesła. A co najdziwniejsze to, to, że stół był przyszykowany.
- Ktoś tu mieszka? – Zapytałem przestraszony.
- Co ty gadasz? To ja przyrządziłam… – Zapiała radośnie Kushina.
- No to siadajmy ^^ – Uśmiechnąłem się.
***
Po zjedzonej kolacji poszliśmy do naszych pokoi.
- Naruto? – Zapytała Huurre idąc za mną do ich pokoju.
- Hm…? – Burknąłem pod nosem.
- Gdzie masz pokój? – Zadała to pytanie czarnowłosa.
- Drugi po prawej… – Uśmiechnąłem się.
***
Opadłem na poduszki. Przykryłem się kołdrą po uszy i zasnąłem..
***
Obudził mnie jakiś dziwny zapach. Dziwnie znajomy, ale nie na tyle intensywny by móc go rozpoznać. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie jestem w swoim łóżku, a nawet nie w swoim domu. Ogarnął mnie dziwny niepokój. Otworzyłem oczy. Błądząc nimi w ciemnościach, próbowałem cokolwiek dojrzeć, ale ogarniający go mrok był jak bardzo gęsta mgła. Przesłaniał wzrok, nie pozwalając na jakikolwiek ruch i napawał przeszywającym strachem. Po macka podszedłem do śpiących dziewcząt. Upewniwszy się, że wszystko z nimi w porządku, usiadłem w fotelu. Wiedziałem co się stanie. Wiedziałem, że jest to jeden z moich koszmarów. Poznałem od razu. W nocy nigdy nie jest tak ciemno i jeszcze ten zapach. Tak znajomy, a jednocześnie tak dziwny. Czekałem. Minuty mijały niepewnie. Powoli zacząłem wątpić w swoją intuicję. A może jednak się obudziłem? Nie, coś mu nie pasowało. Ta cisza. Było zdecydowanie za cicho. Nagle poczułem coś zimnego przy swoim gardle. Zimnego i metalowego. Wzdrygnąłem się. Mój ruch spowodował przecięcie skóry i kropelka czerwonej cieczy spłynęła leniwie po mojej szyi. Ten zapach. Teraz dopiero go poznałem, zapach świeżej krwi. Usłyszałem za swoimi plecami ledwo dosłyszalny chichot, który powoli przeradzał się w głośny, szyderczy śmiech. Gdy śmiech ustał, cały pokój rozbłysnął białym, rażącym, światłem, które zupełnie oślepiło i zdezorientowało mnie. Próbowałem otworzyć oczy, które z trudem znosiły taki nadmiar światła, jednak na nic. I znów ten śmiech. Światło powoli zmniejszało swe natężenie pozwalając ujrzeć co się dzieje. Nagle moje serce zamarło. Źrenice zmniejszyły się karmione strachem. Z trudem przełknąłem ślinę. Ujrzałem jakiegoś młodego, czarnowłosego chłopaka, który niebezpiecznie bawił się sztyletem nad ciałem dziewczyn. Jeden nieostrożny ruch i po czarnowłosej i blondynce. Chociaż wiedziałem, że to tylko sen wydawałem się niesamowicie realny. Nie mogłem nic zrobić, bo sam miałem nóż przy gardle. Spojrzał na chłopaka. W jego oczach troska mieszała się z nienawiścią.
- Narutoooo…
- Aaaaaaaaaa!! – Wrzasnąłem
***
- Aaaaaaaaa!! – Obudziły mnie dziewczyny.
- CO CI JEST NARUTO?!!! – Wrzasnęła mi na ucho Kushina.
- C-Coś chciało mnie zabić… A raczej ktoś chciał mnie zabić… – Wypowiedziałem. Kushina stuknęła mnie w czoło. – Ite… – Szepnąłem. – Ty się jednak nie zmienisz… – Zachichotałem.
- Obudziłeś mnie… – Warknęła zło wrogo Huurre. – …A miałam taaki piękny seen… – Przeciągnęła się.
- No dobrze… My już nie uśniemy nie? – Westchnęła Kushina. Spojrzałem w księżyc. Pełnia.
- „Ale czemu księżyc jest czerwony?”
******
Rozdział: 4…
Wstręt – Czemu księżyc jest czerwony?
+++ Krwista noc +++
- "Itachi! Nie zbliżaj się do nich! Rozumiesz! Zostaw ich w spokoju!" - wrzeszczałem w myślach na starszego brata.
-"Niby czemu?" - zaśmiał się upiornie. - "Sami tu przyszli. Zapewne słuchali opowieści o tajemniczych zniknięciach w tym zamku..."
- "Ty debilu! A może nie wiedzieli o nich!" - nie ustępowałem.
Kłóciłem się z nim od momentu pojawienia się tu trójki przybyszy. Wśród nich wyczułem tego blondyna.
- "To nie zmienia faktu, że kolacja przyszła sama" - odparł lodowato.
- "Nie rozumiesz? Nie możesz ich wyssać! ..."
- "To daj mi chociaż jeden powód, który odwiedzie mnie od takiej uczty! Świeżutka krew. Przecież tam jest prawiczek i dziew...!"
Zagryzłem wargi.
- "Ten blondyn należy do mnie!" - ryknąłem.
Odepchnąłem wstrząśniętego brata od drzwi i nim je za sobą zatrzasnąłem dodałem:
- "I nie waż się jego tknąć. Bo zabiję."
Odnalazłem Naruto w moim pokoju. "Jak mam nie wykorzystać takiej sytuacji?" -jęknąłem mentalnie. On mnie nie widział, a stałem nieopodal niego w zacienionym kącie pomieszczenia. Niestety nim się ruszyłem on z grymasem na twarzy omiótł wnętrze pokoju i wyszedł mrucząc coś pod nosem.
- "O co mu chodzi? Przecież moja sypialnia jest najlepsza w tej dziurze!"
Chłopak wszedł do pokoju obok. Wyraźnie usatysfakcjonowany powiedział do siebie:
- Ten jest mój! - po czym wyszedł.
Postanowiłem uśpić czujność jego towarzyszek. Omamiłem jedną z nich, aby twierdziła, iż kolacja którą zastali w jadalni była jej wytworem. Tak naprawdę ja, ją zrobiłem. Miałem nadzieję, że szybko zasną od mikstury, którą dodałem do kilku potraw.
Udało się.
Za pomocą telepatii wkradłem się do umysłu śpiącego blondyna. Zasiałem w nim ziarna bardzo realistycznego snu. Koszmar miał wywołać nie tylko strach...
- Narutoooo... - zasyczałem na koniec męki jaką mu sprezentowałem.
Wrzasnął.
Uśmiechnąłem się. Przyczajony w największym mroku pomieszczenia zacząłem się powoli zbliżać do ofiary. Nic jednak nie wyszło z mojej gry. Do sypialni wbiegły te dwie parszywe dziewuchy. Chowając się przed nimi zrozumiałem, że Mój Wybraniec musi być sam, bez tej paskudnej eskorty.
Na domiar złego wyczułem straszną bliskość mojego brata.
- "Kurwa!" - zakląłem i wymknąłem się na korytarz. Ta trójka i tak była zbytnio zajęta lamentami.
-"ITACHI!!! Wyraźnie ci powiedziałem, że nie masz się zbliżać do mojej zwierzyny!" - przecież nie mogłem mu powiedzieć, że ta zwierzyna, przyciąga mnie do siebie niczym kochanka nawołująca swego oblubieńca. Rozprowadziłem groźbę po zamku z takim impetem, że aż mury się zatrzęsły w posadach.
Wywęszyłem braciszka w odległości dwustu metrów na zachód.
Pobiegłem do niego. Chciałem go powstrzymać przed zbliżeniem się, lub co gorsza zaatakowaniem obecnych gości. Już z odległości pięćdziesięciu metrów zauważyłem, że Itachi jest w transie.
- "Nie jest dobrze - jęknąłem. - jest fatalnie!"
Jeśli mój braciszek miał wypełnione iskrzącą czernią oczy, twarz bledszą i bardziej zmatowiałą od kości, zamiast paznokci zaostrzone szpony, na wpół sformowane skrzydła oraz przede wszystkim kły wydłużone i gotowe do wyssania ofierze krwi, oznaczało to, że jest w najwyższej fazie Głodu. Mógł zaatakować każdą nieśmiertelną istotę, którą napotka na swej drodze.
Tak wyglądał teraz.
- "Narutoooo!"
- O nie! Znowu to słyszę! Dziewczyny! Pomóżcie! Błagam...!
- "Jeśli chcesz żyć uciekaj z tymi wstrętnymi dziewkami z tego zamku, i nigdy nie wracaj!"
- Naturo! Co ci się stało? - krzyknęła brunetka szarpiąc białego jak kartka papieru blondyna.
- On... On każe nam uciekać...
- Jaki on!? - wystraszyła się brązowooka klęcząca tuż obok przyjaciółki.
- Czy to ważne!? - skarciła ją ta pierwsza i pospiesznie dodała. - Dlaczego nam każe uciekać?
"Jakież one głupie i naiwne!" - jęknąłem podczas walki z Itachim. Nie miałem już wiele sił by go powstrzymać przez jego własną żądzą.
- Bo zginiecie jeśli tego nie zrobicie! - przemówiłem ustami blondynka. - I lepiej się pospieszcie, jeśli wam życie odległe od bólu i tortur miłe...!
- Na... - pisnęła jedna z nastolatek i zatkała sobie buzie dłońmi.
- Kushina! Musimy uciekać! Naruto! ... NARUTO! budź się z tego transu! - jako pierwsza ocknęła się Huurre.
Wszyscy troje zabierając bagaże wybiegli z pałacu by szybko wsiąść do samochodu...
Uzumaki ponownie spojrzał na niebo - "Czerwony księżyc... nadal nie wiem dlaczego jest taki, ale chyba to czuję, gdzieś głęboko, jakby w sercu..."
+++ koniec części pierwszej +++
+ koniec: Czemu księżyc jest czerwony? +
I jak, podobało się :D
Mam nadzieje, że nie narobiłam zbytnio błędów ;)
Kolejna nota by Kushi^^
Rozdział: piąty…
Kim jesteś?
+ + + Krwista noc + + +
- Co to było? – Warczała Kushina. No właśnie Kushi była jakaś inna. – Idę spać – Stwierdziła po chwili. Spojrzałem w niebo.
- „Jutro muszę iść do tego zamku.” – Dojechaliśmy do dużej, białej rezydencji z basenem. Poszedłem do domu, poczym zadzwoniłem w drzwi. Otworzyła mi kuzynka mojej mamy… – komban wa.. – Powiedziałem na przywitanie.
***
Siedziałem w moim pokoju. Pomarańczowe ściany, łóżko, szafa, lustro, okno w nim jakiś młody mężczyzna, biurko, kompu… Zaraz, zaraz mężczyzna? Spojrzałem na okno. Nikogo niebyło.
- Kurczę mam jakieś omamy. – Powiedziałem cicho w myślach.
- „Hahaha… Nie, nie masz omamów…” – Usłyszałem głos.
- Aaaaa…!!! – Wrzasnąłem.
- „Nie drzyj się”
- Kim jesteś…? – Zapytałem.
- Obiecaj mi, że nie będziesz krzyczał. – Pokiwałem głową.
- „Zasłoń zasłony” – Powiedział. Stałem z łóżka, podszedłem do okna, stara, gruba, czerwona zasłona zasłoniła wstające słońce. – „Dobrze od wródź się…” – Dodał.
- Gdzie ty jesteś? – Zapytałem. Jakimś cudem Dotarłem do łóżka. Wszedłem na nie.
- „Właśnie na mnie siedzisz” – Warknął złowrogo w moich myślach.
- Sorry nie chciałem. – Zarumieniłem się. – Jest za cie… – Urwałem, czując nagłe przewrócenie. – mno… Czego chcesz? – Zapytałem. Odpowiedziała mi cisza. – Nie ważne… Mogę cię dotknąć…? – Zapytałem ponownie i nie wyobrażalnie cicho myśląc, że nie usłyszy. Pomyliłem się jednak.
- „Tak” – Wyciągnąłem dłoń i musnąłem delikatnie policzek młodego mężczyzny. Był, był idealnie gładki.
- Czy mogę zapalić światło? – Zapytałem.
- „A masz świecę?” – Odparł pytaniem na pytanie.
- Uhm… – Kiwnąłem głową. Wstałem z łóżka, podszedłem do szafki i wyjąłem świecę. – Gdy chciałem ją zapalić ona zapaliła się sama. – Gdzie jesteś? – Zapytałem.
- „Za tobą” – Warknął. Ujrzałem go. Biała, wręcz alabastrowa skóra, czarne oczy czarne buty…
- Nie umiesz mówić? – Zapytałem.
- Umiem ale wole używać telepatii. – Zachichotał.
- Kim jesteś? – Zapytałem podchodząc do czarnowłosego mężczyzny. Stałem krok od niego.
- Naruto… – Do pokoju zapukała moja mama.
- O co chodzi? – Zapytałem.
- Śniadanie…
- Mamoo… nie jem śniadań – Powiedziałem cicho. Musnąłem opuszkami palców policzek wyższego mężczyzny. Nie wiem co mnie do tego skłoniło. Jakaś. siła, aura? Nie wiem. Przejechałem opuszkiem palca po jego ustach. Otworzyłem mu usta. Uśmiech nie schodził mu z gęby. Wręcz przeciwnie gdy wykonałem ten ruch jego uśmiech poszerzył się. Dotknąłem delikatnie jego nieco dłuższych niż u przeciętnego człowieka kłów. – Co to? – Zapytałem. Nacisnąłem delikatnie na kieł. Pociekła stróżka czerwonej cieczy. Czarnowłosy zassał się na moim palcu.
- Słodki… – Powiedział do mnie mrugając oczami. – To była hipnoza… – Uśmiechnął się delikatnie. – Muszę iść… – Westchnął.
- Twoje ramię… Ono krwawi..
- Zagoi się…
- Nie po czekaj tu. nie uciekaj.– Wszedłem do łazienki by po chwili muc wyjść z opatrunkami..
- Ale naprawdę się…
- Ohh… zamknij się… – Byłem zły. Wyjąłem bandaże, wodę utlenioną i gazę. Nie wiem dlaczego mu pomogłem. Zacząłem delikatnie przemywać ranę. – To cię nie boli? – Pokręcił przecząco głową. – To wygląda jak by cię demon jakiś zaatakował… – Tak naprawdę nie wierzyłem w duchy, wampiry czy nawet w wilkołaki. Spojrzał na mnie mógł bym przysiąc, że przez kilka sekund widziałem błysk czerwieni w oczach mężczyzny.
- „Wolisz nie wiedzieć kim ja jestem Naruto…” – Powiedział znowu w myślach.
- „Skąd on zna moje imię?” – Zapytałem w myślach.
- „Znam twoje myśli…” – Powiedział. A ja się wzdrygnąłem.
- Jesteś jakimś demonem? – Zapytałem.
- A widzisz u mnie uszy lub ogony? – Zapytał. – Która godzina? – Zmienił temat.
- Yyy… 18:15… – Odparłem patrząc na zegar.
- To znaczmy, że siedziałem tu przez dziewięć godzin? – Zapytał. Ja sam wstałem około: 10: 29- Muszę znikać – Dodał jakby od niechcenia gdy skończyłem mu bandażować ramię. – Jestem Sasuke, Sasuke Uchiha. – Powiedział . Zanim zdążyłem zareagować czarnowłosy wyskoczył przez otwarte okno. Zawiał zimny, porywisty wiatr. – Do zobaczenia… – Dodał tylko.
-Sasuke! Zabijesz się…! – Krzyknąłem za nim ale jego już nie było. Podbiegłem do okna. Była wczesna zima. Więc dni były coraz krótsze a noce coraz dłuższe. – Cholerny Sasu… – Urwałem gdy zobaczyłem coś na niebie. Przetarłem oczy. – To nie możliwe. – Pisnąłem przestraszony widząc czarnookie biegnącego po jednym z dachów. Odwróciłem się na pięcie i zacząłem się zastanawiać kim jest ten cały „Sasuke”. Wziąłem książkę położyłem się na łóżku. Zacząłem czytać.
„Rozdział: 2. – Strona: 17.
To był bardzo długi dzień. Klaudia* wreszcie wyciągnęła się z jednej strony łóżka a zaś Eve z drugiej strony, każda otulona swoim kokonem rozpaczy i zniechęcenia. Nie rozmawiały zbyt wiele. Wydawało by się, że w sadzie nie bardzo jest o czym rozmawiać.
Było już prawie ciemno, kiedy gałka w drzwiach się poruszyła Klaudia wpadła w panikę i podeszła do drzwi.”**
Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Czułem, że coś się stanie.
…******…
Jezus!! To jest takie sztuczne.. Jestem nie zadowolona X_X.
Uwagi:
*Klaudia… – Cholerny Microsoft Office Word 2007 przez cały czas z zmieniał z „C l a i r e” na „Klaudia”.
** Fragment wzięty z książki. – „Wampiry z Morganville – Bal umarłych dziewcząt.” – Rachel’a Calin’a…
Obudził mnie chichot xD
Zwątpienie
+++ Krwista noc +++
Przez całą drogę powrotną myśli kłębiły mi się w głowie i stwarzały nieprzyjemny zamęt niczym rozwścieczone stado os zamknięte w słoju. Musiałem się spieszyć by zdążyć przed pojawieniem się pierwszych promieni słonecznych. Wylądowałem w okiennicy pokoju, w której gościł niedawno Naruto. Dziwnie zmęczony dotarłem do swej sypialni, do mojej jedynej bezpiecznej kryjówki - do trumny. Zanim do niej wszedłem wypiłem jedną działkę krwi. Uspokoiwszy rozszalałem myśli położyłem się leniwie w moim wygodnym, wykładanym atłasem legowisku. Nie zamykałem wieka, jeszcze nie teraz. Najpierw musiałem przemyśleć jeszcze raz ostatnie wydarzenia jakie zaszły w moim życiu.
Najbardziej gnębiło mnie poczucie bezsilności. Kiedy starałem się powstrzymać Itachiego przed zaatakowaniem blondyna i tych dwóch dziewcząt ledwie mi się udało. Stoczyłem mało przyjemną walkę. Najgorsze było to, że gdy mój brat jest Głodny, a jego pożądanie przybiera najwyższą formę mało kto potrafi go wtedy utrzymać z dala od ofiary.
Rodzice uczyli nas jak wstrzymywać najmocniejsze pragnienie krwi, z moim braciszkiem zawsze mieli kłopoty. Tym razem ja również się o tym przekonałem. Itachi nie wyglądał tak jak zwykle. Jego ciało może i było jego, ale tylko częściowo. Zamiast paznokci wyrosły mu szpony, włosy zdawały się lśnić i lekko poruszać niczym zaspane węże, kły które zatapiał w szyi ofiary wydłużyły się i czekały na kontakt ze skórą. Najgorsze były jego oczy. W jego przypadku źrenice się zniekształciły i uformowały w czarną figurę podobną do trójkąta. Reszta ka zaszkliła się od czerwieni.
Wzdrygnąłem się na to spojrzenie, uniosłem dłonie przed oczy i dokładnie się nim przyjrzałem.
- "Czemu nie umiałem go powstrzymać tak jak rodzice? On jest za silny"
Powiodłem wzrokiem po ramieniu i zapatrzyłem się na opatrunek.
- Naruto...
Ponownie skierowałem uwagę na dłonie. Uśmiechnąłem się lekko.
- "Ciekawe czy dane mi będzie dotknąć nimi mojego blondynka. Ale nie tak jak do tej pory... tak bardziej..."
Zamilkłem. Nie potrafiłem nawet ułożyć, a co dopiero wypowiedzieć myśli, które nasuwały się z każdą minutą.
- "Co się ze mną dzieje? Czemu drżę? Takie miłe mrowienie w palcach, na nadgarstkach."
Nie wiedziałem co to oznacza, ale byłem pewny tego, że działo się tak za każdym razem gdy myślałem o Uzumakim. Czułem się jakbym czuł jego obecność, jakby jego ciepłe ciało wtulało się we mnie...
- "On jest taki ciepły... A ja taki zimny. Ja mam tak bladą skórę że nie sposób odróżnić jej od kartki papieru, ale on? Naruto jest opalony na taki miły dla oka kolor...
Zamknąłem pokrywę od trumny by powoli poddać się snowi.
Następnej nocy wyszedłem na polowanie. Miałem zamiar napić się świeżej, nieskażonej krwi dziewicy. Chociaż nie, ostatnio zauważyłem, że lepiej mi smakuje krew męska lecz musi być to osocze z prawiczka.
Lecąc pod zachmurzonym niebem wypatrywałem ofiary.
- "Jak trudno w tej okolicy znaleźć niewinnego chłopca..." - zacząłem marudzić. - "Przecież nie jest jeszcze tak późno, żeby te wszystkie nastolatki kładły się do łóżeczek! Nie mam zamiaru włamywać się do ich dusznych i zabrudzonych domów!"
Po paru minutach bezsensownego kołowania nad miasteczkiem wylądowałem na jednym z dachów. Bez najmniejszego zachwiania się kroczyłem po wąskim grzbiecie dachu i rozglądałem się otoczeniu. W końcu wyczułem tę subtelną woń. Podążyłem za nią.
Był to na oko siedemnastolatek. Miał krótkie brązowe włosy i równie brązowe oczy. Nawet przystojny, i do tego nieco wyższy był ode mnie. Był co prawda w jakimś mieszkaniu ale co z tego.
- "Aż dziw że jeszcze jest... Kurwa!"
Przygryzłem wargi.
- "Ten koleś nie jest w ubraniach! A obok niego jest jakaś babka! Nie mówcie mi że oni...!"
Stało się. Dwójka kochanków rozpoczęła 'taniec miłości'. Zrezygnowany zostawiłem ich w spokoju i ruszyłem na dalsze poszukiwania. Nie miałem bowiem zamiaru bawić się w rozdzieranie zakochanych i wysłuchiwanie pisków i wrzasków tej dziewczyny.
- "Jaki niefart!"
Widziałem jeszcze po drodze jakiegoś rudzielca, również 'czystego' ale nie miałem ochoty na jego krew.
Wędrowałem po dachach, czasem tylko zeskakiwałem na zaciemnione alejki by w ciszy i spokoju rozmyślać.
- " Co się ze mną dzieje? Od niedawna mam ochotę tylko na chłopców! Fakt faktem że zawsze uwielbiałem dziewiczą krew ale teraz!? Chłopcy!? Co ze mną jest?"
Zastanawiałem się nad tym dość długo by odczuć niemiłe ssanie, pragnienie. Głód.
Zrozumiałem wtedy, że nie szukam zwykłych nastolatków. Ja szukałem każdego, kto miał jasne włosy i w najlepszym przypadku niebieskie oczy.
Dopiero tej nocy dotarło do mnie, iż jedyną ofiarą jakiej naprawdę pragnę jest Uzumaki Naruto.
Zatrzymałem się i zamknąłem oczy.
Już po chwili przemierzałem ulice w pędzie niepozwalającym mnie dostrzec zwykłym ludziom.
W kilku sekundach znalazłem się pod przed domem mojego blondyna.
Uaktywniłem mój czuły na każdy zapach nos i odszukałem chłopaka. Był w swojej sypialni, tam gdzie ostatnio z nim przebywałem.
Moje oczy stały się czerwone jak lawa i pałały złowrogą aurą.
- "Te jego dwie koleżaneczki mają szczęście, że ich tu nie ma. Przynajmniej ocalą życie... - jednym wymierzonym skokiem znalazłem się na parapecie od okna do pokoju Młotka. - Skoro on jest mój, to czemu mam się przejmować jego krzywdą?" - szeptał mi jakiś głos w głowie. - Ale ja nie chcę go skrzywdzić! - moje oczy na moment zajaśniały wróciły barwą do pierwotnego stanu. - Ależ oczywiście! Tylko napijesz się jego krrrwi..." - zapewnił mnie ten głos, należący do Głodu. Moje oczy ponownie się zaczerwieniły, a po gotowych do Uczty kłach spływała ślina.
+++ Koniec części szóstej +++
Rozdział: Siódmy..
Sen…
†††Krwista noc ††††
Kuurrwa…!!! Miałam C A Ł Ą notkę… I naglę *jeb* „Z przykrością musimy stwierdzić iż program Microsoft Wort 2007. nie został z aktualizowany”
Kurwaaaaaa!! Myślałam, że mnie krew zaleję!!
Dedykacja:
Dla mojej nie powtarzalnej bety(Która sprawdziła mi opowiadanie xD)
Nayaki-nin-chan…
,
Naomi – która obiecała, że przeczyta^^
i…
Cloud’a – Nie pytaj czemu tak se po prostu xD xD
…******…
Siedziałem na komputerze. Klikając coś na nim. Nie zauważyłem postaci, która bacznie mi się przyglądała. Chciałem iść po sok. Wstałem, kierując się do kuchni. Poczułem mocne pchnięcie na ścianę. Syknąłem cicho. Otoczyła mnie ciemność. Kami-sama czyja umarłem.
***
Obudziłem się. Po chwili stwierdziłem, że nie jestem w swoim pokoju. Ba… ja na wet nie byłem u siebie w domu.
- Witaj… – Zabrzmiał czyjś potężny, męski głos.
- Kim jesteś…? – Zapytałem. Mężczyzna wyszedł zza jednej z bardziej zaciemnionych ścian. – Gdzie jestem? – Dodałem po chwili milczenia.
- Hmm… – Udał, że się zamyślił. – Na to drugie pytanie ci odpowiem… – Powiedział po chwili podchodząc. – Znajdujesz się w lochach zamku na obrzeżach Konoha… A co do mojej tożsamości … – Zamilkł na chwile. – To będzie moją słodką tajemnicą… – Uśmiechnął się obnażając swoje nie naturalnie długie kły.
- Czym ty jesteś…? – Pisnąłem przestraszony.
- Na razie nie odpowiem ci na to pytanie… – Mężczyzna podszedł do mnie i szepnął. – Teraz cię skosztuję… – Szepcąc to odchylił mi rękaw bluzy poczym wgryzł mi się w ramię. A czy ja mówiłem, że byłem przyszpilony łańcuchami do ściany? Nie? To teraz mówię.
- Przeeeeeeeestań!! – Ryknąłem z bólu. Tętno mi przyśpieszyło.
- OHHH… NIE! PANIE MADARA! – Pisnęła jakaś panienka w czerwonej bluzeczce w… eeeee… O boże czarnej spódniczce. – Wie panicz przecież, że tak nie można co by powiedziała pańska żona? bratankami by się panicz zajął Sa… – Więcej kłótni nie usłyszałem. Zemdlałem.
(…******…
Żartuję… xDD)
***
Obudziłem się usiadłem na czystej, białej, satynowej pościeli.
- Gdzie ja jestem? – Zapytałem łapiąc się za ramię.
- Witaj… Jestem Haruki Amea i jestem sprzątaczką w zamku… – Spojrzała na słońce. – Nie patrz tak… – Spojrzałem na dziewczynę wzrokiem mówiącym „Co tu się kurwa dzieję?” – Możesz mi nie wierzyć ale jesteś drugą osobą której się udało przeżyć ugryzienie Madary Uchihy.. Mało to masz bardzo dobrą aurę…– Kobieta uśmiechnęła się.
- Ugryzienie? – Zrobiłem minę ala zdziwienie.
- On jest Wampirem…
- W-wampirem?! – Pisnąłem cicho. – Ale wampiry nie istnieją prawda?! – Zacząłem histeryzować. – Czyli ja… on… To nie możliwe… – Dziewczyna wstała i wyszła z komnaty. – Ejjj a ty dokąd! Nie zostawiaj mnie z tymi krwiopijcami. – Pisnąłem.
- Uspokój się… Chyba, że chcesz by Książę cię znalazł Zaraz przyjdę… – Powiedziała uśmiechnięta Haruki.
- Dobrze…
- Nie wychodź stąd.. – Pogroziła mi palcem przed nosem..
- Dobrze… – Westchnąłem. Wyszła. Wstałem z łóżka podbiegłem do okna. – Cholera jasna… Za wysoko. – Warknąłem.
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJĘ…?! – Zamarłem.
- „Czy to…? Nie… to nie możliwe…”
- Jasna cholera… Zabił bym się… – Drugi praktycznie identyczny ale nieco bardziej męski głos wydobył się z korytarza.
- Hahaha… No brawo aniki… – Teraz byłem pewien, że to był…
- Sasuke… – Powiedziałem. Zatkałem usta ręką. Jeszcze to do mnie nie dotarło.
- Słyszałeś to braciszku?
- Tak…
- Zabawimy się?
- Sam się nim zajmę…
- Ejj…
- Nie martw się zostawię ci trochę… – Klamka zadygotała niebezpiecznie.
- „I co ja mam robić…” – Zamknąłem oczy w panice.
- Naruto…
***
Otworzyłem oczy.
- „Boże to tylko sen…” – Pomyślałem było około pierwszej w nocy. Wstałem z łóżka, włączyłem komputer, wszedłem na mój komunikator, włączyłem przeglądarkę „Opera”(Ja mam^^). Pojawił się wielki, rudy lisek(Nie wiem czy jest taka skórka. Osobiście mam smoka xDDD… Odbiegam od tematu^^.) i wszedłem na Google, po czym wpisałem słowo „Wampir” – Kurwa więcej się nie dało? – Zapytałem samego siebie widząc ilość stron dokładna ilość: 43100 stron. – Kurwa zajmie mi to ze sto lat… – Warknąłem do siebie. – No dobra bierzemy się do roboty… – Otworzyłem pierwszą lepszą stronę… Którą okazała się być Wikipedia. Zacząłem czytać…:
„Wampir:
fantastyczna istota, najczęściej żywiąca się ludzką krwią, prawie nieśmiertelna, o ludzkiej postaci i charakterystycznych wydłużonych kłach. Zależnie od źródła, wampirom przypisywane są liczne zdolności paranormalne, m.in. regeneracja, czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości, lewitacja czy telekineza.
Według niektórych źródeł:
nie mogą się ukazywać ludziom; są nieludzko szybkie, silne i mają wiecznie zimne, blade i twarde ciało, mają idealne rysy, są nieziemsko piękne; unikają słońca, gdyż pod wpływem promieni słonecznych giną w wyniku spalenia. Cechy wampira posiadają:
*Spanie w trumnach. Ale nie koniecznie.
*Spanie w dzień.
*Latanie.
*Panika przed światłem słonecznym. Chociaż nie zawsze.
*Latanie
* itp. Itd.
Etymologia…
(…)Współczesna forma słowa wampir jest późną pożyczką z języka serbskiego do języków Europy Zachodniej, a stamtąd do języków Europy Środkowowschodniej, w tym do języka polskiego.(…)
Odmiany wampirów we współczesnej kulturze:
Często występują w wielu odmianach. W Nocnym Patrolu oraz kontynuacjach (Nocny Patrol – Dzienny Patrol – Patrol Zmroku – Ostatni Patrol) poza zwykłymi wampirami występują wampiry wyższe.
Wyróżniamy kategorie wampirów:
wampir wyższy, Alp, karakan, mula, bruxa, nosferat, fleder i ekimma. W Ani słowa prawdy – wampir czarny kostropaty, wampir brunatny krwiopijca, wymarły wampir siny, królewski i niezwykle rzadki wampir cesarski. W Mrocznej Wieży – wampiry pierwsze.( …)
Wampir:
Mityczna istota, mieszaniec, wampir półkrwi, rodzący się ze związku ludzkiej matki i wampirycznego ojca.(…)
Co posiadają wampiry?:
Wampir po ojcu dziedziczy pewne zdolności właściwe tylko wampirom. Mogą być one różne, indywidualne dla każdego Wampira, np. jeden wampir może przebywać na świetle słonecznym, musi za to pić krew, inny nie może przebywać na słońcu, ale nie musi pić krwi, jeszcze inny może przebywać na słońcu i nie pić krwi. Może także się zdarzyć, że wampir zaaklimatyzuje się do otaczającego go świata i będzie mógł funkcjonować niemal jak człowiek. Po matce-człowieku wampir dziedziczą przeważnie ludzkie słabości i uczucia, jak np. miłość, strach, nienawiść.
Jakie są wampiry?:
Wampiry często stają po stronie dobra, walcząc z prawdziwymi wampirami.
Najważniejsze klany:
Najsilniejszy klan jak i najważniejszy w ich hierarchii był to klan Uchiha - zdziwiłem się ale… czytałem dalej - , który podbijał inne państwa i zyskiwał szacunek innych istot, lecz władzę i tak sprawował Władca Wampirów. Ale po kilku latach osiedlania się i rozmnażania, Król zniknął i nigdy się nie pojawił. Nikt nie wie, co się z nim stało, a inne Wampiry, chcąc objąć władze zaczęły walczyć ze sobą. Zginęło tysiące Wampirów, lecz każdy mówił, że Wampiry są nieśmiertelne i nie da rady ich zniszczyć, lecz klan Uchiha wiedział jak pozbyć się zbędnego balastu i swoją magiczną mocą zniszczył braci, lecz niektóre Wampiry uszły z życiem i uciekły. Po tym wszystkim znów zapanował porządek, lecz z czasem zapomniano o Wampirach i nie wierzono w nie, lecz zawsze Wampiry będą istnieć i żywić się krwią innymi istotami.(…)
Przestałem czytać poczułem, że atmosfera w pokoju się zmieniła. Stała się ciężka…
- Uchiha… Prawda? – Zapytałem marszcząc brwi.
- Taaa… – Odparł.
- Czemu mi nie powiedziałeś? Kurwa wyłaś, nie chowaj się.. – Byłem zły.
- Jesteś zły… – Zabrzmiało to jak stwierdzenie.
…******…
Rozdział: 8..
Pomiędzy Mną a Głodem
+++ Krwista noc +++
Wpatrywałem się w czytającego blondyna. Wyglądał na bardzo zaciekawionego swoją lekturą. Gdy skończył zapytał od niechcenia:
- Uchiha… Prawda?
- Taaa… – wyszeptałem, lecz mój głos brzmiał dość głośno w panującej wokół ciszy..
- Czemu mi nie powiedziałeś? Kurwa wyłaź, nie chowaj się..
- Jesteś zły… – Stwierdziłem.
On odwrócił się i mrużąc oczy omiótł całe pomieszczenie. W ciemności jaką roztoczyłem w pokoju nie mógł mnie zobaczyć. Denerwowała go ta bezsilność.
- Jesteś bardzo zły... - zasyczałem tuż za jego plecami. Obejrzał się lecz mnie już nie było.
- Pokaż się debilu!
- "Czyżby Młotek zaczął się także lękać? Wydaje mi się, że głos mu zadrżał." - zastanawiałem się.
- No wyłaź! - ryknął i stanął na środku sypialni.
- Dobra! - chuchnąłem w jego policzek i nim pojawiła się nań gęsia skórka rzuciłem go na łóżko.
- Co ty wyprawiasz!? - krzyknął.
- Czytałeś teraz o wampirach. - pytanie brzmiało bardziej podanie faktu. - I myślisz, że te informacje są prawdziwe?
- Ta. - burknął.
- To zademonstruje ci kilka z nich oraz dołożę starań byś poznał w jak najmniejszym stopniu co potrafimy my, Panowie Nocy.
- Jak to w najmniejszym?
- Bo tylko w tym istnieje możliwość, że przeżyjesz...
- Co!?
Wskoczyłem na łóżko i przygniotłem go moim ciałem, nadgarstki niebieskookiego chwyciłem w mocnym uścisku i oparłem się na nich po obu stronach żółtej czupryny.
- C-co ty robisz!? - wystraszył się. Jego przerażenie urosło gdy zbliżyłem swoją twarz do jego. - Czemu masz takie dziwne oczy? - wyjąkał.
- Moje oczy są normalne. - polizałem jego policzek i nos.
Wzdrygnął się, a na jego twarzy zagościł grymas. Uśmiechnąłem się i oblizałem mu brodę, szyję po czym dotarłem do ucha.
- Będzie fajna zabawa. - mój głos także się zmienił. Nie był już taki przyjemnie głęboki i czysty jak zazwyczaj. By teraz o oktawę niższy i chropowaty, ale mnie to nie interesowało, dla mnie to była naturalna rzecz.
Zahaczyłem językiem o płatek ucha i wślizgnąłem się nim do środka.
- Ależ ty wrażliwy... - zakpiłem gdy wstrząsnął nim dreszcz.
Zdarłem z niego ubrania niczym drapieżna bestia rozszarpująca ofiarę. Nawet nie miał szans na protesty czy wyrywanie się.
- Wiesz, przygotuję sobie pyszną ucztę.
- O czym ty...!?
Uciszyłem go agresywnym pocałunkiem. Uważałem jednak aby nie zranić go kłami. W trakcie tej czynności wyjąłem pasek ze spodni i związałem jego ręce. Był otumaniony - "jak tak dalej pójdzie to zemdleje mi przed finałem!". Im dłużej zabawiałem się jego sutkami, masowaniem ud i pośladków potwierdzały się moje obawy.
Zagryzłem wargi - "On jest za delikatny!" - odezwał się jakiś łagodny i strwożony głos w mojej głowie. To był głos mojego prawdziwego JA.
Niestety Głód szybko się 'mnie' pozbył by moje ciało powróciło do gnębienia Uzumakiego.
- Sasuke! Przestań! - zaskomlał gdy moja dłoń bez ostrzeżenia zacisnęła się na jego męskości.
- Skoro tak? To przejdę do kolejnego etapu. - wzruszyłem ramionami. On tylko wybałuszył na mnie zaszklone oczy.
Było po nim widać, że jest wstrząśnięty całą tą sytuacją. Bał się mnie i ...
... było coś jeszcze. Jakoś mało mnie to obchodziło w obecnej chwili.
Wstałem z łóżka i cofnąłem się w ciemność. Z zza czarnej bariery obserwowałem nagiego, do bólu pięknego chłopaka. Dyszał i nerwowo rozglądał się na boki.
- Narutooo.... - szepnąłem, a ten dźwięk popłynął w powietrzy rozcinając je jak nóż.
- G-gdzie ty jesteś!? - trząsł się.
Usiadł na środku posłania. Próbował zębami odpiąć pasek krępujący jego ręce i stale błądził wystraszonym wzrokiem po otoczeniu. Zaśmiałem się jak psychopata a on aż zesztywniał na mój chichot.
Nagle wynurzyłem się z mroku i ponownie powaliłem niebieskookiego na łóżko. Chyba zauważył, że jestem nagi, ponieważ w jego oczach odbijał się nieziemski strach. Uśmiechnąłem się szyderczo.
- No więc... - położyłem palec na jego ustach gdyż próbował coś powiedzieć. - N a r u t o. Nie chciałeś bym ci ulżył w naszej cudownej zabawie. Lubię gdy ktoś dąży do celu bez zważania na poboczne wątki... - przełknął ślinę. Powoli zjeżdżałem palcem w dół zostawiając czerwony ślad od pazura na opalonej skórze. - ...ale skoro nie chcesz mojej pomocy...
Rozstawiłem jego nogi i ulokowałem się między nimi.
- Jakiej pomocy!? Teme! - zapiszczał.
- Teraz to już nie ma znaczenia.
Wymierzyłem swoim penisem i wszedłem gwałtownie w blondyna.
Nawet nie przypuszczałem, że Uzumaki potrafi tak głośno krzyczeć. Zaśmiałem się z mojego odkrycia i zacząłem wchodzić i wychodzić z niego agresywnymi ruchami.
Wił się i błagał o zakończenie tej tortury.
- Och... nie płacz mój maleńki. Nie chciałeś bym cię przygotował więc teraz milcz.
- A-ale... ja... w ogóle... nie chce... tego!
- Czego skarrrbie? - zatrzymałem się na moment. Pochyliłem się tak że jęknął z powodu zmiany pewnej pozycji.
- Żebyś to... robił... - płakał jak małe dziecko.
- Możemy i temu zaradzić.
W jego oczach dostrzegłem mieszaninę cierpienia i ulgi. Wykrzywiłem wargi w chciwy uśmiech. Wyjąłem z niego członka i zbliżyłem się tak, że połączył nas nieodwracalny kontakt wzrokowy.
- Ja tego nie zrobię... - wyszeptałem i sprawiłem, iż moje tęczówki zaczęły pulsować na przemian czernią i czerwienią. - "Jak łatwo ciebie zahipnotyzować, Naruto"
- A teraz zrób TO ty. - wysłałem mu kilka wizji, co by mu było łatwiej wykonywać robotę.
- Co się ze mną dzieje!? - zapiszczał.
Naruto wstał z łóżka i poczekał aż ja się wygodnie położę. Wpełzł z powrotem po czym objął dłonią mojego penisa.
- Czemu ja to robię? - skomlał.
- Ponieważ nie chciałeś abym to ja... - zamilkłem. - Masz czego chciałeś... twoje ciało jest zahipnotyzowane a mózg nie.
- Czemu nie? - wybełkotał zszokowany.
- Abyś pamiętał tę Krwistą Noc. - pstryknąłem palcami co zmusiło Uzumakiego do roboty.
Wbrew własnej woli zaczął ssać główkę mego członka. Zaciskał co rusz palce na trzonie i przesuwał nimi w górę i w dół. Wolną dłoń poślinił szybko i wsadził sobie w odbyt. Jęcząc i skomląc dokładał kolejne palce. Nagle zaprzestał wszystkich czynności i usiadł na mnie okrakiem. Ze strachem w oczach uniósł się lekko i nabił na moją męskość.
Chwyciłem go za biodra. Zaczął się poruszać jakby wcale tego nie chciał. W istocie tak było.
Podnosił się i opadał coraz szybciej. Nagle rozkazałem mu:
- Zwolnij.
Zaprzeczając sobie wykonał polecenie. Gdy unosił biodra do góry robił to bardzo wolno. Za to gdy nabijał się, miałem wrażenie, że za każdym razem wchodzę w niego głębiej.
Wystarczyło kilka takich męczących pchnięć byśmy oboje doszli.
Ja cicho westchnąłem, Naruto krzyknął lecz nie przestawał się nabijać.
Pstryknąłem w palce by zakończyć rozchodzenie się gorących iskier po naszych ciałach.
Opadł na mnie. Był wyczerpany i zrezygnowany.
Skorzystałem z tego i obróciłem nas tak, że teraz ja leżałem na nim.
- Co...? - wyszeptał lecz nie zdołał wydusić nic więcej.
Odchyliłem mu głowę w lewo i wbiłem kły w jego szyję.
Eksplozja smaku.
Oderwałem się po dłuższej chwili.
NA jego oczach oblizałem wargi.
- Itachi miał rację. Krew najlepiej smakuje po seksie z prawiczkiem...
+++ Koniec części ósmej +++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Mam nadzieję, że się spodobało^^
Rozdział: dziewięć…
Itachi
†††Krwista noc ††††
Byłem wyczerpany i zrezygnowany. Skorzystał z tego i obrócił nas tak, że teraz ja leżałem pod nim.
- Co...? – wyszeptałem lecz nie zdołałem wydusić nic więcej. Odchylił mi głowę w lewo i wbił kły w moją szyję. Oderwał się ode mnie po dłuższej chwili. Poczułem, że wysuwam się z jego rąk. Kami-sama czy ja umarłem?
***
Obudziłem się rano. Spojrzałem na zegar była godzina 6:15. Spojrzałem instynktownie na okno. Tyłek mnie bolał, ramię pulsowało boleśnie. Odkryłem materiał koszuli, którą zapewne on mi założył. Wampir patrzył na mnie. Czułem to. Widziałem dwie czarne kropki na moim ramieniu.
- Czemu to zrobiłeś? – Zapytałem drżąco. W oczach zebrały mi się łzy. Wampir nic nie powiedział. – Czemu! Kurwa! Czemu to zrobiłeś?!! – To nie był płacz. To była histeria.
- Bo tak… – Szybka, chłodna, stanowcza odpowiedź wytrąciła mnie z równowagi.
- Ty taki nie je…
- CO TY KURWA MOŻESZ OMNIE WIEDZIEĆ?! – Wrzasnął. Był wściekły. Czułem to. – Wy zwykli śmiertelnicy… nie mącie pojęcia o nocnym trybie życia. Nie chciał byś widzieć mnie w pełnej „przemianie”. – Westchnął i usiadł na pościeli obok mnie. Skuliłem nogi pod siebie patrząc na chłopaka jak na wariata. – Widzę, że nie rozumiesz. – Pokiwałem delikatnie głową. – Postaram ci się to wytłumaczyć…
Wampir cesarski lub klan Uchiha. Klan ten istniał już zanim bóg stworzył pierwszą kobietę i pierwszego mężczyznę. Byliśmy nietoperzami. Gdy szatan skusił Adama i Ewę do zjedzenia jabłka. Diabeł, Adam i Ewa zostali wyrzuceni z Raju. Niestety jeden z nietoperzy także poleciał za nimi. Po kilku latach Adamowi i Ewie urodziła się córka i kilku synów. Nietoperz za to poszedł za szatanem. Szatan obdarzył zwierze ludzkim ciałem. Niebiańsko pięknym a wręcz idealnym. Miał iść i zrobić dziecko z córką Adama i Ewy. – Chłopak zbliżył się nie bezpiecznie do mnie kontynuując. – Gdy córka Adama i Ewy spłodziła syna, któremu dano na imię: Uchiha, Uchiha Madara, po Uchiwa, który oznacza wachlarz. – Chłopak pochylił się nade mną i pocałował mnie. – Wszystko układało się dobrze. Uchiha Madara szybko dorósł i stał się niezwykle potężnym wampirem. Odziedziczył uczucia po matce, ale dzięki krwi nietoperza, która płynęła w jego żyłach, stał się najgroźniejszym wampirem na ziemi. Tak, jak jego ojciec, Madara odziedziczył pewne magiczne zdolności. Potrafił używać telepatii do wkradania się do ludzkich umysłów, a nawet potrafił się teleportować na krótkich dystansach. Opracował trzy magiczne zdolności: Tsukiyomi Do kontrolowania ludzkich umysłów i doprowadzania ich do szaleństwa, Amaterasu. Do teleportacji obiektów w inne miejsca i tworzenia ciemnych płomieni oraz Susanoo by stworzyć sztorm, zupełnie jak ten tworzony przez wachlarz Tengu. – Odsunął się i dodał. – Muszę iść… – Westchnął i wyskoczył przez okno. Przymknąłem oczy chciałem zasnąć. Jednakże, niedane mi to było.
~~**ŁUP, ŁUP! **~~
- Wejść… – Powiedziałem.
- Najuto-niichan – Pisnęła mała, blondynka.
- Co się stało Naruko? – Zapytałem młodszej siostry.
- Bo nie umiem spać… – Pisnęła cichutko.
- Wchodź… – Odsłoniłem róg Kodury a mała wskoczyła. Zasnęliśmy.
***
Gdy się obudziłem małej nie było. Rozglądałem się po pokoju i…
- Puść ją!! – Młody mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się perfidnie. W jego oczach dawało się zauważyć żądze krwi. – Puść ją!!! – Powtórzyłem.
- Oddaj mi się… A ona… – Wskazał palcem na blondynkę. – Będzie wolna.. – Stałem jak wryty.
- Co takie… – Nie skończyłem już stał za mną. Lizał miejsce pogryzieniu Sasuke. Moja siostra zniknęła. – Gdzie ona jest? – Wyszeptałem.
- W swoim pokoju… – Powiedział. Poczułem, że kły mężczyzny delikatnie i powoli wbiją się w moją szyję.
- Aaaaa! – Z mojego gardła wydobył się pisk. – Wy… wystarczy… – Powiedziałem starając się wyrwać. Młodzieniec trzymał mnie za szyję, jego lewa noga wsunęła się pomiędzy moje uda. – Proszę… – Mężczyzna był zdziwiony.
- Itachi puść go… – Warknął czarnooki stojąc w oknie.
- Sa… Sasuke.. – Szepnąłem i zemdlałem.
…******…
************
…Huurre jedzie na tydzień do dziadków. Moje słoneczkooo! *Płacze* TT)__(TT… Ja chcę moje słoneczko TT__TT!
Witam, witam i o zdrowie pytam!
Wreszcie wróciłam do domku i przeczytałam nocię kushi XD
Ejj! Kushina!! Fajna notka była^^ spodobała mi się, nie jestem na ciebie zła! Nawet wpadłam na pewien pomysł co do mojego rozdziału ;D
A teraz zapraszam do czytania, a następnie do komentowania 8D
+++++
Cząstka mnie
+++ Krwista noc +++
Wdrodze do domu nie myślałem o niczym innym jak o swojej winie. Byłem asiebie wściekły za to c o zrobiłem Naruto. Przeklinałem swoją wampirząnaturę, gdyby nie Głód... Nieposłuszna łza spłynęła po moim policzku.
-"Muszę mu wyjaśnić wszystko, całą prawdę. Naru musi wiedzieć, że jeśliodczuwam Pragnienie to nie umiem się powstrzymać. - westchnąłem - I zcałą pewnością nie wybaczy mi tego... a ja go tak bardzo... kocham.Nawet nie wiem od kiedy! Kami! Jak teraz przypominają mi się te rzeczy,które kazałem mu robić! Jak wspominam te co ja mu zrobiłem! Jak mogłembyć tak zaślepiony! Dlaczego nie umiem walczyć z Głodem!? Dlaczego!? Tomoja wina, że Naruto teraz cierpi... a wydawał się taki spokojny gdyodchodziłem... CO JA MU ZROBIŁEM!!?? JESTEM POTWOREM! JUŻ NIGDY MI NIEWYBACZY! NARU....! Ugh! - zatrzymałem się i chwyciłem za głowę, któraaż pulsowała z bólu. - Co się stało!? - spanikowałem. Przez moimioczyma pojawiła się rozmyta wizja. Zaparło mi dech w piersiach. -Naturo, nie! Itachi!
Już z daleka usłyszałem błagania mojego blondyna.
– Proszę… – błagał Uzumaki.
Zatrzymałem się na parapecie. W pierwszej chili doznałem szoku. Nie pierwszy raz widziałem jak mój brat zabawia się ofiarami, ale to, że teraz dobierał się do Naruto! ...
- Zostaw go Itachi! - rozkazałem zdenerwowany.
- Sa… Sasuke.. – Szepnął Uzumaki po czym zemdlał.
- Ojej, jaki słabiutki. - zdziwił się brat. - Z resztą nie dziwię się, zwłaszcza po tym jak go zgwałciłeś.
Ta prawda przebiła mi serce rozżarzonym mieczem. Itachi miał racje, ja go skrzywdziłem. Nie potrafiłem się opanować.
- Skoro ty się już zabawiłeś - ciągnął dalej. - to może teraz ja przetestuję tego pięknisi, hmy?
Nie ruszyłem się, nawet nie drgnąłem.
Mój brat jednym szarpnięciem zdarł koszulę nocną z Młotka i podniósł go za szyję do góry. Rzucił na mnie okiem i wykrzywił wargi w wredny uśmiech. Oparł blondyna o ścianę i uniósł jeszcze wyżej. Polizał brzuch niebieskookiego i przez krótką chwilę wodził językiem po tatuażu Uzumakiego.
- "Dlaczego ja nie mogę się ruszać!?" - panikowałem.
Nie spodobał mi się błysk w oku Itachiego. Pewnie usłyszał moje myśli.
Wolną dłonią zahaczył o spodnie od piżamy i powoli zaczął je ściągać. Jego kły urosły i niebezpiecznie drażniły delikatną opaloną skórę.
- Przestań. - wydusiłem z siebie.
- Nie miałeś nic przeciwko...
- Ale teraz mam! Zostaw go! - starałem się poruszyć.
- Jakiś ty słaby, braciszku. Kiedy ty nauczysz się walczyć z moją hipnozą? Jesteś dla mnie niczym.
- Zamknij się!
- W sumie, czemu nie? Będzie mi łatwiej bawić się w ciszy.
Po tych słowach zatopił kły w odsłoniętym odzie blondyna. Wydałem zduszony okrzyk. Nie wiem dlaczego poczułem w tym samym momencie ból na swojej nodze. Naruto zamruczał coś i zmarszczył brwi.
- Naruto! - wrzasnąłem. - Itachi zostaw go!
Mój brat nie słuchał. Odsunął twarz od świeżo zadanej rany i przyjrzał się dwóm malutkim strużką krwi spływającym po udzie niebieskookiego. Zlizał ją i popatrzył mi w oczy. Nie było w nich złośliwości ani radości, było czyste zaciekawienie. Rzucił niedbale chłopaka na łóżko i podszedł do mnie.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Naruto? - dobiegł nas stłumiony głos kobiety, to była matka Uzumakiego.
- Co ty planujesz? - warknąłem na brata.
Uśmiechnął się i podszedł do drzwi by je otworzyć.
Pani domu oniemiała na widok dorosłego młodzieńca, o bladej cerze i śladom krwi na wargach oraz brodzie.
Itachi zrobił coś (nie ujrzałem co gdyż stał do mnie plecami) co sprawiło, że blondynka odeszła.
- Ją też zahipnotyzowałeś!?
Wzruszył ramionami.
- Powoli drażnią mnie śmiertelnicy którzy mi przeszkadzają.
- Ty draniu!
Itachi podszedł do mnie i ponownie używając swojej wampirzej siły rozebrał mnie po czym rzucił na łóżko obok Naruto.
- Co ty robisz!?
- Eksperyment.
- CO!? - spanikowałem. - "O no mu chodzi? Przecież nigdy nie robił mi krzywdy! Czemu mnie rozebrał? On chyba nie...!
Moje gorączkowe rozmyślania przerwał trzask zamykanych drzwi i okiennic. Zapadł mrok. Już po chwili zapaliło się kilka świec.
- Sasuke... - wychrypiał Młotek.
- Naruto! Możesz się ruszać?
Rozległ się okrutny śmiech. Oboje z przerażeniem popatrzyliśmy na mojego brata. Stał w nogach łóżka i zanosił się szaleńczym chichotem.
Przestraszyłem się.
- Widzisz mój drobi braciszku. - zaczął. - Mam wrażenie, że dzięki waszym słodkim igraszką nocnym, a zwłaszcza dzięki temu, że napiłeś się jego krwiiii połączyła was pewna więź.
- O czym ty pieprzysz!?
Czułem jak leżący po mojej prawej stronie chłopak drży ze strachu.
- Jaszcze nie wiem co jest powodem tego połączenia, ale wiem, że gdy go zakosztowałeś przejąłeś część jego duszy. - ponieważ nic nie odparłem mówił dalej. - Mam wrażenie, iż łączy was szczególna więź... muszę jednak zrobić kilka testów by się upewnić.
- Jakich testów!? - zesztywniałem.
- Och spokojnie, przekonasz się.
Zbliżył się do Uzumakiego iponownie ugryzł kły w jego udzie, tylko że tym razem bardzo bliskokrocza. Ku ogólnemu zdziwieniu ja również jęknąłem z bólu.
Okazało się, że kolejne rany zadawane przez mojego brata wywoływały nieprzyjemny efekt zarówno na mnie jak i na Naruto.
-"Czyli to jest ta więź?" - nie mogłem patrzeć na to jak blondyn płacze,z resztą ja też powoli nie byłem w stanie powstrzymać łez. Gdybym tylkozdołał przełamać barierę mnie otaczającą!
Itachi zmieniał powolitaktykę. Zamiast sączyć krew z blondyna przeszedł na mnie. Zawisnąłnade mną i wlepił we mnie świdrujący wzrok. Pochylił się i wbił się wmoje usta. Przy jego gwałtownym i agresywnym pocałunku nawet nie miałemszans by się przeciwstawić. Zacisnąłem powieki aż mi poczerniało przedoczyma. Nagle poczułem co innego. Zszokowany otworzyłem szeroko oczy.Aniki ściskał mojego penisa.
Coś we mnie pękło, łzy się potoczyły. Teraz to ja byłem ofiarą.
Nawet nie wiem kiedy Itachi wszedł we mnie. Wiem tylko tyle, że Naruto również krzczał z bólu.
- Na-ru-to... - szepnąłem z zaciśniętymi zębami.
Zdobyłem się i popatrzyłem w jego zamroczone skatowane. Był naznaczony małymi rankami od kłów mojego przeklętego brata. Gdzieniegdzie krew się nie skrzepła i spływała maleńkimi strużkami. Nie wiem czemu też czułem te urazy.
Starałem się nie myśleć o tym jak rozrywający ból doprowadza mnie do szaleństwa. Na domiar złego Itachi postarał się o to by dodatkowo pieścić mojego członka.
Wyciągnąłem dłoń do blondyna. Chwycił ją i w tym samym momencie krzyknęliśmy.
Aniki doszedł we mnie.
My też.
- Czy... czy wy-ba-czysz mi? - wychrypiałem zrozpaczony.
+++ Koniec części dziesiątej +++
Rozdział: jedenasty…
W nadziei na leprze jutro…
†††Krwista noc †††
Leżałem jak sparaliżowany. Wdech. Wydech. Itachi ponownie wgryzł się w szyję Sasuke. A ja ryknąłem z bólu. Byłem pewny, że ktoś nam pomoże. Pomyliłem się jednak. Miałem ochotę umrzeć. Moja życiodajna posoka płynęła z moich ran niczym potok. Rany miałem wszędzie. W końcu Itachi zniknął z cichym „puf”.
- Cz-czemu.. – Rozpłakałem się kuląc się na łóżku.
- Nie wiem.. – Westchnął czarnowłosy.
- Nienawidzisz mnie? – Spojrzał na mnie już całkowicie ubrany.
- Śpij… – Powiedział.
- Sasuke… – Szepnąłem.
- Śpij… – Powtórzył i pchnął mnie na łóżko. – Śpij.. – Rozkazał. Zamknąłem oczy. Zasnąłem.
***
Następnej nocy Sasuke nie zjawił się. Zacząłem się naprawdę bać o niego.
- „Co się zemną dzieję?” – Pomyślałem chodząc po szkole teraz mieliśmy Język Japoński z Kakashi’m Sensei’em. Gościu ma dwadzieścia lat a zachowuję się jak by miał pięć. Cały czas tylko się spóźnia.. – Ehh… – Poczułem jak ktoś mnie pchnął na ścianę a potem ciągnie do siebie. Syknąłem z bólu. – Cholera… Cze… – Urwałem widząc czwórkę chłopaków. Gaara, Neji, Kiba i Shikamaru.
- Ten? – Zapytał kucykowaty.
- Ten się nada… – Prychnął wściekle zielonooki.
- „Nada”? – Powtórzyłem jak Matrę.
- Tak.. Blondasku nadasz się… – Zielonooki spojrzał na mnie świdrująco. W pewnej chwili poczułem nie wyobrażalną moc. Poczułem, że kły wydłużają mi się, z pleców zaczynało coś wyrastać. I to boleśnie syknąłem. Zobaczyłem czarne pierze.
- Cholera! Co, co jest…?! – Miałem dziką ochotę zabić kogoś i o boże! Miałem ochotę na krew. Chłopaki dali dyla. Złapałem się za głowę. – Kurwa, kurwa! – Wrzeszczałem. Po chwili po czułem ostry bólu z tyłu głowy. Zemdlałem.
***
Gdy się obudziłem nie byłem w domu. Poczułem ból w okolicach pleców. Automatycznie złapałem się za to miejsce. Ujrzałem czarne pierze a później cichy chichot.
- No proszę, proszę witaj Naruto…
- Kim jesteś…? – Zmarszczyłem brwi.
- Ja? A czy to ważne? – Spojrzałem na postać. – Wolisz nie wiedzieć. Ale ci powiem… – To było dziwne.
- Czego chcesz? Kim jesteś? I do cholery! Skąd znasz moje imię?! – Podniosłem głos.
- Na bo… twu! Eeee A zresztą…! Na boga uspokój się… – Widać było, że był zniesmaczony. – Ehh… Nie ważne… – Westchnął ciężko. – Jestem Madara. Madara Uchiha. – Wyszedł zza moich pleców. – Chcę… Hmm… – Udał za myślenie. – Chcę cię… – Zrobił pauzę. – szkolić. – Zaśmiał się. – Nie bój się nie ma „haczyka” – Zarechotał. – Chociaż nie… Mam jeden.. – Zaśmiał się szatańsko.
- Jaki? – Zapytałem dziwiąc się samemu sobie za spokój we własnym tonie.
- Kushina Zimoch i jej przyjaciółka Huurre… – Zaśmiał się szyderczo.
- CO IM ZROBIŁEŚ?! – Byłem zły.
- Jesteś zmuszony byś u mnie trenował… Bo twoje przyjaciółki zginął… – Stałem ja wryty. To zamykając to otwierając buzie. – Pokaż kły… Albo nie wiesz sam zobaczę… – Zaśmiał się. Znalazł się przede mną. Po chwili uśmiechnął się i zapytał. – Chcesz krwi. Co nie? – Pokiwałem głową. – Chodź… Nauczę cię prawdziwego kunkrztu zabijania.
***
Dni mijały. Siedziałem otulony ciepłym kocem popijając krew z wybornego kieliszka. Mój mistrz uznał, że na razie mam pić krew tylko co pełnie. Miałem ochotę wyjść na podwórko i pobawić się. Nareścię nadeszła zima. Płatki delikatnie opadały na parapet pięknego, czystego parapetu. Przymknąłem oczy wyczuwając kogoś.
- Dwie osoby…? Dziewczynka i chłopak? Hmm… – Otworzyłem oczy.
***
- Aris? – Zapytał chłopak o zielonych włosach i pomarańczowych oczach.
- Co jest Daisuke…? Chyba się nie boisz nie? – Zapytała dziewczyna chichocząc.
***
Usłyszałem śmiech. Zamknąłem oczy wyszukując źródła dźwięku. Znalazłem.
- 30m., 20m., 10m., 5m, 0m., – Stanąłem. – Ehh.. To tylko jakieś bachory.. – Westchnąłem.
- Chodź zobaczyć czy ktoś tu mieszka… – Rozkazała dziewczyna. Mieli po około 7 i 6lat. Westchnąłem.
- Ohh… Będę miał ubaw.. – Uśmiechnąłem się i oblizałem spierzchłe wargi. Wróciłem do sypialni. Heh jest środek dnia a ja spać… Oj szefunio nie będzie zadowolony.. – Zaśmiałem się a mój głos poniósł się echem po pustych korytarzach. – „Ale przynajmniej będę mógł te dzieciaki postraszyć w nocy…” – Z tymi myślami poszedłem do mojej sypialni by iść spać…
***
- …Aris wiesz, że tu nas nie powinno być prawda? – Zaczął niepewnie chłopak rozglądając się po kolejnym pomieszczeniu… – A poza tym… – Dziewczyna przerwała chłopakowi.
- A poza tym zamknij się. – Warknęła dziewczyna. Weszli do kolejnej komnaty. W tej komnacie była ciemność. Dzieciaki złaknione ciekowością weszły do środka i zapaliły świece. Szybko tego pożałowały widząc mnie, siedzącego na parapecie i wpatrującego się w gwiazdy.
- „No dzieciaki czas zacząć się „Bawić”.”. – Zaśmiałem się w duszy. – Nie jesteście tu mile widziani. – Zacząłem. – Ale… – Zrobiłem pauzę. – Dopóki ja tu jestem wy stąd nie uciekniecie… Jesteś cie głodni? – Spojrzałem na nich z czymś co miało wzbudzić w nich totalne przerażenie. Totalnie mnie wryło, gdy usłyszałem słowa dziewczynki.
- Jesteś wampirem?
- Aris… To nie ładnie.. A tak właściwie to jestem Daisuke Uchino a to moja siostra Aris Uchino.
- Witajcie ja jestem Naruto. Jak dla was mogę być panem nocy.. Lub ciemności. – Zaśmiałem się – „Świetna zabawa hahaha!” – Zacząłem się śmiać w duchu. – Tak jestem wampirem.
…******…
Niemoc - part 1
+++ Krwista noc +++
Itachi zniknął.
- Cz-czemu.. – Naruto skulił się na łóżku i zapłakał.
- Nie wiem.. – Westchnąłem i zacząłem się ubierać.
- Nienawidzisz mnie?
- Śpij… – Nakazałem..
- Sasuke… – Szepnął.
- Śpij… – Powtórzyłem i pchnąłem go na łóżko. – Śpij.. – Wydałem ostatnie polecenie.
Tym razem posłuchał i zamknął oczy. Ja również pełen ran i najróżniejszych uszkodzeń po ...tej nocy... musiałem szybko wracać do mojej trumny.
-"Wybacz Naruto, że cię teraz zostawiam - spojrzałem na śpiącego blondyna - mam złe przeczucia związane z twoją osobą... teraz... jak to wszystko się wydarzyło... ten Itachi i my... mam wrażenie jakby coś się skończyło..."
Starałem się nie myśleć o bólu jaki odczuwałem gdy szybko wracałem do domu. Miałem dodatkowo mało czasu do świtu.
-"Szkoda, że rodzice są w stanie hibernacji... pewnie obudzą się dopiero- dokonałem szybkich obliczeń - za siedemnaście miesięcy i dwa tygodnie." westchnąłem.
Zmęczony i obolały dotarłem do swego pokoju.
- GDZIE MOJA TRUMNA?!?!? - wrzasnąłem zszokowany.
Stałem jak wryty i wpatrywałem się w puste miejsce gdzie od samego początku stała moja 'przenośna' sypialnia, skrytka, bezpieczne miejsce.
W pierwszej chwili poczułem zdziwienie, potem strach.
- "Kto zabrał moją trumnę? I gdzie!?" - spanikowałem.
Chwilowo opuściły mnie siły i zachwiałem się na nogach. Na szczęście w porę opadłem się o framugę drzwi. Mój stan z każdą chwilą się pogarszał a ja sam nie byłem w stanie przetrwać dnia bez regenerującego snu!
- Itachi. - zacząłem chłodno gdy wyczułem obecność brata.
- Chodź za mną. - nakazał i odwrócił się na pięcie.
- Niby czemu? To ty mnie tak okradłeś!?
Mężczyzna nawet nie raczył się odwrócić, szedł dalej. Nie miałem wyboru i z dużymi oporami podążyłem za nim.
- "Nawet jeśli mnie ponownie skrzywdzi, to i tak gorzej czuł się nie będę..."
Doszliśmy do apartamentu mojego brata. On sam zatrzymał się obok drzwi i poczekał aż wejdę do środka. Zanim nacisnąłem klamkę spiorunowałem go wzrokiem.Chciałem aby wiedział, iż go nienawidzę.
Wszedłem jako pierwszy do pomieszczenia. Było tam tak ciemno, iż nawet mój wampirzy wyostrzony wzrok zawodził. Dopiero gdy Itachi zamknął za nami drzwi i zaczął zapalać świece mogłem się przyjrzeć otoczeniu. Czarne, grube kotary osłaniały szczelnie każde okno. Na środku podłogi stał sarkofag z białego marmuru, i był to jedyny przedmiot poza świecami w pokoju.
- Rozbierz się i wejdź do mego łoża. - nakazał mi.
- ... - przygryzłem wargę. Nie miałem szans na ucieczkę z takimi obrażeniami, nie wspomnę nawet o walce z Nim. To byłoby czyste samobójstwo.
Wykonałem jego zachciankę i kilkoma ruchami zrzuciłem ubrania. Całą odzież wylądowała na czarnym dywanie, a ja ruszyłem do trumny. Była ona bardzo duża jak na jedną osobę. Powoli zacząłem się obawiać tego co nieuniknione.
Nim dotknąłem łoża brat chwycił mnie za rękę.
- Znowu mnie zjebiesz?! - warknąłem wyrywając się z uchwytu. Nie chciałem by ucierpiała także moja duma. Nie mogłem tak po prostu się poddać, nie tym razem.
- ... - w odpowiedzi zajrzał mi głęboko w oczy.
Coś we mnie pękło ponieważ już od dawna nie widziałem tego spojrzenia, coś w nim było nie tak, to nie był ten sam starszy braciszek. W pierwszej chwili nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.
+++ Koniec części dwunastej +++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Nie pytam się czy notka była fajna czy nie... nie miałam wyboru (a przynajmniej nie nasunęło mi się nic innego na pomysł).
Do zob!
P.S. już wkrótce pojawi się druga część tej notki - Niemoc - part 2.
P.S.2. A tak w ogóle co słychać? Jak tam wakacje? Wreszcie się kończą, co nie? ;P
Ach jak pięknie!
Dziś pierwszy września a ja jeszcze miech wakacji mam :3
Ale nie mówię że to tak dobrze! W sumie wróciłabym do budy... nawet do klasy maturalnej^^
Notka start!!
+++++
Niemoc - part 2
+++ Krwista noc +++
- Czemu tak na mnie patrzysz? - strwożyłem się. Tak dawno nie patrzył na mnie w ten sposób...
W odpowiedzi uniósł lekko kąciki warg w nikły uśmiech. Jego oczy rozbłysły jeszcze bardziej.
- Czemu?
Tym razem zamarłem w oczekiwaniu na jakąś bardziej twórczą odpowiedź. Niestety Itachi lubił się ze mną drażnić od zawsze i tym razem również umyślnie wprowadzał mnie w zakłopotanie. Na mojej twarzy zakwitł rumieniec, te jego oczy mnie świdrowały! nie dawały sposobności do ucieczki!
- Itachi...! - jęknąłem. - "Pierdolić dumę!!!"
- Braciszku... - zaczął powoli. Delektował się każdą sylabą, a słodycz z jaką wypowiedział to słowo przeraziła mnie nie na żarty. - Chyba nie chcesz zabrudzić krwią mego łoża, chmy? - Przyciągnął mnie do siebie i objął drugą ręką w pasie.
Patrzył na mnie pytająco więc gdy w końcu udało mi się odwrócić wzrok odparłem:
- Nie.
Chwycił mnie za podbródek i przysunął swe usta do moich. Zamknąłem oczy. Poczułem się jakoś swobodniej. Wiedziałem, że zaraz zrobi to co wcześniej ze mną i z Naruto. Martwiłem się tylko o to, że Młotek również dozna tego bólu, przeze mnie...
Musnął moje wargi, jakby chciał sprawdzić ich miękkość. Moje ciało wbrew mojej woli podnieciło się. Zakląłem w duchu i czekałem na ciąg dalszy.
Ponownie złożył pocałunek na mych ustach, równie delikatny i łagodny. Następnie pogładził nosem mój policzek, dosłownie jak mały szczeniaczek, po czym szepnął mi do ucha bym zaczekał tu i nigdzie nie odchodził.
Otwarłem oczy a jego już nie było. Wiedziałem, że nawet jak wybiegnę z zamku to on mnie odszuka.
Od niechcenia przyjrzałem się kilku raną na ramionach. Syknąłem na ten widok. Pierwszy raz widziałem takie dziwne obrażenia na mojej skórze. Zawsze, jako wampir, miałem zdolności szybkiej regeneracji. Tym razem z ran ciągle sączyła się krew i na dodatek w kolorze czerni.
Podobne szramy zdobiły resztę mego ciała. Poczułem jak powoli tracę energię z powodu utraty krwi.
Czas się dłużył, a ja stałem jak kołek i coraz bardziej opadałem z sił.
- "A może zostawił mnie bym się wykrwawił na śmierć? I teraz czeka w ukryciu podglądając mnie bezczelnie?" - zastanawiałem się.
- I to niby jest miłość braterska? - usłyszałem za sobą pytanie Itachiego. Miał jednocześnie pogardliwy i urażony głos.
- Rozumiem że przejawem miłości w twoim mniemaniu jest gwałt i tortury. - odwarknąłem nie odwracając się.
- To nie było skierowane na ciebie. - ucichł.
- Oooo!!! Czyli okazałeś mi łaskę jak byłem u Naru...
- Zamilcz!
Nie krzyknął, nie wrzasnął. Wypowiedział to spokojnie, jednak nawet najodważniejsza osoba na świecie poczułaby dreszcze i zimny pot na plecach ze strachu. Tak właśnie się czułem.
Pewien głos w głowie zbuntował się i nakazał mi mówić dalej.
- Niby czemu!? - odwróciłem się i spojrzałem w jego czarne oczy.
Puff!!
Urwał mi się film.
Ocknąłem się prawdopodobnie kilka kwadransów później.
Wszędzie było ciemno.
Leżałem na plecach. Jedyne co mnie zdziwiło to ciepło. Przecież nigdy nie czułem takiego miłego uczucia będąc w swej trumnie... Zaraz! Wyciągnąłem dłoń przed siebie i przejechałem opuszkami po 'suficie' sarkofagu. Materiał, którym był obity był mniej miękki od mojego!
Coś mnie ugodziło w żebra. Nie zabolało ale zrozumiałem wtedy, że to 'coś' było dłonią.
Wymacałem ją i odkryłem na palcu przedmiot, który zdradził wszystko.
Pierścień Itachiego?
Podążyłem wzdłuż ramienia, które było równie nagie jak moje ciało. Dotarłem do obojczyka, następnie szyi, policzka.
- Znudził ci się sen? - cichy szept i wzmocnienie uścisku w talii potwierdziło me obawy.
- Co ja tu robię? - zabrałem dłoń.
- Zobaczysz wieczorem. Teraz śpij.
- Ale czemu...?
- Cii... Spij, pogadamy gdy słońce zajdzie.
Zacisnąłem wargi.
Itachi podniósł się i pochylił nade mną. Teraz widziałem jego oczy. Dwie błyszczące czarne tęczówki na czarnym matowym tle.
Zbliżały się do mnie.
Zatrzymał się gdy nasze twarze dzieliły milimetry. Dokładnie czułem jego ciepły oddech oraz gorąc bijące od jego skóry. Nie dotykał mnie wargami, ale miałem wrażenie, że nasze usta się muskają. Zrobiło mi się strasznie upalnie.
Wpatrywał się we mnie.
Coraz mniej wytrzymywałem to napięcie. Czułem jak jego ciepło przelewa się we mnie. To było podobne do uniesienia...
Całe to uczucie prawie całkowicie wyparowało gdy mój brat z powrotem się położył obok mnie i zasnął.
Ja leżałem wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą widziałem jego oczy.
Po długim czasie również usnąłem.
+++ Koniec części trzynastej +++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Darujcie, że tak krótko ale jutro już się postaram o coś, co sprawi, że zrobi się wam nieprzeciętnie gorąco >]
************************************************************************************
Rozdziały są tylko moje.. Ja i Huurre je piszemy.(Co drugi jest mój xD[Czyt.: Prolg Huurre, a Rozdział: 1 - Jest.]Co do "patr" To wszystkie są Huurre:])
Subskrybuj:
Posty (Atom)